Z polskiego rynku znikają firmy taksówkarskie. Jak podaje Rzeczpospolita (za wywiadownią gospodarczą Dun&Bradstreet), w ubiegłym roku swoją działalność zamknęło 850 firm.
Jak przewidują, likwidacja firm taksówkarskich utrzyma się, a na jesień tego roku liczba takich przedsiębiorstw spadnie poniżej 50 tys. Jak grzmią eksperci, tak małej liczby jeszcze nie było
Marcin Moczyróg, dyrektor generalny Ubera na Europę Środkowo-Wschodnią w rozmowie z Rzeczpospolitą wyjaśnia, że branża taksówkarska w ostatnim roku przeszła sporo zmian, zwłaszcza tych które dotyczą bezpieczeństwa i komfortu pasażerów, które mogą słono kosztować firmę.
Wiele z nich jest bardzo potrzebnych i pomoże w podnoszeniu bezpieczeństwa i komfortu podróży, ale skutki niektórych będziemy odczuwać przez kolejne miesiące, jeśli nie lata
– wyjaśnia.
Taksówki droższe i trudniej dostępne. Tak będzie w 2024 roku?
Jak podaje gazeta, deficyt kierowców to największe wyzwanie dla branży.
„Pod koniec ubiegłego roku liczba kierowców korzystających z aplikacji Uber, w porównaniu z czerwcem 2023 r., a zatem na przestrzeni zaledwie pół roku, spadła o ponad 10 proc. Zdaniem ekspertów pokazuje to, jakiego kierunku zmian możemy się spodziewać w 2024 r., tym bardziej że liczba przewozów nieustannie rośnie (od czasu pandemicznego załamania rynku).
Firmy będą chciały uzupełnić swoją flotę, dlatego będą musiały oferować konkurencyjne wynagrodzenie, co odbije się na cenach taksówek.
Nie boję się powiedzieć, że rok 2024 będzie rokiem kierowców. Po pierwsze dlatego, że wszystkie platformy będą się starały ich pozyskać, a będzie to trudniejsze ze względu na nowe wymogi, jak m.in. konieczność wymiany prawa jazdy na wydane w Polsce. Po drugie dlatego, że ta sytuacja odbije się na zarobkach kierowców – będą zarabiać więcej
– wylicza Marcin Moczyróg.
Te samochody są najmniej awaryjne. Wśród nich są nawet 10-letnie modele