Kiedy Lechia Gdańsk ogłosiła, że nowym trenerem będzie David Badia wielu kibiców z pewnością zaczęło drapać się po głowie. Jest to nazwisko totalnie spoza naszej rodzimej karuzeli trenerskiej. Szkoleniowiec, który swoja niemal całą dotychczasową karierę spędził na Cyprze, na naszym podwórku był postacią anonimową.
Teraz wiemy już, że z Lechią związał się kontraktem jedynie do końca sezonu. Umowa ta w przypadku utrzymania może zostać przedłużona, a w przypadku spadku – zerwana. Można się więc domyślać, że przy tak postawionych warunkach zatrudnienia grono potencjalnych kandydatów bardzo mocno się zawężało.
Hiszpan, by powalczyć o dłuższy kontrakt ma tylko 9 kolejek, drużynę w mentalnej rozsypce, której niezwykle ciężko będzie się wykopać z dołka. Czasu nie ma już prawie wcale, ale mimo to nowy szkoleniowiec pozostaje optymistą.
Widzę olbrzymi potencjał w zawodnikach, których mamy. Widzę co potrafią na co dzień i przede wszystkim widzę, że chcą walczyć o to aby Lechia pozostała w najwyższej klasie rozgrywkowej. To co jest dla mnie najważniejsze, to jest to że chcą się uczyć. Oczywiście tego czasu nie ma zbyt dużo. Moim zadaniem jest również ich zrozumieć i to jak mają prezentować się na boisku.
- mówi David Badia, nowy trener Lechii Gdańsk.
Kluczowym aspektem przy zatrudnieniu Hiszpańskiego szkoleniowca miał być jego pomysł na grę. Badia przygotował specjalną diagnozę kryzysu drużyny i plan naprawczy. Konkluzje, jakie zostały w nim zawarte bardzo spodobały się dyrektorowi sportowemu Lechii – Łukaszowi Smolarowowi.
Sam trener, jak na Hiszpana przystało zapowiada że chce by jego drużyny grały futbol ofensywny. Zgodnie z filozofią wyniesioną z Barcelony, chce by jego drużyny miały piłkę i mądrze nią operowały, tak by to przeciwnik za nią biegał. Chce by Lechia grała futbol przyjazny dla oka każdego kibica, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że utrzymanie jest kluczem i tylko ono zweryfikuje warsztat i przydatność Badii.