Pan Robert przygotował dla czteroosobowej rodziny dwa pokoje. Do ich dyspozycji jest także łazienka i wspólna kuchnia. Gdy oni jeszcze śpią, odpoczywają – sąsiedzi dosłownie wrzucają piąty bieg.
- Trafiają do mnie kartony jedzenia. Ktoś inny przyniesie zaraz ubrania dla dzieci zabawki. Jeszcze inny sąsiad piecze chleby, by rodzina mogła zjeść ciepłe pieczywo na śniadanie - dodaje pan Robert.
Na przyjęcie pod swój dach uchodźców zdecydował się także pan Mariusz Iwański.
- Zaczęło się od tego, że pojechałem do Przemyśla. Stamtąd udało mi się zabrać troje rodzeństwa i jednego Turka, który akurat przebywał na Ukrainie w celach turystycznych. Rodzinę z Ukrainy przetransportowałem na granicę z Niemcami. Turek jest obecnie u mnie; czeka na lot do swojego domu - zaznacza pan Mariusz.
To jednak nie koniec gości w domu pana Mariusza. - Obecnie czekam na dwie rodziny z dziećmi. Wiem, że nie dotarli oni jeszcze do granicy. Jesteśmy przygotowani na to, by ich ugościć. Sam mam trójkę małych dzieci. Do tego wiem, że sąsiedzi również udostępnili pokoje w swoich domach. Niebawem więc, na jednej naszej ulicy zamieszka kilkanaście osób z Ukrainy - zaznacza Iwański.
Pierwsi uchodźcy zameldowali się także w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym przy ul. Energetyków 13 A w Gdyni. Jak informuje Agata Grzegorczyk z gdyńskiego magistratu – jest to 38 osób.
- W schronisku przygotowaliśmy w sumie 132 miejsca. Kryzysowe zakwaterowanie będzie wkrótce także realizowane w halach Gdyńskiego Centrum Sportu. Jeśli się okaże, że i ta baza to za mało w stosunku do ilości napływających obywateli Ukrainy – miasto uruchomi dodatkowe miejsca - dodaje Grzegorczyk.
ONZ poinformowała, że od wybuchu wojny już ponad 100 tys. Ukraińców porzuciło swoje miejsca zamieszkania.