Święta w obozowej rzeczywistości
Wigilia Bożego Narodzenia, bogata w symbole i zwyczaje, to jedno z najważniejszych świąt w polskiej kulturze. Łamiemy się opłatkiem, symbolizującym miłość i przebaczenie, śpiewamy kolędy, ubieramy choinkę. Wigilia to czas nadziei, miłości i przebaczenia. W zupełnie innej atmosferze święta przeżywali w trakcie II wojny światowej polscy więźniowie obozów jenieckich, zagłady i koncentracyjnych.
Choinka w Auschwitz
Choinka stawiana przez władze SS, władze obozowe na placu apelowym nie była raczej symbolem świąt, a wycieńczonym ludziom kojarzyła się często z czymś bardzo represyjnym. Więźniowie w tym początkowym okresie nie mieli prawa do organizowania żadnych własnych świąt religijnych, najczęściej potajemnie, szeptem, w barakach śpiewali kolędy i te kolędy śpiewane szeptem wyrabiały w nich niesamowite poczucie wspólnoty i jedności w ten ważny wigilijny wieczór.
Prezenty i inne tradycje w obozach
W obozie Auschwitz-Birkenau o północy więzień ksiądz Władysław Grohs de Rosenburg, za cichą zgodą blokowego i sztubowego, odprawił nawet pasterkę.
Z kolei więźniarki Birkenau przygotowały "gwiazdkę" dla dzieci leżących w szpitalu. "Z dostarczonego im przez więźniarki materiału, uszyły około 200 zabawek. Do każdej dołączono po dwa kawałki cukru lub landrynki. Paczki podpisano imieniem i nazwiskiem dziecka. W Wigilię rozdawała je więźniarka przebrana za św. Mikołaja. Prezenty otrzymało też 15 dzieci z innego bloku" - napisano na stronie Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Niezwykłe historie świąteczne
To, w jaki sposób obchodzono święta w obozach koncentracyjnych, zależało tak naprawdę od bardzo wielu czynników - stosunku władz esesmańskich, od baraku w jakim więzień mieszkał, do jakiej społeczności więźniarskiej należał, również od więźniów funkcyjnych. Znaczne różnice w obchodzeniu świąt były w latach 1939-41, a zupełnie inaczej wyglądały Wigilie w obozach koncentracyjnych w latach 1943-44.
- mówi Wirginia Węglińska w materiale przygotowanym przez Muzeum II Wojny Światowej.
Na stronie Muzeum Auschwitz-Birkenau napisano, że jedna z najtragiczniejszych Wigilii, była zarazem pierwszą za obozowymi drutami - 24 grudnia 1940 roku. "Na placu apelowym hitlerowcy ustawili choinkę oświetloną elektrycznymi lampkami. Pod drzewkiem zostały złożone ciała więźniów zmarłych w czasie pracy oraz zamarzniętych na apelu. Były więzień Karol Świętorzecki wspominał później, że Lagerfuehrer Karl Fritzsch określił leżące pod choinka zwłoki mianem "prezentu" dla żyjących i zabronił śpiewania polskich kolęd".
Wspomnienia więźniów
Więźniowie obozów w swoich opowieściach opisują głównie tęsknotę za domem, smutek, żal za to, jaki los ich spotyka. Michał Ziółkowski w książce "Byłem numerem… historie z Auschwitz" opowiadał: "Wigilia 1940 roku. Smutna to Wigilia. My, Polacy, przywiązani do tego szczególnego dnia, darzymy go zawsze sentymentem. W dniu tym u wierzących i niewierzących, u twardych i uczuciowych, biednych i bogatych miękną serca i dochodzi do głosu sumienie. Dziś szczególnie wzruszają nas przyjazne myśli o najbliższych. Te dobre myśli pokrzepiają nas, dodają sił, zmniejszają ból i rodzą wiarę w przetrwanie. Przydałby się w tym dniu opłatek. Niestety, dzielimy się tylko okruszkami chleba. Życzymy sobie sił, choć wiemy, że nie wszyscy przeżyjemy. Cała treść rozmów w tym dniu skupia się wokół naszych domów, najbliższych i najdroższych. Pomyślałem o swoich: czy są jeszcze żywi, czy mają dach nad głową? No cóż, ten wieczór i chwila przywracają wspomnienia ciepła, miłości matczynej. Dlatego też są i łzy. Same święta Bożego Narodzenia, a tuż za nimi Nowy Rok przechodzą prawie niepostrzeżenie".
