Krzysztof Drozd z Rumi lodowatej wody się nie boi! I miał wiele okazji do tego, aby to udowodnić. Najlepszym dowodem na to jest rekord Polski na najdłuższy łączny czas przebywania w lodowatej wodzie w ciągu 24 godzin.
Spędził w bali równą liczbę 6 godzin. Jak to w ogóle możliwe?
Jak zaznacza w rozmowie z naszymi dziennikarzami Krzysztof Drozd, pomimo śnieżycy i silnego wiatru, no i oczywiście lodowatej wody, pierwsze niemalże 12 godzin upłynęło w zawrotnym tempie i w miarę „łatwo”.
Ogromne wsparcie kibiców, którzy byli z nami przez większość dnia, rozmowy, żarty w dużej mierze spowodowały, że czas upłynął szybko. Najtrudniejsza była noc. Czas mniej więcej, pomiędzy 2:00-5:00. Pojawiło się zmęczenie spowodowane długotrwałymi drżeniami mięśniowymi i brakiem snu. Wtedy pomogła automatyzacja czynności i powtarzalność. Umysł odpuścił całkowicie.
- tłumaczy mieszkaniec Pomorza.
Jak wyglądało bicie rekordu?
Jak czytamy na oficjalnej stornie biura rekordów, próba ustanowienia Rekordu Polski miała miejsce w urokliwym Nowym Folwarku na Skraju Lasu we Wrześni, niedaleko Poznania. Uczestnicy mieli wydzieloną specjalna strefę w rogu strefy morsowania na terenie folwarku. Na środku stała wielka bala z wodą o temperaturze około 1 stopnia Celsjusza. Obok – bala z ciepłą wodą, dzięki której uczestnicy mogli stopniowo ogrzewać swoje ciało po wyjściu z zimnej bali.
Polecany artykuł:
Jak czytamy, pierwszy raz śmiałkowie zanurzyli się w lodowej bali 11 marca o godzinie 9.00, a ostatni – 12 marca o godzinie 9.00. Tym razem Rekord Polski przypadł ex aequo czterem osobom, ponieważ każdy z uczestników spędził w bali równą liczbę 6 godzin. Katarzyna Szeniak, Przemysław Solich, Valerjan Romanovski i Krzysztof Drozd mogą chwalić się szczytnym tytułem Rekordzisty Polski wśród swoich znajomych morsów - podaje biuro zawodów.
Każdy z nas osobno ma przed sobą 36 wejść do lodowatej wody przez 24h, każde wejście po 10 minut, a później 30 minut na dogrzanie organizmu. Za każdym razem inna perspektywa i punkt widzenia. Kiedy wchodzisz po raz kolejny, po każdym wejściu odkrywasz coś, czego nie wiedziałeś wcześniej, bo w samym sobie docierasz tam, gdzie dotąd jeszcze nie byłeś. Pojawiają się pytania i odpowiedzi. I ten monolog wewnętrzny przed, w trakcie i po każdej kolejnej 10 minutowej serii. Zaczynasz zdawać sobie sprawę, czy to twój umysł kieruje i rządzi tobą? Czy to ty kierujesz nim i masz nad nim kontrolę? Czy to może on faktycznie kontroluje ciebie? Warunkowanie umysłu w moim przypadku odegrało w tym wyzwaniu kluczową rolę. Swego rodzaju przekonywująca rozmowa ze swoją „głową”, zwłaszcza w początkowej fazie wyzwania (kilku pierwszych sekwencji) przyniosła dobre rezultaty.
- wyjaśnia nam rekordzista.
Jak dodaje Krzysztof Drozd z Rumi, "piękne w tym wyzwaniu było to, że nie opierało się ono na jakiejkolwiek rywalizacji, ani walce, kto lepszy, kto dłużej, tylko na współpracy, wsparciu, wzajemnej motywacji. Stworzyliśmy czteroosobowy zespół osób pozytywnie zakręconych na punkcie zimna, w którym wszyscy razem i każdy osobno, miał osiągnąć jeden wspólny cel".
Jak się przygotować do takiego wyzwania?
Jak tłumaczy nam Krzysztof Drozd, Od trzech lat systematycznie praktykuje ekspozycję na zimno. Ma za sobą kilka startów w zawodach pływania zimowego, którego jest adeptem, jak również dwukrotny udział w Mistrzostwach Polski w morsowaniu z satysfakcjonującym dla niego wynikiem. "Zimno jest dla mnie fascynującym narzędziem zgłębiania wiedzy o sobie samym i o swoich słabych i mocnych stronach. Wziąłem udział w ustanowieniu rekordu chcąc poznać potencjał, możliwości i ograniczenia (mentalne i fizyczne) swojego organizmu, jak również obalić pewnego rodzaju powszechne przekonania dotyczące obcowania z zimnem. Pokazać tym samym, że każda przeciętna osoba (oczywiście z pewnym przygotowaniem) jest w stanie zrobić coś, co pozornie jest nie do zrobienia" - dodaje.