Policja poszukuje kierowców, którzy zjechali z autostrady bez płacenia
Kilkudziesięciu kierowców może zostać zgłoszonych na policję. Drogowcy namierzają samochody, które w środę przed świętami zjechały z pomorskiego odcinka autostrady A1 przez bramę awaryjną bez zapłacenia za przejazd trasą.
Otworzył ją na własną rękę jeden z kierowców, który był zniecierpliwiony staniem w gigantycznym korku, do którego doszło po wypadku. Musiał on najpierw własnoręcznie zdemontować siłowniki bramy.
W wyniku kolizji, w której uczestniczyły trzy pojazdy, zablokowano jedyny pas ruchu dostępny w kierunku Gdańska. W efekcie tego zdarzenia utworzył się kilku kilometrowy zator drogowy sięgający bramy awaryjnej. Jeden z użytkowników samoczynnie postanowił otworzyć bramę awaryjną, przez którą zaczęły wyjeżdżać pojazdy stojące w korku. Co ważne, przy bramie awaryjnej ustawiony jest znak B-1, znak zakazu ruchu
- mówi Anna Kordecka z firmy Gdańsk Transport Company zarządzającej pomorskim odcinkiem autostrady A1, z którą rozmawiał reporter Eski Trójmiasto Paweł Lemke.
Kordecka dodaje, że wyjazd przez bramę awaryjną jest dopuszczany tylko w jednym przypadku.
Zgodnie z zapisami planu ratowniczego, jedynie służby ratownicze, zawiadujące zdarzeniem, mogą podjąć decyzję o otwarciu bram awaryjnych i wypuszczeniu pojazdów przez nie. Taki przejazd odbywa się wówczas wyłącznie pod nadzorem służb ratowniczych lub służb operatora. Podczas kolizji z dnia 16 kwietnia kierujący działaniami ratowniczymi nie podjął takiej decyzji
- wyjaśnia.
Spółka GTC zamierza zidentyfikować dane wszystkich pojazdów, które przejechały przez bramę, a następnie złożyć zawiadomienie na policję.
Budynek Dworca PKS Gdańsk. Jego stan jest tragiczny [GALERIA]
