Mówi się, że pijani kierowcy jeżdżą od krawężnika do krawężnika. Co się jednak dzieje, gdy krawężników nie ma? Lądują w rowie - tak było i tym razem. Samochód zawisł, ale kierowca się nie poddawał. Dopiero funkcjonariuszki przekonały pijanego kierowcę, by wysiadł z auta.
Polecany artykuł:
47-latek kierował autem będąc pod wpływem alkoholu i wpadł do rowu. Mężczyzna miał 2,7 promila i mimo wyraźnego upojenia nie widział w swoim zachowaniu nic złego. Na miejscu interweniowały strażniczki miejskie, które wezwały patrol policji i zapobiegły dalszej jeździe pijanego kierowcy.
- pisze Straż Miejska w Gdańsku.
Tylna część auta była uniesiona, a przód znajdował się w rowie melioracyjnym - taką sytuację zastały strażniczki podczas patrolu około godizny 9:00. W środku auta, za kierownicą siedział mężczyzna. Miał mętny wzrok i była od niego wyczuwalna woń alkoholu. Na podłodze zalegała duża liczba puszek po piwie i butelka po wódce.
Z jego relacji wynikało, że podróżował razem ze swoją partnerką. Podczas jazdy pokłócili się i kobieta wysiadła, a on kontynuował jazdę. W pewnej chwili stracił panowanie nad kierownicą i zjechał z drogi. Mężczyzna w swoim zachowaniu nie widział nic niestosownego. Zadeklarował również, że ma zamiar kontynuować jazdę, jak tylko ze znajomym wypchnie samochód z rowu
- czytamy.
Strażniczki odebrały mężczyźnie kluczyki i nie mógł już ruszyć w dalszą drogę. Po przyjeździe policji badanie alkomatem wykazało wynik 2,7 promila. Za jadę w takim stanie grożą 3 lata pozbawienia wolności.
GALERIA: Park Leśny w Oksywiu, ścieżka