- Strzelają w auta. Strzelają nawet w auta, gdzie są dzieci. Nie ma szans na ucieczkę. Już za późno - mówi pani Tetiana.
Mieszkanka Gdyni od dwóch dni nie ma kontaktu ze swoim bratem. - Brat mieszka pod Kijowem. Ostatni raz dzwonił do naszej mamy w niedzielę. Mówił, że jest problem z prądem, gazem. Co teraz się z nim dzieje, nie wiem - mówi kobieta.
Dużym problemem jest także dostępność produktów w sklepach. - Kończą się dostawy. Zaczyna brakować chleba, mąki. Są bardzo duże kolejki - dodaje Anna Maliniecka, mieszkanka Charkowa, która została w mieście ze swoją czteroletnią córką i matką.
We wtorkowy poranek Rosjanie ostrzelali centrum Charkowa. Według ukraiński mediów - zginęło 11 osób; 40 zostało rannych.