Karambol na Pomorzu
15 rannych i 4 ofiary śmiertelne to bilans wypadku, który zapamiętają na długo nie tylko służby. To była katastrofa w ruchu lądowym, co do tego nie ma wątpliwości, świadkowie opowiadają i chaosie i rozpaczy na miejscu zdarzenia, a dziennikarz wciąż dociekają dlaczego doszło do wypadku i kim jest kierowca ciężarówki, który ma ponieść odpowiedzialność za całe zdarzanie. Mateusz M., który prowadził samochód ciężarowy pozostaje pod dozorem policji. Wiemy też jakie są pierwsze zeznania złożone w prokuraturze oraz stan psychiczny podejrzanego. Kim jest Mateusz M. i dlaczego doszło do wypadku? W lokalnych mediach wciąż powtarzana jest jedna informacja dotycząca pracy zawodowej kierowcy.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji Mateusz M. nie wykonywał zwykle kursów ciężarówkami na tej trasie. Prawdopodobnie za kierownicą znalazł się przypadkiem. Kierowca tira, który staranował auta na S7 w Borkowie, usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy drogowej, ale nie przyznaje się do winy. Kim jest Mateusz M, kierowca ciężarówki? Zaskakujące informacje na temat 37-latka przedstawiła Informacyjna Agencja Radiowa. Według IAR Mateusz M. to prezes jednej z firm transportowych, mających swoją siedzibę w województwie Mazowieckim. Według nieoficjalnych informacji jechał ciężarówką w zastępstwie innego kierowcy.
Pomorskie Wypadek na S7 przyczyny zdarzenia
Po katastrofie na S7 w Borkowie k. Gdańska 37-letni kierowca tira usłyszał zarzuty ws. spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a piętnaście zostało rannych. Za to przestępstwo grozi do 15 lat więzienia.
Do karambolu doszło na S7 w Gdańsku, między wjazdem Lipce a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy.
Według wstępnych ustaleń policji, 37-letni kierujący pojazdem ciężarowym z naczepą najechał na tył poprzedzających pojazdów. Decyzją prokuratora mężczyzna został zatrzymany. Został przebadany na zawartość alkoholu przez policjantów, był trzeźwy. Zabezpieczono krew do dalszych badań. Prokuratura ujawniła, że badania toksykologiczne nie wykazały obecności substancji psychoaktywnych. Z zapisu tachografu wynika, że w chwili zderzenia z innymi pojazdami tir poruszał się z prędkością 89 km/h, a na tym odcinku drogi dopuszczalna prędkość wynosi 80 km/h. Badania telefonu podejrzanego wykazały, że nie był używany w trakcie zdarzenia. Policjanci zabezpieczyli również do badań mechanoskopijnych pojazd, którym kierował 37-latek, sprawdzą, czy pojazd nie był przeładowany.
Prokurator zwrócił się do sądu o zastosowanie wobec podejrzanego Mateusza M. środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania.
Sam mężczyzna w prokuraturze nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców. Jak podaje Fakt, Mateusz M. miał wyznać tylko, iż ma nadzieję, że to wszystko okaże się złym snem.