Film

Film „Złoto Bałtyku” jest kręcony w Gdańsku. Byłam na planie i rozmawiałam z aktorami [GALERIA]

W Gdańsku powstaje film o kolejnych przygodach detektywa Bruna i 10-letniego Oskara. Ta familijna opowieść zaciekawi nie tylko najmłodszych widzów, ale też ich rodziców i dziadków. Wyczekujcie premiery, a tymczasem mam dla Was wywiady, które przeprowadziłam z aktorami.

„Złoto Bałtyku” to kontynuacja przygód detektywna Bruna. Jak czytamy w notce prasowej, 10-letni Oskar i sławny aktor Bruno planują wspólne wakacje nad polskim morzem. Oskar odnalazł na strychu tajemniczy plan architektoniczny i jest przekonany, że to mapa wskakująca drogę do prawdziwego skarbu. Wierzy, że Bruno pomoże mu rozwiązać zagadkę. Sprawy jednak nieoczekiwanie komplikują się, gdy aktor otrzymuje propozycję zagrania życiowej roli w hollywoodzkim hicie. Postanawia odwołać wakacje i wyjechać do Ameryki. Być może na zawsze. Oskar, wraz ze swoją przybraną siostrą Patrycją, obmyślają szalony plan, aby zatrzymać Bruna w kraju.

Zdjęcia do filmu realizowane są m.in.: w Gdańsku i to tu byłam na planie, gdzie mogłam porozmawiać z aktorami.

Piotr Głowacki ponownie wciela się w postać Bruna. Aktor przyznał, że choć postać, którą gra nie ma wiele wspólnego z nim samym, to inspirację czerpie z przygód i doświadczeń swoich i swoich znajomych aktorów. Czy charakter głównego bohatera ulegnie zmianie w nowym filmie, bo w pierwszej części widzowie nie do końca mogli go polubić. Wydawał się być egoistyczny i zapatrzony w siebie.

Na pewno Buno podjął wyzwanie zmiany, ale wiadomo zmiana w tym wieku nie przychodzi łatwo i są rzeczy zwłaszcza związane z pozycją zawodową, które w nim wołają go do osiągnięcia sukcesu, przykucia uwagi. Czasem brakuje tej uwagi, kiedy się rezygnuje, schodzi się z piedestału i próbuje się poszukiwać jej gdzieś indziej. Więc to też jest o tym opowieść. Bruno będzie poszukiwał miłości czy ekwiwalentu miłości. A charakterologicznie jest to człowiek, więc zmienia się jednocześnie pozostając sobą

powiedział mi Piotr Głowacki.

„Detektyw Bruno” oraz „Złoto Bałtyku” to opowieści o poszukiwaniu skarbu, lecz dobrze wiemy, że to nie skarb znaleziony na końcu filmu był celem samym w sobie. W pierwszej części to odnalezienie przyjaźni okazało się być tym, do czego dążyli zarówno Bruno jak i Oskar. A co jest największym skarbem w realnym życiu Piotr Głowackiego?

Z jednej strony dom, rodzina, dzieci są moim skarbem największym. Może to zabrzmieć trywialnie, ale taka jest prawda. Ze strony filozoficznej skarbem samym w sobie jest możliwość istnienia i świadomości tego, że się jest i rozwijania się w cudownym świecie. Ja myślę, że cała moja sztuka jest próbą znalezienia tego. Tak jednym słowem, to chyba ta tajemnica. To, że mamy jakąś szansę zetknięcia się z tajemnicą

– wyznał aktor.

Nie da się ukryć, że jedną z bardziej charakterystycznych ról w „Detektywie Bruno” była postać Maryśki, w którą wcieliła się Dorota Kolak. Czy nadal pozostanie tą mocną i energiczną kobietą, która ciągnie do góry Bruna?

Charakter postaci trudno zmienić i nie chcielibyśmy tego robić. Jest to postać kontynuacyjna, więc na pewno jakieś elementy musimy zachować, natomiast to o czym po rozmowie z reżyserką, chciałyśmy jeszcze opowiedzieć, to o pewnego rodzaju samotności. Maryśka nie ma dzieci, nie ma męża, więc przyjazd tej trójki młodych ludzi, jest dla niej zbawienny

mówiła mi podczas zdjęć do filmu, Dorota Kolak.

Czy to opowieść o polskich emerytach? Samotnych seniorach, którzy siedzą sami w domu?

Nie wiem, czy mogę się z Panią zgodzić, bo mam wręcz odwrotne wrażenie. Często jestem zapraszana na spotkania z emerytami, żeby z nimi porozmawiać, opowiedzieć im o mojej emeryturze. I okazuje się, że jest bardzo dużo ludzi, którzy działają cały czas. W moim odczuciu to się bardzo zmienia. Maryśka wyemigrowała z Warszawy tam gdzie chciała, na Wybrzeże. Maryśka remontuje sobie dom po dziadkach i pewnie coś sobie tutaj znajdzie w przyszłości. Ja sobie żartuję, że najchętniej oprowadzałaby tutaj wycieczki po Gdańsku.

Praca przy kinie familijnym z młodymi aktorami może nie być łatwa. Ale Dorota Kolak przekonuje, że taka praca jest niezwykle rozwijająca.

Praca z młodymi aktorami nie należy do najłatwiejszych, ale ma w sobie taką ożywczą energię. Nigdy się nie można nudzić w obecności tych młodych ludzi. A jak powiedział jeden z moich profesorów: „Jak grasz ze zwierzęciem albo z dzieckiem to, oj musisz być dwa razy lepsza i czujniejsza”. Więc coś w tym jest, że trzeba ich dobrze słuchać. Młodzi mają tą świeżość nieskażoną.

- przyznała aktorka. 

Zdjęcia są realizowane w Gdańsku, a to tutaj właśnie mieszka Dorota Kolak. Za co pokochała Gdańsk i zrezygnowała z mieszkania w filmowych miastach, takich jak: Warszawa czy Kraków? 

Za tą taką miłość do Gdańska i tą wyprowadzkę właściwie zapłaciłam bardzo długą nieobecnością w kinie, bo dopiero jak skończyłam 50 lat po raz pierwszy zagrałam w filmie. To był taki późny debiut i myślę, że on był związany z tym, że mieszkałam w Gdańsku, czyli z daleka tych centrów filmowych, czyli Krakowa, Warszawy czy też Wrocławia. Natomiast dzisiaj, kiedy kończę zdjęcia, to częste są westchnienia moich kolegów: „Oh ty to masz dobrze. Możesz iść nad morze, a tutaj jest tak pięknie”. No tak tu jest pięknie.

Jesteś świadkiem ciekawego zdarzenia w waszej okolicy? A może chcesz poinformować o trudnej sytuacji w Twoim mieście? Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy! Piszcie do nas na Facebooku lub na skrzynkę: redakcja.trojmiasto@eska.pl.

Najpiękniejsze jeziora w Pomorskiem. Te miejsca warto odwiedzić!