Patodeweloperka to problem, który doskwiera na dzisiejszym rynku nieruchomości. Małe, często nieustawne mieszkania są sprzedawane dla dużego zysku. Często są to mieszkania inwestycyjne, ale zagrożona kupnem takiej klitki jest również osoba, która chce takie mieszkanie mieć na własność.
Ministerstwo przyjrzy się odległościom między budynkami
Ja podaje portal Money.pl, Ministerstwo Rozwoju zapowiedziało, że nowe przepisy uregulują kwestię odległości pomiędzy budynkami, a także doświetlenia mieszkań. Resort chce również zablokować trend budowania tzw. mikroapartamentów na wynajem. Chodzi o lokale o powierzchni od kilku do kilkunastu metrów, które są obiektami usługowymi z możliwością odliczenia VAT. Jednak w rzeczywistości są one wykorzystywane jako mieszkania wynajmowane krótkoterminowo.
Waldemar Buda, wiceminister rozwoju, wypunktował najważniejsze grzechy deweloperów w komentarzu udzielonym Interii.
Nie wierzę, że uczciwi, solidni deweloperzy będą mieli coś przeciwko tym zmianom. Raczej chodzi o tych, którzy eskalowali dochód kosztem dziwactw, na które będziemy patrzyli jeszcze przez wiele lat, jak odległość pięciu metrów pomiędzy budynkami czy odległość pół metra pomiędzy balkonami oraz brak dobrego doświetlenia budynków, a także budynki w granicy czy przy drodze publicznej
- powiedział.
Mieszkania poniżej 25 mkw. pod lupą
Zdaniem Waldemara Budy, jedną z ważniejszych kwestii, którą ministerstwo rozwoju chce się zająć w pierwszej kolejności, jest taka zmiana przepisów, aby nie powstawały tzw. pseudoapartamenty, czyli lokale przeznaczone na cele mieszkalne poniżej 25 mkw. powierzchni.
Takie rzeczy wyeliminujemy. Jak ktoś będzie protestować, to tylko ci, co do tej pory kombinowali na rynku
- zaznaczył minister.
Eksperci wyjaśniają na łamach Money.pl, że nowe przepisy nie ukrócą patologii na rynku nieruchomości.
Lokale, które mają 14 czy 10 mkw. powierzchni, w praktyce są tzw. aparthotelami. Powstają, bo ktoś wydał na nie zgodę. Cała dokumentacja takiej inwestycji musiała przejść także proces akceptacji w urzędzie. Ponadto takie budynki zazwyczaj nie powstają na terenach przeznaczonych na zabudowę mieszkaniową, ale usługową. Dlatego nie bez powodu nazywane są lokalami inwestycyjnymi, bo służą głównie lokacie kapitału
- zauważa Magdalena Milert, architektka, urbanistka i blogerka
Ekspertka przypomina także, że rynek najmu rozrasta się, dodatkowo coraz mniej osób stać na własne mieszkanie.
Ludzie muszą gdzieś mieszkać, więc wynajmują lub wprowadzają się z powrotem do domu rodziców
- twierdzi.