Krzyczał w sądzie Allah Abkar. Incydent na rozprawie w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza

i

Autor: Marcin Gadomski/Super Express Krzyczał w sądzie "Allah Abkar". Incydent na rozprawie w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza

Proces zabójcy prezydenta Gdańska. Kolejne wybryki w sądzie Stefana W

2022-10-18 9:52

Stefan W., który jest oskarżony o zabójstwo prezydenta Gdańska, na początku poniedziałkowej rozprawy, zaraz po tym, jak sędzia wyłączyła jawność na czas przesłuchania dwojga świadków, krzyknął "rozprawa ma być jawna". W Sądzie Okręgowym w Gdańsku odbyła się osiemnasta rozprawa w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.

W poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku odbyła się osiemnasta rozprawa w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Oskarżony Stefan W. został doprowadzony z pobliskiego aresztu śledczego do największej sali sądu. Usiadł w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu za szklaną szybą.

Sędzia Sądu Okręgowego Aleksandra Kaczmarek na początku rozprawy poinformowała, że wpłynęło zaświadczenie od lekarzy, z którego wynika, że oskarżony Stefan W. jest zdolny do udziału w rozprawie.

Poinformowała również, że do sądu wpłynęło pismo od pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej Magdaleny Adamowicz, żony zamordowanego, w którym tłumaczył, że z przyczyn zdrowotnych świadek nie jest w stanie uczestniczyć w rozprawie i składać zeznań. "Magdalena Adamowicz nadal przyjmuje leki" - wskazał adw. Paweł Knap.

Dodał, że złożenie zeznań w obecności oskarżonego, nawet przy użyciu "komunikowania na odległość" mogłoby zwiększyć u Magdaleny Adamowicz "ryzyko reakcji niepożądanych"

"Zeznania dotyczące zdarzeń w obecności oskarżonego są bardzo silnymi bodźcami stymulującymi zaburzenia dysocjalne. Świadek niejednokrotnie, przy czynnikach stymulujących doświadczał pogorszenia stanu zdrowia uniemożliwiającego funkcjonowanie"

 - stwierdził pełnomocnik w piśmie do sądu.

Dodał, że "fakt aktywności zawodowej świadka przy jednoczesnym braku możliwości złożenia zeznań przed sądem nie jest niezborny. Praca codzienna, organizacja dnia i korelowanie z usuwaniem czynników stresogennych ma charakter terapeutyczny" - ocenił.

W piśmie zawnioskował o wyznaczenie innego terminu przesłuchania Magdaleny Adamowicz.

Sędzia SO Aleksandra Kaczmarek podkreśliła, że to sąd odpowiada za organizację rozprawy i decyduje, kiedy świadek ma złożyć zeznania. Poinformowała, że najbliższym czasie podejmie decyzję, co do ewentualnego odczytania zeznań, które Magdalena Adamowicz złożyła w trakcie śledztwa.

Prokuratura nie wyraziła sprzeciwu, żeby zeznania zostały odsłuchane. Prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Agnieszka Nickel-Rogowska przypomniała, że "Magdalena Adamowicz nie była bezpośrednim świadkiem zdarzenia".

Sędzia poinformowała także, że na czas przesłuchania dwojga świadków: wychowawcy z zakładu karnego Krzysztofa M. i funkcjonariuszki Służby Więziennej Emilii M. została wyłączona jawność i dziennikarze muszą opuścić salę sądową.

 

Oskarżyciel posiłkowy poseł PO Piotr Adamowicz sprzeciwił się decyzji sądu. "Egzekucja miała charakter publiczny i dlatego istotne jest poznanie pewnych zasadniczych wątków w tej sprawie. Gdyby to były zeznania psychologów, to bym to zrozumiał" - stwierdził.

W trakcie, kiedy dziennikarze opuszczali salę oskarżony Stefan W. krzyknął "rozprawa ma być jawna".

Po przesłuchaniu dwojga świadków Piotr Adamowicz, powiedział dziennikarzom, że Stefan W. na sali rozpraw zachowywał się irracjonalnie, m.in. przerywał świadkom w zeznaniach i groził sądowi.

Kolejnym świadkiem, który zeznawał w poniedziałek w sądzie - w obecności dziennikarzy i publiczności - był Kamil K., który przebywał ze Stefanem W. kilka miesięcy w jednej celi. Mężczyzna zeznał, że oskarżony nie był agresywny i nie było z nim problemów. "Miałem z nim dobry kontakt, jest inteligentny, dobrze grał w szachy i warcaby" - opisywał świadek.

Wskazywał, że w więzieniu Stefan W. nie mówił nic na temat poglądów politycznych. Interesowało go prawo i w celi "studiował kodeks karny". "Przychodziło do niego wielu więźniów po porady" - zeznawał.

Dodał, że w więzieniu Stefan W. mówił, że za miesiąc wyjdzie na wolność a później wróci na dożywocie. "Nikt nie traktował go poważnie, kiedy mówił, że będzie o nim głośno" - opisywał.

Zeznania świadka były przerywane przez oskarżonego głośnym śmiechem. Sędzia kilkukrotnie zwracała się do Stefana W. informując go, że zostanie wyprowadzony z sali rozpraw.

Ostatnim świadkiem, który zeznawał w trakcie poniedziałkowej rozprawy był ratownik medyczny Arkadiusz K., który zabezpieczał finał WOŚP w trakcie ataku na prezydenta Gdańska.

Świadek zeznał, że po ataku na Pawła Adamowicza dotarł na scenę i zobaczył ranę kłutą na klatce piersiowej i w okolicach nadgarstka poszkodowanego. "Masowaliśmy klatkę piersiową, udało się uzyskać chwilowe spontaniczne krążenie" - zeznawał.

Po zeznaniach świadka Piotr Adamowicz wygłosił oświadczenie, w którym podziękował za udzielenie pomocy lekarzom i ratownikom medycznym.

Świadek Arkadiusz K., po słowach brata zamordowanego prezydenta dodał, że atak Stefana W. zniszczył życie prywatne wielu osobom. "Trafiliśmy pod falę hejtu z różnych stron" - powiedział. Podkreślił, że ma nadzieję, że oskarżony odpowie również za to.

W trakcie poniedziałkowej rozprawy morderca Pawła Adamowicza otwierał usta niejeden raz. Po raz pierwszy stało się to przed i podczas wystąpienia świadka Emilii M., psycholog z zakładu karnego w Malborku, gdzie Stefan W. odbywał część kary więzienia za napady na banki. Jej zeznania zostały jednak przez sąd utajnione. Podobnie, media nie mogły uczestniczyć w przesłuchaniu jako świadka Krzysztofa M., wychowawcy w zakładzie karnym w Gdańsku-Przeróbce, gdzie przebywał Stefan W. Gdy dziennikarze opuszczali salę rozpraw oskarżony krzyknął słowo "jawna".

Stefan W. jest oskarżony o dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o popełnienie przestępstwa zmuszania innej osoby do określonego zachowania. Obu przestępstw oskarżony miał dopuścić się w warunkach powrotu do przestępstwa. Oskarżonemu grozi od 12 lat do dożywotniej kary więzienia.

W opinii biegłych, gdy 13 stycznia 2019 r. wszedł na scenę i zaatakował nożem Pawła Adamowicza, miał ograniczoną poczytalność. Może to wpłynąć na wysokość kary więzienia. Sąd może zastosować jej nadzwyczajne złagodzenie.