- Mieszkaniec Sopotu zatrzymany pod zarzutem kradzieży samochodu należącego do rodziny premiera Donalda Tuska.
- Podejrzany usłyszał zarzuty kradzieży z włamaniem oraz posłużenia się fałszywymi tablicami rejestracyjnymi.
- Jakie nowe fakty ujawni trwające śledztwo w tej głośnej sprawie?
On jest podejrzany o kradzież samochodu Donalda Tuska. Co mu grozi?
Mężczyzna został w niedzielę doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Sopocie, gdzie usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy, jak wyjaśnił Duszyński, dotyczy kradzieży samochodu z włamaniem, a także dokumentów, które były w środku pojazdu. Drugi zarzut obejmuje posłużenie się podrobionymi tablicami rejestracyjnymi poprzez umieszczenie ich na skradzionym aucie.
Łukaszowi W. grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Podejrzany o kradzież samochodu Donalda Tuska nie przyznał się do winy
Jak przekazał Duszyński, podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Prokurator zawnioskował do sądu o tymczasowe aresztowanie mężczyzny na trzy miesiące. Sąd Rejonowy w Sopocie uwzględnił ten wniosek.
Łukasz W. został zatrzymany w sobotę rano na lotnisku w Gdańsku. Planował wylecieć do Burgas w Bułgarii. Jak przekazała rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku Karina Kamińska, 41-latek był zaskoczony i nie stawiał oporu.
Funkcjonariusze przeszukali także jego mieszkanie i zabezpieczyli materiał dowodowy. Jak ustaliła PAP, mężczyzna był już wcześniej karany za oszustwa i przestępstwa przeciwko życiu.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sopocie.
Możliwe motywy kradzieży samochodu premiera
Jeden z policjantów, cytowany przez TVN24, wyjaśnił mechanizm działania grup przestępczych zajmujących się kradzieżami samochodów:
"Auta kradnie się na raty, zespołowo. Jedna osoba przełamuje zabezpieczenia, za kierownicę wsiada wozak, który prowadzi samochód do miejsca, gdzie – jak to mówią w złodziejskim slangu – ma on ostygnąć".
Jednak w kontekście kradzieży samochodu należącego do rodziny premiera, brana jest pod uwagę również inna hipoteza. Inny funkcjonariusz, również w rozmowie z TVN24, zaznaczył:
"Nie możemy jednak wykluczyć działalności obcych służb, które chciały zakomunikować, że obserwują premiera i mogą mu osobiście zaszkodzić".
