Miejsce kultowe i znane każdemu, kto był w Pucku na dłuższą chwilę – „manhattan”. Dziesiątki handlujących, tłumy mieszkańców spacerujących „promenadą” wzdłuż stoisk. Warzywa, wiejskie jajka, ubrania i zabawki – kto z nas nie pamięta przymierzania jeansów na kartonach na tyłach straganu? Takie miejsca wciąż istnieją, a jednym z nich jest właśnie znane od pokoleń miejskie targowisko w Pucku.
W ostatnim czasie w mieście nie brakuje głosów, że pucki „manhattan” ma zostać zlikwidowany, że czeka go zamknięcie. Oliwy do ognia dodaje fakt, że teren tuż przy targowisku został wyburzony i postawiono tam tabliczkę: „teren prywatny”.
Postanowiłam odwiedzić to miejsce i zapytać samych handlarzy, czy uważają, że to koniec lokalnego handlu. Udałam się także z wizytą do Hanny Pruchniewskiej, burmistrz z miasta, z pytaniem o dalsze plany.
Remont targowiska. Mija 5 lat od modernizacji puckiego "manhattanu"
Pod koniec maja 2020 roku zakończyła się modernizacja puckiego targowiska. Projekt objął budowę 39 całorocznych, zadaszonych stanowisk, z czego około 20 przeznaczonych jest do sprzedaży produktów rolnych w tym 4 stanowiska dla sprzedaży produktów z rolnictwa ekologicznego.
Stanowiska wyposażono w panele fotowoltaiczne, pojawiły się kosze na śmieci, ławki, a cały teren oświetlono i objęto monitoringiem. Utworzono 16 miejsc parkingowych z miejscem dla niepełnosprawnych oraz toalety. Toalety są bezpłatne dla osób korzystających z targowiska i klientów w godzinach otwarcia obiektu.
Koszt inwestycji wyniósł 1 769 000,00 zł, a kwota dofinansowania 730 686,00 zł. Inwestycja współfinansowana byłą z Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020. Plotki o ewentualnych zmianach na miejskim targowisku nie pojawiły się bez powodu, bo właśnie pod koniec maja 2025 roku mijać ma pięcioletni okres trwałości projektu. Oznacza to, że miasto może (choć nie musi) wprowadzać zmiany w tej inwestycji.
Jak zaznaczają handlujący, modernizacja była dobra, choć kluczowa dla nich kwestia znacząco odbiła się handlu. Mowa o odwróceniu stanowisk w taki sposób, że są one tyłem do "promenady", drogi, którą zawsze spacerowało się przez puckie targowisko spoglądając na lewo i prawo na stragany handlujących.
„Teraz nie ma tu handlujących, targowisko jest po części ładne (…), ale uważam, że nie wyszło tak jak ma być. Nie można jednak powiedzieć, że miasto zrobiło to celowo. Ale ten przód, miejsce gdzie przemieszczali się ludzie, to była część gdzie mieli tutaj swoja trasę, to zostało zmienione, odwrócone, to też przyczyna tego, że mamy słabiej"
– powiedział w rozmowie z nami pan Mariusz.
Jak komentują handlarze - był rozmowy, zbierano także podpisy, żeby finalnie „manhattan” wyglądał inaczej.
„Myśleliśmy, że po tych zmianach będzie więcej ludzi, a jest ich coraz mniej, choć na pewno czas pandemii zrobił swoje. Teraz ciężko tych ludzi na nowo przyciągnąć. Duże sklepy tez zrobiły swoje. Wielu handlujących przeszło na emeryturę. Miasto nie podnosi nam co prawda opłat, ale z pewnością musi dopłacać od tego: toalety, sprzątanie. Wiemy, że to wszystko kosztuje” – usłyszałam.

i
Remont „manhattanu” doprowadził do jego klęski? Burmistrz: „To była ostatnia próba ratowania go”
„Od samego początku to mówiłam, także w wielu wystąpieniach publicznych” – zaczęła burmistrz odpowiadając na pytanie o to, czy modernizacja targowiska w mieście to nieudana inwestycja.
„To była moim zdaniem ostatnia próba ratowania naszego targowiska. Pomyślałam wtedy, że jeżeli nie unowocześnimy tego miejsca i nie zmienimy standardów to umrze śmiercią naturalną”
Burmistrz tłumaczy, że zależało jej, aby miejsce kultowe i tradycyjne było doinwestowane. Na moje pytanie o odwrócenie stoisk w ten sposób, że zaglądając na targowisko od strony ulicy Obrońców Wybrzeża, nie widać wystawionych stoisk (co było możliwe przed modernizacją), bo są ode odwrócone plecami, usłyszałam, że prawnie nie było innej możliwości na rozwiązanie tej sytuacji.
„Proszę pamiętać, że stoiska były przy przejeździe, przy ulicy. Żaden projektant nie zgodzi się na to, żeby w tym miejscu stały targowiska. Przez „manhattan” przechodzi droga jednokierunkowa, jest oznakowana” – wytłumaczyła burmistrz.
Chcąc zatem unowocześnić to miejsce i wyremontować, trzeba było uwzględnić fakt, że środkiem targowiska przebiega ulica, która nie może być „promenadą” dla mieszkańców i przy której nie mogą stać stoiska – usłyszałam w urzędzie.

