Jak wyglądało środowisko kibicowskie w latach 80. i 90.? Andrzej "Szczur" Michalak opisuje tamten świat, którego był częścią, w książce "Jak zostałem arkowcem". Szczur nie unika tematów trudnych, i pisze m.in. o powiązaniach kibiców ze światem gangsterów.
Szczur: Gangster Nikoś stał za powrotem Lechii do ekstraklasy
"O różnych grupach gangsterskich usłyszeliśmy w latach 90., lecz ich początki to oczywiście lata 80., a przecierającym szlaki był słynny Nikoś, Nikodem Skotarczak z Gdańska, zastrzelony z kałasznikowa w gdyńskiej agencji towarzyskiej na Chwarzni" - opisuje w swojej książce Szczur.
To dzięki niemu Lechia wróciła do ekstraklasy, bo pompował w klub tysiące marek zarobionych na kradzionych w Rajchu drogich autach
- twierdzi autor książki. "Nikoś co prawda nie był kibicem siedzącym w młynie, ale kochał Lechię. Dzięki swojemu zaangażowaniu w klub został nawet honorowym obywatelem Gdańska" - dodaje.
Kibic klubu Arka Gdynia wyjawia. To był pierwszy gang w Gdyni
"W Gdyni wraz z upadkiem komunizmu każdy chłopak z ambicjami chciał być bogaty. Tak było w całej Polsce, ale Trójmiasto wyróżniało się powiązaniami gangsterów i środowiska kibicowskiego" - opisuje Szczur.
"W Gdyni jedną z pierwszych zorganizowanych prawdziwie gangsterskich ekip była słynna, opisywana do dziś w prasie ekipa Wróbla" - czytamy w "Jak zostałem arkowcem". Dalej autor pisze, że Wróbel był chłopakiem z jego dzielnicy. "Razem chodziliśmy do podstawówki i na bilardy. Potem jednak każdy z nas poszedł w swoją stronę. Ja wybrałem opcję stadionową, a Jarek z innymi chłopakami z dzielnicy budowali podwaliny pod prawdziwą mafię" - pisze Szczur.
To historia rodem z serialu Narcos. Grupa Wróbla była naprawdę mocna, nikt za bardzo nie chciał wchodzić z nimi w konflikt, bo byli bardzo brutalni. Osobiście z Jarkiem miałem zawsze dobry kontakt, w końcu w podstawówce grzaliśmy tę samą ławę
- opisuje autor książki.
Kibice w strukturach gangów. "Wskoczyli na wyższy poziom życia"
"W tym samym czasie w Gdyni zaczęło dziać się więcej, powstał słynny gang Klapy z Chyloni, ale zaszło także coś, co miało wielki wpływ na trybuny na Arce. Ekipa z Cisowej i Grabówka utworzyła własną grupę, która działała dla Jotkinsa, także kibica Żółto-Niebieskich, zamieszanego w słynną aferę hazardową. Powstała bardzo silna grupa" - czytamy.
"Pojawiły się większe pieniądze, o których nie śniło się zwykłemu Kowalskiemu. Wielu kibiców wskoczyło na poziom życia, którego nigdy wcześniej nie doświadczyło. W Gdyni w latach 90. każdy, kto chciał zaistnieć na mieście, musiał, chcąc nie chcąc, chodzić na Arkę i udzielać się, gdy było trzeba. Inaczej nie miał dostępu do koryta. Powstał system, do którego bardzo trudno było się dostać z zewnątrz. Wszystkie bramki w lokalach i agencjach towarzyskich od Helu aż do Gdyni były obstawiane przez kibiców Arki" - czytamy.
Kibice Arki Gdynia i Lechii Gdańsk a świat przestępczy. Lata 90.
"Po zamknięciu Wróbla i rozbiciu jego grupy przez Centralne Biuro Śledcze ekipa powiązana z Arką przejęła jego wpływy. Wróbel wyszedł po kilku latach, ale nie miał już takiej władzy jak wcześniej i nigdy nie odzyskał wcześniejszych wpływów" - opisuje Szczur w swojej książce.
"Były to czasy, kiedy kilka ekip rywalizowało o władzę w Gdyni, a w każdej z nich był ktoś bardziej lub mniej związany z kibicowską Arką. Dokładnie to samo w tamtym okresie działo się zresztą za miedzą, u naszych sąsiadów w Gdańsku. Po śmierci Nikosia także tam często dochodziło do strzelanin i wojen między grupami rywalizującymi o władzę" - czytamy.
Gangsterskie klimaty na stadionach. "Negatywny wpływ"
"Fakt, że gangsterka weszła na stadiony, miał negatywny wpływ na życie kibicowskie. Pojawiły się narkotyki, haracze, wymuszenia, strzelaniny, zabójstwa na zlecenie, porwania i takie tam. Było też narzucanie karnych odsetek i definitywne zakazy pojawiania się na stadionie. Niektórym do głowy uderzyła woda sodowa, dochodziło do scen rodem z gangsterskich filmów" - opisuje Szczur.
"W Trójmieście weszły w modę tak zwane wywozy do lasów czy łamanie kości chłopakom z Arki – za jakieśśmieszne długi, za dragi czy nieoddane na czas pożyczki. Zdarzały się grube sprawy: jeden z bardziej znanychkibiców Arki został postrzelony i porwany przez konkurencję. Ciała nigdy nie odnaleziono" - opisuje dalej autor książki "Jak zostałem arkowcem".
"To był niestety znak, że gangsterskie klimaty weszły na poważnie na polskie stadiony. Robiło się o tym corazgłośniej i z czasem służby zaczęły przyglądać się naszej ekipie stadionowej. Ja zawsze przed tym przestrzegałem, mówiłem, że taka działalność nie jest dobra na dłuższą metę i że możliwości finansowe, które dzięki gangsterom pojawiły się na stadionach, nie mogą być ważniejsze niż kibicowanie, rozrabianie na meczach i cała otoczka z tym związana" - czytamy w książce.
"Z powodu rozgrywek gangsterskich z Arki pogoniono wielu bardzo dobrych, oddanych chłopaków, czasami wcześniej strasznie ich katując" - opisuje autor i przytacza swoją rozmowę z jednym z "niedawno zmarłych arkowców".
- Dlaczego kazałeś połamać Piotra, przecież byliście megadobrymi kumplami (chłopak nie oddał chyba tysiąca złotychw terminie)? - zapytał Szczur.
- Wiesz, Szczur, gdybym odpuścił, to poszłoby na mieście info, że jestem miękki, i nie miałbym szacunku… - odpowiedział nieżyjący już kolega autora.
Fragmenty zacytowane w tekście pochodzą z książki Jak zostałem arkowcem. Na chuligańskim szlaku Andrzeja "Szczura" Michalaka.