– Do klas pierwszych przyszło 247 dzieci. Do klas drugich 212, a do klas trzecich 149. Żadna z tych grup nie przekracza 7 proc. tych, którzy normalnie korzystają z edukacji w tych właśnie klasach – mówi Piotr Kowalczuk, wiceprezydent Gdańska.
Podobnie sytuacja wygląda w Sopocie – tu z zajęć opiekuńczo-wychowawczych skorzystało ok. 6 proc. dzieci. - Przestrzeganie reżimu sanitarnego, dystansu powoduje, że te szkoły są inne, nie tak radosne jak dotychczas. Ale dzieci się w nich pojawiły, choć nie jest to sytuacja komfortowa ani dla samorządów, ani dla dyrektorów, a ni dla nauczycieli. Muszą oni bowiem jednocześnie realizować opiekę w szkole oraz naukę zdalną. Także rodzice pewnie nie do końca wiedzą, co oznacza sformułowanie: opieka z elementami dydaktycznymi. Brak jasnego systemu spowodował pewnie, że tylko 6 proc. sopockich dzieci z możliwości powrotu do szkoły skorzystało – dodaje wiceprezydent Sopotu, Magdalena Czarzyńska-Jachim.
Urzędnicy apelują, by rodzice przyprowadzali do szkół wyłącznie zdrowe dzieci. Przed wyjściem z domu - warto zmierzyć temperaturę.
– Pamiętajmy, by dzieciom powyżej 4 roku życia zasłaniać noc i usta. Apelujemy także by do szkół nie przynosić zbędnych zabawek. Nie ukrywajmy też jeśli przebywaliśmy na kwarantannie bądź mieliśmy kontakt z kimś, kto mógł być chory. Wszystko dla naszego dobra – tłumaczy Piotr Kowalczuk.
Od poniedziałku z konsultacji z nauczycielami na terenie szkoły mogą skorzystać także maturzyści i ósmoklasiści. W Sopocie chęć skorzystania z tej formy wsparcia zadeklarowało 15 maturzystów.