Sprawa śmierci Patryka Palczyńskiego z Gdyni jest na tyle ciekawa, że stała się tematem odcinka cyklu "Opowiem ci o zbrodni", który emitowany jest na antenie Crime+ Investigation Polsat.
Cała historia w Polsce nie obiła się echem z jednego powodu: jego zaginięcie zbiegło się z czasem z zaginięciem Iwony Wieczorek. Iwona zaginęła trzy dni po odnalezieniu ciała Patryka. Działania śledczych i uwaga opinii publicznej skupiła się na zaginionej z Sopotu, sprawa zagadkowej śmierci zeszła na dalszy plan.
Jak podaje onet.pl: Późnym wieczorem 2 czerwca 2010 r. Julitta Palczyńska podwiozła syna na dworzec kolejowy w Gdyni. Patryk Palczyński wypływał w kolejny rejs. Każdą wolną chwilę spędzał na morzu, na obozach żeglarskich i zawodach sportowych. Poszedł do szkoły morskiej, a później na studia w trójmiejskiej AWF na kierunku nawigatora.
Patryk Palczyński 24 latek zaginął
Kilka godzin wcześniej świętowali tortem i lampką wina jego zbliżające się 24. urodziny. Zanim jego telefon zamilkł, wysłał jej jeszcze jednego sms-a: "No dobra, już zaraz wyjazd. Będę musiał wyłączyć telefon. Pozdrawiam gorąco i głowa do góry."
Po trzech tygodniach zgłosiła zaginięcie syna na policję, ale została potraktowana jak przewrażliwiona i "toksyczna" matka, która nie może pogodzić się z tym, że dorosły syn woli spędzać czas na wakacjach, zamiast co chwilę do niej wydzwaniać. Zwykle wysyłał zdjęcia, opisywał wyjazd. Teraz telefon zamilkł.
Ciało Patryka znalezione w Bałtyku
Półtora miesiąca później, 14 lipca, nieco ponad 7 km od portu w Gdańsku z wody wyłowiono ciało młodego mężczyzny. Miał związane ręce i dwie płyty chodnikowe przytroczone do pasa. Policja wezwała matkę Patryka na okazanie odzieży, w których rozpoznała rzeczy syna. Nie pozwolono jej zobaczyć ciała, które było już w stanie zaawansowanego rozkładu. Pobrano próbki DNA z ciała oraz lin, którymi skrępowane były ręce zmarłego. Sekcja zwłok wykazała, że Patryk Palczyński utonął — więc żył jeszcze, gdy znalazł się w wodzie. Na jego ciele nie stwierdzono śladów walki czy napaści, nie wykryto też narkotyków czy alkoholu w organizmie.
Samobójstwo młodego gdynianina
Po kilkunastu miesiącach śledztwa prokuratura je zakończyła. Wyniki zaskoczyły najbliższych. Patryk miał popełnić samobójstwo niedaleko Skweru Kościuszki w Gdyni, a prądy morskie zaniosły jego ciało do portu w Gdańsku. Prokurator wskazywał na wszystkie działania żeglarza przed śmiercią: oddanie długu znajomemu, skasowanie maili z komputera, wymeldowanie się z mieszkania — które miał być "zamknięciem rozdziału". Nie był w stanie jednak podać motywu, jaki miałby kierować Palczyńskim, chociaż za znaczące uważał to, że w rozmowie ze znajomymi Patryk powiedział kiedyś, że chciałby umrzeć na morzu.
Błędy w śledztwie
Po odnalezieniu ciała syna popełniono wiele błędów. Skończył się film w aparacie policyjnego fotografa, więc nie zrobiono zdjęć, jak wyglądały skrępowanie ręce Patryka. Zanim fotograf wrócił z aparatem, biegły porozcinał węzły. Prokurator też dokładnie się im nie przyjrzała, bo uznała, że widok jest mało przyjemny i obserwowała ciało z odległości. Patryk był pół roku na Karaibach. Naoglądał się różnych dziwnych rzeczy. Myślę, że zobaczył coś, czego nie powinien zobaczyć. Usłyszał coś, czego nie powinien usłyszeć. Myślę, że tamtego czerwca 2010 roku zetknął się z ludźmi, z którymi — po namyśle — nie chciał mieć nic wspólnego. I za to zapłacił życiem
mówiła Julitta Palczyńska w 2020 r. rozmowie z portalem Gdynia Nasze Miasto.
Śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków zostało umorzone w 2012 roku.