- O zachodzie słońca, będąc w porcie wrzuciliśmy naszą butelkę. Spodziewaliśmy się, że właśnie w tym miejscu zakończy się ta historia - mówi Wojciech Ners.
Przyszli małżonkowie nie musieli długo czekać na odpowiedź. - Minęło zaledwie kilka dni, a odezwała się do nas rodzina z Warszawy. Powiedzieli, że ich dzieci znalazły butelkę. Musieli ją rozbić. Wyjęli zaproszenie i tam były nasze numery telefonów - dodaje Ners.
Ślub odbył się w wakacje na cumującym w Gdyni Darze Pomorza. Szczęśliwi znalazcy butelki faktycznie wrócili nad polskie morze. Tym razem jednak w charakterze weselnych gości.
- Potwierdzili smsem, że będą i faktycznie przyjechali. Zjedli z nami obiad, brali udział w całej uroczystości. Mogę śmiało powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Jesienią na pewno ponownie się spotkamy - zaznacza małżonek.
Trójmasztowy żaglowiec coraz częściej wybierany jest jako ślubny plener. Na pokładzie statku-muzeum sakramentalne „tak” wyznaje sobie co roku średnio dwadzieścia par.