Samo znalezisko z początku nie wzbudziło wielkiego zainteresowania. Z dna wyłowiono iPhone'a - takich przypadków jest stosunkowo dużo, jednak zazwyczaj urządzenia nadają się jedynie do wyrzucenia. Tym razem jednak historia miała swój ciąg dalszy.
Jak podaje portal dobreprogramy.pl: Klub Four Lakes to grupa nurków, którzy kilka razy w roku eksplorują dno amerykańskiego jeziora Mendota w poszukiwaniu zanieczyszczeń. W ich ręce w majowym połowie trafił iPhone. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że telefon udało się uruchomić i znów trafił do właścicielki.
iPhone rok leżał na dnie jeziora - wrócił do właścicielki
Zazwyczaj, gdy grupy poszukiwawcze odnajdą sprzęt elektroniczny starają się go uruchomić i oddać właścicielowi. Tak było też tym razem, chociaż. Telefon osuszono i naładowano, a po uruchomieniu, wspólnie z policją udało się dotrzeć do właścicielki.
Jak się okazało iPhone należał do studentki lokalnego uniwersytetu Ellie Eisenberg. Zgubiła go latem 2022 roku podczas wyprawy łódką na wodach jeziora.
Telefon po roku trafił do właścicielki
Historia wydaje się nieprawdopodobna, to cud, że telefon tak długo leżał w wodzie i wciąż działa. Nie jest znany model telefonu, ale stopień wodoodporności najnowszych iPhone’ów to IP68. Pozwala to na wytrzymanie pod wodą w pełni sprawnego sprzętu przez 30 minut. Ten egzemplarz wytrzymał rok i jest wciąż sprawny.