Została ukarana grzywną w wysokości 1 878 dolarów australijskich, czyli około 5 tysięcy złotych i gdy usłyszała o karze, była w prawdziwym szoku. Nic nie kupiła na lotnisku, nie wpadła w żadne tarapaty - taki skutek odniosła rutynowa kontrola. Okazało się, że przed podróżą nie dowiedziała się o jednaj rzeczy i tysiące kosztował ją błąd w oświadczeniu. Problemem okazał się drobiazg wręczany pasażerom linii lotniczych.
Polecany artykuł:
Gdybym wiedziała, że robię coś złego, wyrzuciłabym to
- pisze Lays Laraya.
Lays Laraya jest blogerką podróżniczą, która w sieci posługuje się pseudonimem Skywardsfreak. Podróżując z Kataru do Australii wylądowała w Perth z różą w dłoni. Kwiat dostała wcześniej od Qatar Airways. Nie chciała chować go do bagażu, żeby się nie zniszczył, nie wiedziała jednak, że posiadanie róży powinna zgłosić i wpisać w kartę pasażera.
Nie zadeklarowała róży w rubryce dotyczącej roślin na karcie pasażera, bo nie wiedziała, że musi to zrobić. "Nie przyszło mi do głowy, że róża należy do kategorii roślin, których będą szukać. Zaznaczyłam "nie" i ostatecznie to było ich oskarżenie" – opowiada podróżniczka. Skonfiskowano jej dodatkowo telefon i paszport, a bagaż został przeszukany.
Kwiaty stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa biologicznego Australii, ponieważ mogą przenosić gatunki inwazyjne, roztocza i mszyce. Australijski Departament Rolnictwa, Rybołówstwa i Leśnictwa stwierdził, że niezgłoszenie towarów, o których wiadomo, że stanowią zagrożenie, stanowi poważne ryzyko dla kraju.
Australia ma jedne z najsurowszych przepisów dotyczących bezpieczeństwa biologicznego na świecie, a rośliny muszą być zawsze zgłaszane.
"nigdy nie róbcie tego, co ja zrobiłam" apeluje do swoich followersów. Grzywna, którą została ukarana dotyczy fałszowania karty pasażera - zaświadczania nieprawdy.