Wydaje się, że pasja do robótek ręcznych to zajęcie dla babć. Nic bardziej mylnego! Sięgają po to coraz częściej młodzi ludzie, a dzięki pracy rąk powstają bardzo praktyczne rzeczy. U podstaw tego wszystkiego jest dbałość o planetę realizowana przez zero waste z włóczek i guziczków. A efekty pracy jadą na ukraiński front.
Baba z Wrzeszcza pomaga ukraińcom
Była planistką miejską w Gdyni, bo z wykształcenia jest architektką. Od niedawna zajmuje się konsultacjami społecznymi w ramach własnej działalności. Ale od kilku lat Martyna Nagórska, bo o niej mowa, to przede wszystkim Baba z Wrzeszcza. Jak pisze o sobie: zajmuje się rękodziełem i upcyklingiem.
Z potrzebą dziergania siatek wyszła Ola Kamińska z fundacji Zupa na Monciaku. Oni co miesiąc jeżdżą z darami na Ukrainę, przywieźli mi stamtąd siatkę na wzór, a teraz co miesiąc zabierają ze sobą nasz urobek z warsztatów. Siadamy przy herbacie i drożdżówce w polsko - ukraińskiej ekipie osób w różnym wieku i wspólnie pracujemy. Zapraszamy, by do nas dołączyć. Można dziergać, albo ciąć tkaniny na paseczki i wiązać je na siatkach. To bardzo relaksujące zajęcie. Zachęcam też, by przynosić ze sobą włóczki i materiały. Zwłaszcza te pierwsze są teraz bardzo potrzebne. Włóczki można przynieść także w postaci starego swetra, czy szalika. Sami je sprujemy i przetworzymy. Jeśli nie do dziergania siatek, posłużą dziewczynom z Ukrainy do robienia skarpet, które też pojadą do ich kraju.
- tłumaczy Martyna Nagórska vel. Baba z Wrzeszcza.
Wykonanie siatki maskującej nie jest trudne: każda para rąk i każdy kawałek materiału się przyda.
Kiedyś takie pudło z włóczkami, nićmi, kłębkami wełny i kawałkami materiałów było w każdym domu. W wielu było też specjalne miejsce: pawlacz. Dziś to relikt przeszłości, ale nie dla Baby z Wrzeszcza. Ona chętnie przygarnia wszelkie materiałowe skrawki, guziczki i inne - daje im prawdziwe życie, by nie zawalały domowych szaf lub nie trafiły na śmietnik.
Babo z Wrzeszcza, przekazujemy ogromną wdzięczność od ukraińskich żołnierzy, którzy otrzymali siatki maskujące na hełmy z tych Twoich gdańskich skarbów, pawlaczowych resztek. To, że są ręcznie robione ma dodatkową wartość- wie każdy kto dostał w życiu coś wykonanego ręcznie, z troską, z myślą o Tobie. Trochę cieplej na żołnierskim sercu w mrozie. Skarpetki ręcznie robione- ukłony od marznących w wioskach bez prądu cywili. Bardzo bardzo dziękujemy
- to słowa podziękowania od wolontariuszy Zupa na Monciaku. To oni zawożą dary na Ukrainę.
Swoją pasję realizuje na co dzień tworząc z włóczek różne cuda - nie tylko dla wojska. Powstają słodkie babeczki, ubrania. "Coś z niczego", albo z czegoś co ktoś przez lata skrzętnie przechowywał. Do Baby z Wrzeszcza trafiają często całe zbiory pasmanterii po zmarłych babciach.
Na co dzień Baba z Wrzeszcza działa w swojej pracowni. Przygarnia chętnie wszelkie materiały, bo za cel stawia sobie uratowanie ich przed śmietnikiem. Każdy guziczek jest dla niej cenny. Na profilu Baba z Wrzeszcza pokazuje, co można zrobić z tych resztek. Jak mówi: nawet nie dlatego, żeby ktoś sam je przerobił, bo nie każdy ma do tego talent i cierpliwość, ale żeby pokazać, że pewnych rzeczy nie trzeba wyrzucać, że to, co dla nas może być śmieciem, dla kogoś innego może być cennym materiałem, z którego można coś wyczarować.
Każdy do jej pracowni może oddać:
- tkaniny (ale nie ubrania!),
- włóczki i włóczkowe wyroby nadające się do prucia,
- nici wszelkiego rodzaju, w tym do haftowania (muliny, kordonki itp.),
- pasmanteria: tasiemki, zamki błyskawiczne, guziki itp.
- igły, szpilki, miarki i nożyczki krawieckie, tamborki, naparstki, druty, szydełka
- maszyny do szycia.
Można mieć pewność, że nic się nie zmarnuje i wszystko zostanie dobrze wykorzystane.