Były tańce na scenie i na widowni. Nie zabrakło „Melodii” i „Szampana”. Sanah, czyli Zuzanna Jurczak, zagrała na deskach Opery Leśnej w Sopocie. Półtoratysięczna publiczność mogła posłuchać na żywo nie tylko hitów z debiutanckiego krążka artystki pt. "Królowa Dram", ale też zupełnie nowej, dotąd niepublikowanej piosenki - „No sorry”.
Jak gra się na deskach legendarnej Opery Leśnej? Czy Sanah rzeczywiście lubi smutek? I jak się nurkuje w Bałtyku… w estradowej sukience? M.in. o tym posłuchasz i przeczytasz w naszej rozmowie!
To był jednak nietypowy koncert. Wiadomo, obostrzenia sanitarne, maseczki, dystans społeczny. A jednak przyznałaś na scenie, że stres się pojawił, mimo że pewnie publiczność nie była taka duża, jak na innych występach.
Tak! Ja w życiu swoim nie miałam tak wielkiej sceny do tańca i do ruszania się. Poza tym nigdy nie tańczyłam, to się trochę wstydziłam to robić. A tutaj zdjęłam buty i zaczęłam biegać po tej scenie, tak mi było przyjemnie i naprawdę rzadko kiedy mam takie uczucie, że nie chcę schodzić ze sceny, tylko chcę śpiewać i śpiewać i śpiewać... właśnie tutaj tak miałam!
No i jednak ta sopocka publiczność chyba rozładowała ten stres! Były tańce na widowni i nawet trochę na scenie w tej pięknej sukience...
Tak! Ja w życiu swoim nie miałam tak wielkiej sceny do tańca i do ruszania się. Poza tym nigdy nie tańczyłam, to się trochę wstydziłam to robić. A tutaj zdjęłam buty i zaczęłam biegać po tej scenie, tak mi było przyjemnie i naprawdę rzadko kiedy mam takie uczucie, że nie chcę schodzić ze sceny, tylko chcę śpiewać i śpiewać i śpiewać... właśnie tutaj tak miałam!
Słuchacze tego nie widzą, a Ty masz na sobie długą, czerwoną, przepiękną sukienkę, w której na pewno nie jest łatwo tańczyć... a co dopiero wejść do morza!
Tak, dzisiaj weszłam sobie do morza w tej właśnie kiecce. Ona jest mega niewygodna, do pływania nie polecam! Zaplątywałam się w nią, jak nurkowałam. Też cały mój make-up się zmył, ale zdjęcia wyszły fajne! Nikt mnie nie rozpoznał, bo jestem bardzo taka... niewidzialna, z czego się cieszę. Chodziłam w tej wielkiej czerwonej kiecy, w czapce z daszkiem i w takich fajnych oksach po plaży i potem do morza sobie wbiegłam. Ktoś tam może patrzył, że jakaś dziwaczka przyszła i nie ma stroju kąpielowego (śmiech) Ale było miło i nigdy tak nie robiłam!
Całego wywiadu posłuchasz w naszym podcaście!
rozmawiała
Ola Szocik