W ostatnim czasie popularny tiktoker i youtuber, MrKryha przyjechał do Gdyni, gdzie na prośbę swoich widzów sprawdził jedno z takich miejsc owianych prawdziwą legendą, czyli – jakżeby inaczej – pizzerię „Gdynianka”. Swoją wizytę skwitował krótko, słowami: „Zrozumiałem fenomen tej pizzy”.
Kto zachwycił się naszą Gdynianką?
MrKryha to zresztą nie jedyny influencer, który tworzy swoje treści zahaczając o słynny lokal przy Świętojańskiej – grubego placka spróbował też niedawno Książulo, kolejny amator nietypowych posiłków, którego kanały w sieci subskrybuje średnio po kilkaset tysięcy osób. „Będąc w Trójmieście, nie mógłbym nie skusić się na Gdyniankę, czyli kultową pizzę” - mówi w swoim wideo z listopada tego roku, zapowiadając test słynnego placka w parku na Kamiennej Górze.
Jeszcze wcześniej, bo w zeszłym roku z gdyńską legendą zmierzył się też Maciej je – jeden z najpopularniejszych gastro-recenzentów na polskim YouTube (ponad 280 tysięcy subskrybentów). I choć gdyński „comfort food”, jak w ostatnim czasie zwykło się mówić o nostalgicznych posiłkach akurat nie zrobił na nim większego wrażenia, to… legenda i tak niesie się dalej. O „Gdyniance” słyszą kolejne setki osób, które najprawdopodobniej niesione viralową popularnością tego lokalu kiedyś same sprawdzą, jak smakuje gdyńska pizza.
Polecany artykuł:
Pizza, której próbował niemal każdy gdynianin. Na czym polega fenomen Gdynianki?
Skąd zainteresowanie vlogerów i influencerów tak tradycyjnym w swojej formie miejscem? Odpowiada sama właścicielka, która już od kilkudziesięciu lat osobiście czuwa nad tym, żeby w „Gdyniance” nic się nie zmieniało.
Bo to właśnie niezmienność wydaje się główną receptą na sukces. We wnętrzu lokalu czas się zatrzymał, ale, co ważne, zatrzymał się też w menu. Pizza smakuje tak samo, jak smakowała i w latach 80., a nieco starszym gdynianom sam jej zapach przywodzi na myśl beztroskie lata dzieciństwa. Nie brakuje sytuacji, w których właścicielka zza lady widzi te same osoby, ale zamiast ledwo sięgać do blatu, jak przed laty, bywają już wyżsi niż obite boazerią sklepienie.
I chociaż dziś gastronomia w Gdyni ma znacznie więcej do zaoferowania, a w samym centrum znajdziemy kuchnie dosłownie ze wszystkich stron świata, to i tak nie brakuje osób, które regularnie tutaj wracają. Po to, żeby za symboliczną jak na dzisiejsze standardy kwotę posmakować wspomnień lub – tak jak internetowi twórcy – skonfrontować miejską legendę z własnymi kubkami smakowymi.
„Gdynianka” jako pizzeria działa od 1987 roku, przedtem była tutaj ciastkarnia. Prowadził to pan, który był tutaj od lat, a kiedy zmarł, przejął to mój tata. Później, kiedy tatuś zmarł, mama prowadziła tutaj cukiernię, też nazywała się „Gdynianka”, więc nazwa została od początku taka, jaka była
– wspomina Elżbieta Malinowska, właścicielka „Gdynianki”.
Gdynianka to pizzeria z historią
Historia tego miejsca jest też po prostu… gdyńska. Wywodzi się z dobrych, rzemieślniczych tradycji rodzinnego cukiernictwa, ale jednocześnie pojawia się też motyw okna na świat. To, czego inne polskie miasta kilkadziesiąt lat temu, zza żelaznej kurtyny mogły zazdrościć Gdyni – kontaktu z zachodem, zaowocowało przywiezieniem do kraju przez jednego z gdynian pomysłu na zupełnie nową działalność, czyli wypiekanie pizzy. Mąż pani Elżbiety, który był marynarzem, inspirację najprawdopodobniej zaczerpnął z wizyty za oceanem. Pomysł zatem był, rynek wówczas też już się tworzył, bo klienci u progu lat 90. ubiegłego stulecia w gastronomii szukali już coraz częściej czegoś więcej, niż tylko klasycznych zapiekanek na bułce. Pozostało już tylko stworzyć produkt, a to okazało się sporym wyzwaniem, bo mowa o jednym z pierwszych miejsc w Polsce, które zaczęły sprzedawać swoją wersję włoskiego placka, zatem trzeba było pracować u podstaw.