Ignacy Joachimiak, który przebywał w obozie Stutthof, wspomina Święta Bożego Narodzenia 1939/40 jako moment "strasznego przygnębienia", pisał:
Jedzenie, które wydano nam na święta, niczym nie różniło się od normalnych racji obozowych. Otrzymaliśmy tylko wodę i brukiew. Te trzy dni świąt były wolne od pracy w obozie. Próbowaliśmy śpiewać kolędy, ustawiliśmy jakąś choinkę. Przyszło trzech esesmanów i zapytali, czy nie umiemy śpiewać po niemiecku. Kazali nam śpiewać. Zaśpiewaliśmy. Byli zadowoleni i zostawili nas w spokoju
W obozie Stutthoff przebywał również Władysław Gębik. Takimi słowami opisuje Wigilię: "Sam dzień wigilijny minął względnie spokojnie, przy bezmyślnej, jak zwykle, pracy – przenoszeniu belek i piasku z miejsca na miejsce i przy akompaniamencie spadających nieoczekiwanie esesmańskich razów i wymyślań. Najtrudniejsza była dopiero noc. W milczeniu kładliśmy się spać, zamyśleni, osowiali, jakby lękając się głośnego przypomnienia, że to przecież Wigilia. Tylko głębokie westchnienia wypełniające pustkę po wygaszonych światłach świadczyły, że sen nie kleił się do powiek… W smutku i ciszy wypełnia się mrok karnej izby niespokojnym milczeniem, które zaczyna ciążyć nam coraz bardziej. Nie odmawiamy nawet wieczornej modlitwy. – Hej bracia, czy śpicie? – odzywam się szeptem słowami kolędy. Poruszyli się na barłogach. Nikt przecież nie spał. Nie mógł spać. – Podobnie jak my, cały nasz kraj pogrążony jest dziś w smutku i żałobie. Ale to nie powód do rozpaczy. Pozwólcie więc kochani, że powiem parę słów. Szczęśliwi możemy być, że żyjemy. Kiedy my żyjemy, Polska żyje… Wierzę głęboko, że przetrwamy wszystko, zniesiemy jeszcze większe cierpienia i wrócimy do Ojczyzny wolnej i zwycięskiej. W tej chwili łamiąc się z wami symbolicznym opłatkiem, życzę wam bracia, i sobie, abyśmy następną wigilię obchodzili już w wolnej Polsce".
Tak z kolei Wigilię 1944 roku wspomina Eugenia Bożena Kaczyńska, więźniarka Auschwitz-Birkenau:
"Cicha noc" śpiewała cała fabryczna hala w różnych językach. "Ktoś zanucił kolędę. Nie zaśpiewał, lecz tylko zanucił. Nam nie wolno śpiewać, to z pewnością jedna z więźniarek niemieckich zanuciła: — Stille Nacht, heilige Nacht!… Cicha noc, święta noc… I wtedy, cała fabryczna hala zabrzmiała zgodnym chórem. Ta sama melodia różnymi językami świata. I wtedy, okazało się, że jest to międzynarodowa kolęda. Tylko rosyjskie kobiety nie znały melodii tej kolędy, ale jaki one mają słuch! Zaraz wtórowały! Cicha noc, święta noc… Wielonarodowy, wielojęzyczny chór więźniarek dociera do bram Niebios, oznajmiając narodziny Bożego Dzieciątka, a w fabrycznej hali nadal produkuje się tysiące śmierci. Czy słyszy nas "Matka Święta", która "u żłóbka stoi uśmiechnięta"? A czy może uśmiechać się, widząc naszą niedolę, słysząc w tej melodii naszą łzawą skargę? Czy Jej Dzieciątko może usnąć tam, gdzie ryczą armaty, gdzie pali się ziemia? Czy to wszystko nie dociera do Niebios? Niemki, które nas nadzorują, również poddają się nastrojowi wigilijnego wieczoru i również śpiewają. Zatrzymują bębny piekielnego kotła. O kilka tysięcy pocisków wyjdzie dziś z fabryki mniej. I to jest jeszcze jedna korzyść z wigilijno-kolędniczej przerwy. Tylko w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia mamy wolne od pracy, a poza tym idzie ona nieustannie
Choinka i opłatek w Dachau
Z kolei ks. Antoni Latocha, również więzień Dachau, przywołuje moment dzielenia się czarnym chlebem zamiast opłatkiem, którego oczywiście więźniowie nie posiadali. "Ks. Jęczkowski przyniósł ze swojej szafki kawałek czarnego suchego chleba i powiada Opłatka nie ma, ale choć tym chlebem się podzielimy. Pasterki nie mieliśmy, a kolędy śpiewano półgłosem, żeby nie drażnić SS-manów. Na placu apelowym ustawiono olbrzymią choinkę oświetloną lampkami elektrycznymi. Pod nią zamiast podarków, jak to bywało w domu, stali Haeftlindzy (więźniowie) odbywający różne kary. W ten sposób spędziłem wieczór wigilijny 1940 r." - opowiadał.
Artyści umilali obozowe Święta
"Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi. Wszystkim umęczonym nadzieję przynosi. Bo my nadzieją żyjemy, że wolnymi też będziemy" - głosi kolęda stutthofska napisana przez nieznaną więźniarkę.
Zofia Pociłowska-Kann, polska więźniarka niemieckiego obozu koncentracyjnego Ravensbrueck, napisała sztukę "Noc wigilijna". W utworze, w warunkach największego zniewolenia i poniżenia, starała się pokazać wielkość człowieka. Jej koleżanki, współwięźniarki w obozie, utwór odczytały z podziałem na role w wigilijny wieczór 1942 r. Tekst zachował się, został odnaleziony w 2005 r. po śmierci jednej z więźniarek.
W święta 1944 roku więźniarka z Birkenau Leokadia Szymańska, która leżała w obozowym szpitalu, wykonała niewielką choinkę, która dziś znajduje się w zbiorach placówki. Na suknie nalepiła niewielkie polskie flagi. "Drzewko" wieńczył polski orzeł.
GALERIA: Jarmark Bożonarodzeniowy w Wejherowie