- W Łebie doszło do niebezpiecznej sytuacji na kolonii, gdzie dzieci weszły do morza mimo czerwonej flagi.
- Ratownicy WOPR w ostatniej chwili uratowali tonącą grupę, unikając tragedii, co doprowadziło do interwencji prokuratury i kuratorium.
- Stwierdzono liczne nieprawidłowości w dokumentacji kolonii, a jednemu z opiekunów postawiono zarzut narażenia dzieci na niebezpieczeństwo.
- Dowiedz się, jakie konsekwencje grożą odpowiedzialnym i dlaczego doszło do tak poważnych zaniedbań.
"Mogło dojść do jednej z największych tragedii nad polskim morzem"
Było o włos od wielkiego nieszczęścia - przyznaje w rozmowie z Radiem Eska Kacper Treder, ratownik z gniewińskiego WOPR. Jego zadaniem mogło dojść do jednej z największych tragedii nad polskim morzem. Mowa o kolonistach, który w poniedziałek (18 sierpnia) topili się w Bałtyku!
Pomimo czerwonej flagi i niebezpiecznych warunków na Bałtyku, opiekun i piątka dzieci z kolonii kąpali się w morzu. Ratownicy WOPR w Gniewinie w ostatniej chwili uratowali tonącą grupę, unikając potencjalnie wielkiej tragedii.
To cud. Czysty zbieg okoliczności, że patrol ratowników wodnych był w tym miejscu, że nie przechodził obok miejsca zdarzenia 5 minut wcześniej lub później
- przyznaje w rozmowie z Radiem Eska Kacper Treder, ratownik z gniewińskiego WOPR.
Polecany artykuł:
Aż cztery nieprawidłowości w trakcie kontroli z kolonii w Łebie!
Stwierdzono nieprawidłowości dotyczące dokumentacji tego wyjazdu, niepełne karty uczestników, brak protokołów powypadkowych, brak powiadomienia odpowiedniego kuratora oświaty i brak zgłoszenia zmiany liczby uczestników wypoczynku i zmiany wychowawcy - wylicza Krystian Kłos, rzecznik wojewody pomorskiej.
W środę (20 sierpnia) prokuratura postawiła jednemu z opiekunów zarzut narażenia dzieci na niebezpieczeństwo, w sytuacji gdy na sprawcy ciążył obowiązek opieki. Grozi za to pięć lat odsiadki.