Mój mąż był projektodawcą, żeby tu otworzyć pizzerię, bo nie było ich wówczas dużo. Były chyba tylko dwie pizzerie, jedna na Placu Kaszubskim, druga – nasza. Ponieważ mąż pływał, obracał się trochę po świecie, tak sobie wymyślił, żeby to poprowadzić. Przepis na pizzę, przepis na sos, to wszystko tworzyliśmy sami i tak wyszedł u nas taki „placek drożdżowy”, jak to mówią. To tylko i wyłącznie nasz przepis, który powstawał metodą prób i błędów
– wyjaśnia pani Elżbieta.
Menu Gdynianki to przepis na sukces!
I, co najważniejsze, praktycznie do dziś receptura pozostała taka sama. Ktoś, kto ostatni raz zajrzał tu w latach 80. lub 90., dziś mógłby mieć istne deja vu. Wystrój „Gdynianki” pozostał w podobnej formie, bo nawiązuje do wspomnień jej starszych klientów. Menu – ulegało modyfikacjom, zmieniały się też rzecz jasna ceny, ale nadal dostaniemy tutaj taką samą cebulową lub pieczarkową na grubym, mocno wypieczonym cieście, z sosem pomidorowym polewanym na wierzch składników, a w powietrzu unosi się silny aromat drożdżowego wypieku i sera.
Jeżeli coś idzie dobrze i smakuje, to po co coś w tym zmieniać. To taka moja zasada i wydaje mi się, że jest to słuszne
– mówi Elżbieta Malinowska.
Klient, który przychodzi po raz kolejny dostaje to samo, co ileś lat temu, to prosty sposób na sukces. Technologia produkcji jest oparta na czystym rzemiośle, nic innego tutaj nie ma. To tradycyjne ciasto drożdżowe, to nie to samo, co pizza włoska, która jest na cienkim cieście
– dodaje Ireneusz Gajewski, który pracuje w „Gdyniance” od 1991 roku i zna charakterystyczną pizzę od podszewki.
Miejsce zawieszone w czasie i przestrzeni
Mijały lata, a pizza na grubym cieście zapadała w pamięci kolejnych klientów. Gdy nadeszła epoka internetu, wieści o nietypowej, jednej z pierwszych w regionie pizzerii siłą rzeczy zaczęła nieść się jeszcze dalej.
Dziś „Gdynianka” to mała legenda, bo zna ją kilka pokoleń mieszkańców i ciągle pojawiają się kolejni. Media społecznościowe sprawiły, że miejsce – napędzane właśnie recenzjami popularnych twórców – w zasadzie dostało kolejne życie. Bywają dni, w które przed otwarciem na ulicy ustawia się kolejka chętnych. I to wszystko pomimo silnej lokalnej konkurencji wypiekającej włoską pizzę, braku opcji na dowóz przez popularne aplikacje, a jeszcze do niedawna nawet braku możliwości płatności kartą. W tym przypadku wygrywa po prostu nietypowy produkt i jego tradycja.
Niektórzy mówią, że „Gdynianka” to nawet stan umysłu, jeżeli chodzi o restauracje. To miejsce zawieszone w czasie i przestrzeni. Od 1987 roku wystrój wnętrza podlegał niewielkim zmianom, receptura pizzy jest cały czas ta sama i nie jest to zwyczajna pizza. Na mapie Polski, obok takich lokali jak szczecińskie „Piccolo” albo słupski „Poranek”, jest to jedna z pierwszych takich autorskich pizzerii, która w sposób indywidualny podeszła do tego włoskiego placka. W tygodniu cały czas są tam tłumy. Zawsze zabieram turystów czy znajomych, którzy pierwszy raz przyjeżdżają do Gdyni właśnie na „Gdyniankę” i faktycznie, jest taka opinia, że drugiego takiego dania nie ma. (…) Morskie opowieści, które przewijają się tutaj przez gastronomię to ważny element. Element, można by powiedzieć, przedsiębiorczości, bo stoi za nim chociażby cała historia pozyskania pieca, który najpierw stał w Gdańsku, a od 1987 roku to jest ten sam piec, regularnie czyszczony. Nie było żadnego pójścia w nowoczesność, to jest cały czas szacunek dla odbiorcy, który przychodzi i wie, czego oczekuje
– mówi Michał Miegoń, Muzeum Miasta Gdyni
Co dalej z „Gdynianką”? Pomimo tego, że gastronomia w całym kraju przeżywa aktualnie trudny czas i boryka się z rosnącymi kosztami, lokal na razie nie narzeka na zainteresowanie. Jak zapewnia jego właścicielka, będzie wypiekać tradycyjną pizzę rodem z Gdyni, według rodzinnej receptury, dopóki tylko starczy sił.