Akcja Nordowych Morsów

i

Autor: Czarny Olek

Społeczeństwo

Miało być morsowanie, skończyło się dramatyczną akcją w morzu

Mężczyznę, który wpadł do wody uratowało dwoje uczestników morsowania. Przeczytajcie, jak zrelacjonowali nam wydarzenia. Woda i alkohol to zawsze niebezpieczne połączenia. Teraz dodać do tego trzeba jeszcze zimę, deszcz i silny wiatr oraz niebezpieczne miejsce w pobliżu palisady.

Jak co niedzielę o 9.30 Nordowe Morsy spotkały się przy wejściu nr 2 w Chałupach, by zażyć zdrowotnej kąpieli. Dla nich to tradycja, czas na relaks, przyjemność wspólnego spotkania. Tym razem jednak zamiast pustej plaży zauważyli trzech pijanych mężczyzn. Jeden z nich szedł po słupkach, które wbijane w brzeg szpalerem są osłoną przed falami. O tym, że chodzenie po nich jest niebezpieczne mówią co roku ratownicy. Niebezpiecznie zakończył się też ten spacer. Mężczyzna zaczął tonąć w zimnej wodzie, uratowało go dwóch mężczyzn: Krzysztof i Mariusz z ekipy Nordowych Morsów.

Wpadł do wody, został uratowany przez Nordowych Morsów

Ekipa Nordowych Morsów zastała taką sytuację. Na plaży stało dwóch mężczyzn. Jak dowiedzieliśmy się od uczestników wydarzenia, wyraźnie pijani krzyczeli coś do trzeciego mężczyzny, który stał na palisadzie. Krzyczeli w obcym języku, nikt nie rozumiał co mówią, czy człowiek na palisadzie potrzebuje pomocy, wygłupia się czy może chce wskoczyć do wody? Mężczyzna przeszedł po palisadzie i w pewnym momencie wpadł do wody. Udało mi się z niej wydobyć, wstał na palach, rozebrał się i wkładał swoje rzeczy do plecaka. Pogoda była niesprzyjająca: padała mżawka, wiało, temperatura wody miała 4-5 stopni, w powietrzu zaledwie 6. To dobra pogoda do morsowania, ale nie do nieplanowanej kąpieli. Po chwili mężczyzna ponownie wpadł do wody - wtedy zrobiło się naprawdę groźnie. Na miejscu była już policja oraz grupa Nordowych Morsów obserwujących rozwój sytuacji. 

To trwało kilkanaście minut. Rozebrał się, stał cały czas nad wodą mokry. Gdy włożył wszystko do plecaka, po prostu wstał i wpadł drugi raz. Już wtedy nie był w stanie wejść do góry. Nie dał rady, był już zmarznięty. Próbował płynąć do brzegu, ale nie miał już sił. Wtedy z kolegą stwierdziliśmy, że on nie da rady, za chwilę zniknie pod powierzchnią wody. Zimą nie ma ratowników, żadne służby by nam nie pomogły. Mężczyzna był już na tyle osłabiony i przemarznięty, że tak naprawdę on już nie reagował. Baliśmy się jak zareaguje, żeby nie zrobił nam krzywdy, żeby się nie szarpał, ale nie było już jego reakcji. Przyciągnęliśmy go do brzegu, przyholowaliśmy dosłownie. Jestem przekonany, że facet nie dałby rady. Kontakt z nim był już mocno utrudniony, był pod wpływem. Sytuację pogarszało jeszcze to, że był z plecakiem pełnym mokrych rzeczy, który go dociążał

- opowiedział nam Krzysztof Gruchała z Nordowych Morsów, który wziął udział w akcji. 

Na pomoc rzucił się razem z kolegą: Mariusz Kozieł to drugi uczestnik morsowania, który ruszył na pomoc. Na brzegu pozostali policjanci. Jak się dowiedzieliśmy - funkcjonariuszka również przygotowywała się do udzielenia pomocy w wodzie, ale Morsy zrobiły to szybko i bez większego zastanowienia - w końcu zimna woda jest im niestraszna. Grupa miłośników zimnych kąpieli zrzeszona jako Nordowe Morsy zaledwie dwa tygodnie wcześniej zakończyła szkolenie z ratownictwa zimowego. Ta wiedza pomogła im wzorcowo podejść do akcji.

Akcja Morsów w Chałupach

Jak zakończyła się akcja? Mężczyzną, który wymagał pomocy okazał się 49 letni Ukrainiec. Był pod wpływem. Jego dane spisali funkcjonariusze, mężczyzna jednak odmówił dalszej pomocy medycznej. W zimnej wodzie w stan hipotermii, bez odpowiedniego przygotowania, rozgrzewki, można wpaść bardzo szybko - wystarczy zaledwie kilka minut w podobnej temperaturze. Miejsce było wyjątkowo niebezpieczne, bo przy palach głębokość wody zmienia się nagle, tworzą się niebezpieczne prądy.

Dworzec Główny czy Teatr Słowackiego? Afera w Krakowie