Widzieliście netflixowe Śnieżne bractwo? Wejherowianin poczuł to samo, co bohaterowie serialu

i

Autor: Karol Strelau

podróże

Widzieliście netflixowe „Śnieżne bractwo”? Pomorzanin poczuł to samo

2024-01-18 11:25

Mordercze treningi w ekstremalnie trudnych warunkach i hartowanie organizmu w skutych lodem akwenach. Tak Karol Strelau z Wejherowa przygotowywał się do zdobycia czynnego wulkanu w Ekwadorze. Sprawdźcie, czy jego wysiłek nie poszedł na marne.

Jeszcze w Polsce walczył z ograniczeniami swojego organizmu kilka miesięcy. Mroźna i śnieżna zima w tym przypadku była dla niego sprzymierzeńcem. Wszystko po to, by na początku stycznia zmierzyć się z wejściem na liczący 5790 m.n.p.m wulkan Cayambe w Ekwadorze.

Kraj dwóch skrajnych klimatów

Wejherowianin relacjonuje swoją wyprawę na swoich mediach społecznościowych. Od wielu dni opowiada najpierw o przyjeździe i aklimatyzacji w Ekwadorze, a następnie o trudach wspinaczki.

Pogoda zmienia się tam jak w kalejdoskopie. Ciepłe okołorównikowe państwo, w miarę wspinaczki w wyższe partie gór, zmienia się w prawdziwą krainę lodu. Z czym mierzyć musi się wejherowianin, najlepiej porównać można do katastrofy samolotu ze sportowcami w Andach w 1972 r. O dramacie rozbitków opowiada bijąca rekordy popularności netflixowa produkcja „Śnieżne Bractwo”.

Rzecz jasna, Karol Strelau nie jest, jak bohaterowie dramatu, bez środków do życia i pozbawiony jakiegokolwiek wsparcia z zewnątrz. Niemniej warunki pogodowe, z jakimi musi się mierzyć z pewnością są zbliżone do tych sprzed 50 lat.

Udało się czy nie?

Pomimo porywistego wiatru i silnego mrozu wejherowianin wraz ze swoim teamem wspiął się na liczący 5790 metrów nad poziomem Morza Andyjskiego wulkan Cayambe w Ekwadorze. Droga na szczyt prowadziła po oblodzonych niemal pionowych ścianach, które pokonać można było jedynie przy użyciu specjalistycznego sprzętu.

Zobacz fotorelację z wyprawy na jeden ze szczytów And (Galeria):

Nie ma widoczków. Jest katastrofa pogodowa. Ale szczyt jest nasz. Lodowa ściana 1000 metrów, lodowiec pocięty szczelinami, wiatr naprawdę mocny. Lód pokrywający wszystko i mrozik. Normalny człowiek siedzi pod kołderką, a ja o 7.30 melduję się na szczycie Cayambe 5790, czyli znowu troszkę wyżej. Było wyjątkowo ciężko. 

- relacjonuje Karol Strelau.

Wyprawa do Ameryki Południowej nie była pierwszym kontaktem wejherowianina z kilkutysięcznikami. Wcześniej wspinacz z Wejherowa miał okazję sprawdzić się choćby w Himalajach, gdzie w 2018 roku wspiął się na Ama Dablam.