Karambol na S7. Do wypadku doszło w piątek
W katastrofie, która miała miejsce w piątek (18 października) po godz. 23, uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i trzy ciężarowe, w których łącznie podróżowało 56 osób. Do karamboli doszło na S7 w Gdańsku, między wjazdem Lipce a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy.
Według wstępnych ustaleń policji, 37-letni kierujący pojazdem ciężarowym z naczepą najechał na tył poprzedzających pojazdów. Decyzją prokuratora mężczyzna został zatrzymany. Został przebadany na zawartość alkoholu przez policjantów - był trzeźwy.
Szkoły, kibice i cała gmina. Myślami z ofiarami nocnego karambolu
Dwóch chłopców, którzy zginęli w piątkowym karambolu pod Trójmiastem opłakuje rodzina, społeczność szkolna oraz środowiska piłkarskie. Młodzi sportowcy i kibice byli najmłodszymi ofiarami wypadku na S7 w Borkowie k. Gdańska.
Wśród ofiar są dwaj chłopcy: mieli 7 i 10 lat i byli uczniami Szkoły Podstawowej w Straszynie. Wracali z meczu Lechii Gdańsk. W poniedziałek lekcja rozpoczęto minutą ciszy, a na szkolny FB znalazły się wzruszające wpisy.
W social mediach pojawiły się doniesienia, że w tragicznym wypadku mieli zginąć także brat i siostra, również dzieci, prokuratura nie chciała tego potwierdzić. Ze względu na delikatność sprawy, zapowiedziano, że oficjalne informacje zostaną podane do wiadomości publicznej po przeprowadzeniu porównawczych badań DNA.
- podaje Fakt.
W poniedziałek, 21 października wieczorem dramatyczne informacje potwierdziło stowarzyszenie kibiców Lechii Gdańsk. To właśnie z meczu Lechii dzieci wracały, gdy zginęły.
Nie mamy niestety dobrych wiadomości. Wśród ofiar wypadku na Obwodnicy Trójmiasta zginęła czwórka młodych kibiców gdańskiej Lechii powracających do domu z piątkowego meczu — 7-letni Nikodem, 10-letni Mikołaj oraz jak się dzisiaj okazało również rodzeństwo, 12-letni Tomek oraz 9-letnia Eliza. W imieniu wszystkich kibiców Lechii Gdańsk składamy najszczersze kondolencje rodzinie oraz najbliższym przyjaciołom. W tej trudniej chwili jesteśmy myślami z Wami
Ekspert mówi o karambolu na S7. Wypadek okiem fachowca
Biegli wciąż sprawdzają, co mogło być przyczyną tej tragedii. W tej sprawie redakcja Super Ekspresu skontaktowała się z ekspertem od analizy i rekonstrukcji wypadków drogowych z firmy Crashlab.pl. Oto, co powiedział specjalista.
Przyczyną takich wypadków jest bardzo często nieuwaga kierowcy. Kierowca ciężarówki, na logikę, miał idealną pozycję, umożliwiającą obserwację sytuacji na drodze przed pojazdem. Mamy informację, że kierowca nie korzystał z telefonu w trakcie zdarzenia. Nie jest to jednak jedyne urządzenie, które mogło odwrócić uwagę kierującego od sytuacji drogowej np. obsługa radia, nawigacji samochodowej. Wystarczy niestety nawet krótkotrwałe odwrócenie uwagi poprzez np. sięgnięcie po napój, lub coś do jedzenia. Niewykluczone także, że kierowca mógł być zmęczony. Jest szereg czynników, które powodują, że tak oczywisty manewr jak hamowanie nie został zrealizowany.
- mówi "Super Expressowi" Rafał Bielnik z Craslab.pl, ekspert, specjalizujący się w analizach i rekonstrukcjach wypadków drogowych.
Prawdopodobnie ciężarówka najechała na auta, które stały w tym miejscu w korku. Ruch był duży, bo tego dnia odbywał się mecz Lechii, to czas powrotu kibiców, a ruch spowalniają też remonty. Rozpędzony tir wjechał w auta i taranował je.
Kim jest kierowca ciężarówki, która staranowała auta? Ta informacja zaskakuje
Jak wynika z nieoficjalnych informacji Mateusz M. nie wykonywał zwykle kursów ciężarówkami na tej trasie. Prawdopodobnie za kierownicą znalazł się przypadkiem. Kierowca tira, który staranował auta na S7 w Borkowie, usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy drogowej, ale nie przyznaje się do winy. Kim jest Mateusz M, kierowca ciężarówki? Zaskakujące informacje na temat 37-latka przedstawiła Informacyjna Agencja Radiowa. Według IAR Mateusz M. to prezes jednej z firm transportowych, mających swoją siedzibę w województwie Mazowieckim. Według nieoficjalnych informacji jechał ciężarówką w zastępstwie innego kierowcy.