- Ja proponuję następujące rozwiązanie: wprowadzenie również w Gdyni stawek maksymalnych. Nie jest to nic oryginalnego, ale idąc za przykładem Gdańska i Sopotu można w jakiś sposób klientów branży taksówkarskiej tym rozwiązaniem chronić. Klient wsiadający w Gdyni będzie mógł oszacować maksymalny przejazd z punktu A do punktu B - mówi radny Marek Dudziński.
Magistrat również rozważa wprowadzenie stawek maksymalnych, niezależnie od interpelacji radnego, ale jak tłumaczą urzędnicy, jest dużo "za" i "przeciw". Podobnie podzieleni są taksówkarze.
- Jestem oczywiście za, ale żeby te stawki były też nie tak, że będziemy jeździć za darmo - dodaje drugi kierowca taksówki-busa.
- Mamy wolny rynek, także ja jestem przeciwko - mówi pierwszy z taksówkarzy stojący przed dworcem głównym w Gdyni.
- To powinno być według "każdy sobie rzepkę skrobie". Wolny rynek i o, w ten sposób - krzyczy kolejny kierowca.
- 25 złotych zamknięcie drzwi, 5 złotych za kilometr i 100 złotych postój na każdej taryfie. I to jest maksymalna cena, dla mnie - podsumowuje ostatni taksówkarz.