To pokłosie marcowych upadłości największych światowych banków. Szwajcarski bank Credit Suisse ze 167 letnią tradycją, by chronić się przed bankructwem został przejęty przez UBS - swoją największą konkurencję. Najbardziej stratni na tej fuzji to osoby, które wykupiły akcje AT1 - te wykupione za 17 mld franków (ok. 80 mld zł), z dnia na dzień stały się bezwartościowe.
Jak podaje portal www.money.pl: "Wśród poszkodowanych obligatariuszy nie brakuje Polaków. Kilku z nich skontaktowało się ze szwajcarską kancelarią LEXcellence i zamierza dochodzić sprawiedliwości w sądzie. Na papierach banku stracili łącznie 5,5 mln franków, co po przeliczeniu po aktualnym kursie helweckiej waluty daje kwotę przekraczającą 25 mln zł".
Pierwsze pozwy przeciwko Konfederacji Szwajcarskiej złożymy w sierpniu. Cały czas otrzymujemy szereg zapytań od inwestorów z Polski
- powiedziała Money.pl dr Katarzyna Lasota Heller, adwokatka i wspólniczka kancelarii LEXcellence.
Z rozmów mec. Lasoty Heller z poszkodowanymi inwestorami wynika, że nie spodziewali się umorzenia obligacji. Jeszcze w drugiej połowie ubiegłego roku, gdy już było wiadomo, że Credit Suisse jest w tarapatach, kupowali wysoko oprocentowane papiery banku, licząc na zyski, a w najgorszym wypadku - na zamianę ich na akcje. Oprocentowanie obligacji AT1, o których mowa, sięgało nawet 9,75 proc.
Inwestorzy stracili pieniądze, bo bank podjął decyzję o przejęciu przez Credit Siusse przez UBS. Czy ta decyzja oraz wsparcie publiczne były niezbędne? Właśnie odpowiedź na to pytanie może być podstawą do wygranej sprawy. Trudno ocenić prawdziwość tezy, czy pomoc była niezbędna. Wprowadzone procedury były możliwe w przypadku kryzysu, ale nie upadłości banku.
Tuż przed wykupieniem akcji Finma (odpowiednik Komisji Nadzoru Finansowego) wspólnie ze Szwajcarskim Bankiem Narodowym wydały oświadczenie. Wynikało z niego, że problemy banków amerykańskich nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla szwajcarskiego sektora finansowego, a Credit Suisse spełnia wszystkie wymagania kapitałowe i płynnościowe.
Nie tylko obligatariusze są poszkodowani. Przypomnijmy, że Bank Narodowy Arabii Saudyjskiej był największym akcjonariuszem Credit Suisse - posiadał 10 proc. akcji. Po wcieleniu tego banku do UBS akcje Arabii Saudyjskiej zredukowano do 0,5 proc.To znamienne, gdyż na początku marca prezes Al Khudairy w wywiadzie dla Bloomberga dał jasno do zrozumienia, że nie wesprze finansowo upadającego banku, dopóki ten nie zaapeluje o pomoc. Po tej wypowiedzi notowania giełdowe Credit Suisse spadły do najniższego poziomu w historii, a Al Khudairy z powodów osobistych zrezygnował z funkcji prezesa Banku Narodowego Arabii Saudyjskiej.