67-letni Leszek Ł. ze Słupska odpowiadał przed sądem okręgowym za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem swojego kuzyna, Jerzego K., do którego doszło 7 kwietnia 2020 r. Prokuratura Okręgowa w Słupsku, stawiając zarzut, ustaliła, że Leszek Ł. zadał pokrzywdzonemu w jego mieszkaniu co najmniej 240 ciosów nożem i widelcem. Spowodował u niego liczne rany głowy, szyi, pleców, pośladków oraz rąk i nóg. Jerzy K. zmarł na skutek wewnętrznego i zewnętrznego krwotoku.
Skład orzekający pod przewodnictwem sędzi Agnieszki Niklas-Bibik, po wysłuchaniu mów końcowych stron, wydał wyrok.
Sąd uznał Leszka Ł. winnego dokonania zabójstwa w zamiarze bezpośrednim, ale w afekcie, pod wpływem silnego wzburzenia, strachu, poczucia zagrożenia ze strony pokrzywdzonego, za co skazał oskarżonego na 7 lat pozbawienia wolności. Ponadto orzekł od Leszka Ł. na rzecz matki pokrzywdzonego 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia.
Spotkali się, żeby się pogodzić...
W ocenie sądu w tej sprawie stan faktyczny nie budzi wątpliwości w kwestii tego, kto zabił i co doprowadziło do śmierci pokrzywdzonego. Wiadomo też, co obaj robili w dniu poprzedzającym zabójstwo. Ustalono, że spotkali się, by się pogodzić, najpierw u Leszka Ł. potem u Jerzego K. Tam razem pili alkohol. Tam mieli przypomnieć sobie o wzajemnych pretensjach. Leszek Ł. wspomniał o drobnej kwocie, której kuzyn mu nie oddał.
Sędzia Niklas-Bibik zaznaczyła, że o tym, co działo się w mieszkaniu Jerzego K. wiadomo tylko z wyjaśnień oskarżonego. To on wskazywał, że Jerzy K. groził mu nożem i śmiercią, że był agresywny. Swojej reakcji już nie pamiętał. Nie pamiętał, jak znalazł się w swoim mieszkaniu, dlaczego ma zakrwawione ubranie. Twierdził, że zadzwonił do kuzyna, nie wiedząc, że nie żyje.
Przewodnicząca składu orzekającego, uzasadniając wyrok, podkreśliła, że nie ma dowodów na to, że oskarżony w swoich wyjaśnieniach kłamał.
Kłamstwo trzeba wykazać. Dla sądu liczą się fakty i dowody. (…) Zebrane dowody nie pozwoliły na weryfikację tych wyjaśnień. Wszystko działo się w czterech ścianach, bez świadków. Dlatego tak istotne było zabezpieczenie dowodów, w tym z czynności z udziałem oskarżonego
– mówiła sędzia.
Wskazała przy tym, że Leszek Ł., gdy został zatrzymany był rozpytywany przez policję. Sporządzone z tych czynności notatki nie zostały przez niego podpisane. Przesłuchiwany był bez prawnika. W konsekwencji sąd nie dopuścił części dowodów. Ponadto zeznania kluczowego świadka, który miał widzieć wychodzącego z mieszkania pokrzywdzonego Leszka Ł. sąd uznał za wątpliwe.
Trzy opinie psychiatryczne
W sprawie sporządzone zostały trzy opinie w zakresie stanu psychicznego oskarżonego. Tę wydaną przez wrocławskich biegłych, którzy wykluczyli niepoczytalność oskarżonego, sąd odrzucił, uznając, że w opinii weszli oni w kompetencje sądu. Wziął pod uwagę opinię szczecińskich biegłych, którzy uznali, że Leszek Ł. miał zniesioną poczytalność, gdy zadawał ciosy oraz biegłych ze Starogardu Gdańskiego, którzy ocenili, że był poczytalny, ale działał w stanie silnego wzburzenia. Sąd uznał, że obie ze sobą korelują.
W ocenie sądu oskarżony w odpowiedzi na agresję kuzyna miał prawo podjąć obronę konieczną. Przy czym sędzia Niklas –Bibik podkreśliła, że reakcja oskarżonego była niewspółmierna. Zadał ponad 240 ciosów, choć większość spowodowała rany powierzchowne.
Emocje wywołane strachem u oskarżonego nie pozwalały na kontrolowanie i racjonalizację swojego zachowania. Sąd uznał, że oskarżony działał w trakcie silnego wzburzenia. Wymierzona kara 7 lat pozbawienia wolności to kara sprawiedliwa
– powiedziała sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura chciała dożywocia za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Obrona wnosiła o uznanie oskarżonego za niepoczytalnego.