Komunikacja miejska najdroższa w Polsce? Radni mówią dość!
Od poniedziałku (3 kwietnia) wzrosły ceny biletów komunikacji miejskiej organizowanej przez Gdańsk, Gdynię, Wejherowo oraz gminy Metropolitalnego Związku Komunikacyjnego Zatoki Gdańskiej (MZKZG). Zmiany w taryfach - jak podał w komunikacie Związek - są wynikiem rekomendacji Zarządu MZKZG, przyjętej w formie uchwały przez zgromadzenie związku.
Nowe ceny stanowią odpowiedź na wzrost kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej spowodowany wyższymi cenami energii, paliw oraz wysokim poziomem inflacji.
W ofercie obowiązującej od poniedziałku, we wszystkich taryfach miejskich pojawi się bilet jednoprzejazdowy w cenie 4,80 zł. Oprócz tego, w sprzedaży cały czas oferowane są bilety 75-minutowe, dostępne w taryfach miejskich (ważne w gdańskich tramwajach i autobusach lub w gdyńskich autobusach i trolejbusach) albo w taryfie metropolitalnej, honorowanej we wszystkich pojazdach komunikacji miejskiej organizowanej przez Gdańsk, Gdynię i Wejherowo.
Konferencja prasowa PiS
W poniedziałek w sprawie podwyżek cen biletów radni PiS w gdańskiej Radzie Miasta Przemysław Majewski i Karol Rabenda zorganizowali konferencję prasową, w trakcie której stwierdzili, że "gdańska komunikacja miejska stała się jedną z najdroższych w Polsce".
"Fakt, że dzisiaj trzeba zapłacić 6 zł za zwykły bilet przesiadkowy powoduje, że turyści, a także osoby, które sporadycznie korzystają z komunikacji miejskiej tak naprawdę zaczynają się zastanawiać czy jest sens ją wybierać czy wybrać taksówkę, hulajnogę czy inne sposoby przemieszczania się"
- mówił radny Majewski.
Podkreślił, że podrożały również bilety okresowe "dzisiaj trzeba płacić blisko 117 zł za bilet okresowy, który do tej pory kosztował 109 zł" - zaznaczył radny.
Jego zdaniem, tłumaczenia władz Gdańska o tym, że brakuje pieniędzy na komunikację miejską i przez to trzeba odcinać kursy "nie zdają egzaminu w rzeczywistości". Majewski stwierdził że władze miasta wydają pieniądze na "inne rzeczy, które z komunikacją miejską nie mają zbyt wiele wspólnego".
Radny wskazał na system FALA, który jest przygotowywany do wprowadzenia na Pomorzu, a po uruchomieniu ma ujednolicić ceny za bilety komunikacji miejskiej i wprowadzić nowoczesną formę płacenia za przejazd.
Zdaniem radnego Majewskiego wzrost cen biletów komunikacji miejskiej spowoduje spadek liczby pasażerów.
"Gdybyśmy jeszcze widzieli, że w ślad za tym idą nowe połączenia, nowe kursy, tymczasem widzimy, chociażby na południu Gdańska, że są zmiany ale na gorsze. Są obcinane kursy, zmieniane trasy. Dostępność komunikacji miejskiej jest po prostu gorsza" - oznajmił Majewski.
Polecany artykuł:
Miasto odpowiada. wzrost cen wiąże się z cenami paliwa i energii elektrycznej
Wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski oznajmił, że jest przekonany, że liczba pasażerów komunikacji miejskiej w Gdańsku będzie wyższa niż w ubiegłym roku. "60 proc. pasażerów korzysta z biletów okresowych, to jest dla nich podstawowy bilet komunikacji miejskiej" - stwierdził.
Zaznaczył, że cena biletu okresowego wzrosła o 7 proc. "Jeżeli porównany ten wzrost do wzrostu ceny paliw, to musimy powiedzieć wprost, że komunikacja miejska jest naprawdę alternatywą jeżeli chodzi o cenę i możliwości przemieszczania się po naszej metropolii w stosunku do transportu indywidualnego" - ocenił Borawski.
Podkreślił, że wzrost cen biletów wiąże się ze wzrostem cen paliwa i energii elektrycznej. "Wszystkie samorządy mierzą się z tym samym zjawiskiem tzn. z jednej strony bardzo dużym ubytkiem finansowym spowodowanym zmianami podatkowymi, dla budżetu miasta Gdańska to jest ponad 520 mln złotych mniej w budżecie, a z drugiej strony bardzo mocny wzrost cen: energii elektrycznej o 77 proc., paliw o prawie 50 proc." - mówił wiceprezydent Gdańska.
Dodał, że o 15 proc. wzrosły wynagrodzenia kierowców i motorniczych. "To powoduje, że z roku na rok komunikacja miejska kosztuje nas więcej" - stwierdził.
Wiceprezydent podkreślił, że na bieżąca sprawdzana jest komunikacja miejska. "Każdego tygodnia patrzymy jak pasażerowie korzystają z komunikacji miejskiej. Tam, gdzie tych pasażerów jest więcej dokładamy kursy. Tam, gdzie jest ich mniej, to kursy zostają rozrzedzone" - mówił Borawski.