Dominika Bakura: Dziś Anaid byłaby dwudziestoletnią kobietą. Zastanawiała się Pani nad tym kim mogłaby być? Co mogłaby robić, gdzie pracować?
Joanna Skiba: Ania pewnie dziś by studiowała. Jestem o tym przekonana. A dziś budzę się i patrzę na stojące na szafce zdjęcie. Tylko to zostało.
DB: Sprawa Pani córki wraca jak bumerang. Najpierw książka, dziś film. Jak Pani się z tym czuje?
JS: Jest mi bardzo ciężko, ponieważ w książce, na podstawie której ma powstać ten serial, jest wiele nieprawidłowości. Jest wiele szkalujących mnie i moją rodzinę informacji. Źle przedstawione są także dziewczyny, które zostały skrzywdzone przez Krystiana W. A my nie chcemy drugi raz, a właściwie trzeci, tego przeżywać.
DB: Przypomnijmy, jak wyglądały prace nad tą książką? Kiedy odezwali się do Pani dziennikarze – Bożena Aksamit i Piotr Głuchowski?
JS: Pierwsza odezwała się do mnie pani Bożena Aksamit. Spotykałyśmy się jak kobieta z kobietą. Wydawała się uczciwa, sympatyczna. W pewnym momencie zaczęłam się przed nią otwierać, a ona, mam wrażenie, że to wykorzystała. Za każdym razem, w przesyłanych przez nią fragmentach książki, widziałam wiele nieścisłości. Prosiłam o sprostowania. Tak naprawdę, słowa włożone przez nią w moje usta nigdy nie padły.
Przed wydaniem książki, miałam ją otrzymać. Tak się nie stało. Zamiast tego pojawił się w „Wysokich Obcasach” wywiad ze mną. Tam była moc nieprawdziwych informacji. Pisałam do Bożeny, że jeśli tak wygląda książka, to praktycznie połowę trzeba będzie zmienić. Nie dostałam odpowiedzi.
DB: Która z zaprezentowanych w książce informacji najbardziej Panią zabolała?
JS: Historia o tym, że moja mama kazała mi usunąć ciążę. Nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Ja miałam szansę to z mamą wyjaśnić, ale co w przypadku dziewcząt, które zostały pokazane jako łase na pieniądze panienki? Dziennikarze mieli zmienić tylko ich imiona, wiek, miejsce zamieszkania. Tymczasem przedstawili je jako zachłanne na łatwy zarobek kobiety. A to były nastolatki. Skrzywdzone nastolatki. Zgwałcone. Wykorzystane.
DB: Jaka była Pani pierwsza reakcja po przeczytaniu książki?
JS: Od razu napisałam do Głuchowskiego. Byłam rozgoryczona. A on mi wtedy odpisał: „To jest książka. Tam jest 30 procent fikcji tylko główne fakty są prawdziwe”. Wtedy też dowiedziałam się, że Bożena Aksamit choruje na raka. Chciałam z nimi walczyć, ale zabrakło mi sił. Wpadłam w depresję. Może gdybym tego nie przegapiła, gdybym jednak pociągnęła ich do odpowiedzialności, ta książka zostałaby wycofana. I dziś nikt nie rozważałby czy na jej podstawie ma powstać serial.
DB: Serial o Pani życiu bez jakiejkolwiek szansy na kontrolowanie scenariusza – to chyba najgorsza z wizji?
JS: Ja i moi bliscy sobie z tym poradzimy. Ale mi chodzi o te nastolatki, które dziś są kobietami, mają swoje rodziny, dom, dzieci. One w tej książce zostały przedstawione jako zwykła patologia. A prawda jest taka, że w większości były to skromne dziewczyny. Dziewczyny, które akurat znalazły się na zakręcie życia. A Krystek wiedział jak to wykorzystać.
DB: Tak też było z Anaid?
JS: Policji po 5 latach udało się dotrzeć do rozmów z Krystkiem. Teraz wiemy ile czasu ją „urabiał”. Ile pisał, jak zachęcał, zgrywał przyjaciela. On doskonale wiedział co napisać. Wiedział, że sztuką jest skłócić Anię z nami wszystkimi. A ona zaczęła mu się zwierzać. Gdy pisała o kłótniach z Dominikiem, jej chłopakiem, odpowiadał jej, że on na pewno jej nie kocha. Gdy ja nie chciałam jej dać telefonu po 22:00, on pisał jaka ze mnie zła matka. W końcu Anaid uległa. Poszła na to spotkanie. Miała posprzątać w jakiejś restauracji po remoncie. Mogła zarobić 400 zł. On tam ją skrzywdził. To było 7 marca.
DB: Czy po tym dniu jeszcze rozmawiali?
JS: 8 marca Krystek wysłał Ani różę. Taką emotikonkę, na jednym z komunikatorów. Ania nigdy na tę wiadomość nie odpisała. Posprzątała swój pokój. Wyszła na spacer. Nie wróciła.
DB: Tak jak powiedziała Pani na początku – Ania zasługuje na prawdę?
JS: Tak, dlatego jeśli ktoś naprawdę chce stworzyć o niej film, wziąć na tapet Zatokę Sztuki – proszę bardzo. Ja poświęcę swój czas, opowiem wszystko raz jeszcze. Tylko niech inspiracją do tego nie będzie ta książka. Książka pełna bzdur, pełna kłamstw.
DB: Czy jest coś, co mogłoby Pani zapewnić względny spokój? Czy da radę zapomnieć?
JS: Zapomnieć się nie da. Ale chciałabym, że ci wszyscy ludzie odpowiedzialni za skrzywdzenie mojej córki i innych dziewcząt ponieśli karę. By już nigdy więcej nikt przez nich nie musiał płakać.