i
Polecany artykuł:
„Manhattan” w Pucku. Miejsce z ogromną historią świeci teraz pustkami
Na puckim „manhattanie” wciąż są handlujący, którzy zajmują się tym od blisko 30 lat. Kiedyś handlujących potrafiło być 60, a dziś to jedynie kilkunastu. Ci, którzy wciąż handlują, z uśmiechem wspominają czasy, kiedy miejskie targowisko było nie tylko miejscem na zakupy, ale przede wszystkim do spotkań z innymi.
„Nasz manhattan umiera” – powiedziała nam Pani Dorota, która od blisko 30 lat prowadzi swoje stoisko.
"Wcześniej było wielu ludzi, duże zainteresowanie. Budowa targowiska, która miała sprawić, że ludzi ma być więcej sprawiła, że efekt był zupełnie odwrotny. Młodzi próbowali tu zaczynać, ale po kilku miesiącach stwierdzali, że wolą wystawić swoje przedmioty w internecie”
Targowisko powinno zostać – usłyszałam. „Rzeczy warto kupować na miejscu, nie przez internet. Można przyjść, przymierzyć, spotkać się, poplotkować”
Pani Barbara sprzedaje na „manhattanie” od 26 lat. "Aż przykro patrzeć" – mówi.
Pamiętam tą świetność tego rynku, to było coś pięknego, było mnóstwo ludzi, nie było miejsc żeby się wystawiać. Błędem była zmiana na nowy „manhattan”. Po otwarciu był dramat. Po dwóch latach niektóre klientki dopiero zauważały, że mam tu stoisko. Dużo osób jak patrzy na targowisko od ulicy to myśli, że tutaj nic nie ma. Tak to dziwnie rozwiązano”

i
"Manhattan" w Pucku do likwidacji? W mieście huczy od plotek! Zapytaliśmy burmistrz o plany miasta
"Miasto nie ma w planach likwidacji miejskiego targowiska" – mówi stanowczo Hanna Pruchniewska.
„Dociera ro mnie wiele teorii spiskowych, które często budzą śmiech. O samym zamknięciu „manhattanu” przyznam szczerze, że nie słyszałam. Podobnie jak o teorii, że ma tam powstać basen. Rzeczywiście trwałość unijnego projektu kończy się 10 grudnia tego roku. Ale koniec trwałości nie oznacza końca projektu. Nie mamy takich planów. W 2024 roku otrzymałam od PGK informację o tym, że utrzymanie puckiego targowiska kotowało nas ponad 50 tysięcy. Również zależy nam na tym, żeby było jak najwięcej wystawców, bo to są wpływ do budżetu. Nie chodzi jednak tylko o pieniądze. Chciałabym żeby to miejsce przypominało inne, duże targowiska, z dużą ilością produktów rolnych, owoców i warzyw, gdzie nie brakuje konkurencyjnych cen”
Trwają zmiany w okolicach miejskiego targowiska. Co tam powstanie?
Jak dodała burmistrz, plotki powstają najczęściej, kiedy coś dzieje się dookoła. ”Dostałam zapytanie o to, czy obok „manhattanu” stanie duży market. To teren prywatny, który po części został wyburzony”. Idąc od „manhattanu” i skręcając w stronę ulicy Nowy Świat (od strony cmentarza) ma powstać m.in. hotelik na 30 pokoi i pasaż usługowy – usłyszeliśmy w urzędzie miasta. Nie ma o jednak związku z pogłoskami o zmianach na miejskim targowisku.
„Nasz manhattan umiera". Jakie pomysły mają handlujący, a jakie miasto?
Zdaniem handlujących warto odwrócić stoiska tak, aby były ustawiane „jak dawniej”, co – jak zaznacza miasto – nie jest możliwe. Usłyszałam również, choć tylko od cześć handlujących, że opłaty powinny być niższe.
„Sprzedaję też na rynku w Gdańsku, to nasze 40 złotych dziennie za stoisko to kosmiczna cena. Gdyby cena była mniejsza, więcej osób chciało by coś tu wystawić. Na każdym rynku musi być warzywniak, ale jak się wystawi na takim dużym stanowisku, to nie wiem ile zapłaci za miejsce” – powiedziała pani Dorota.
Miasto wylicza, ile udało się zrobić dla lokalnego handlu i podkreśla, że na inne sprawy nie ma wpływu. Jak dodał włodarz, stawki za handel nie były podwyższane od wielu lat.
„W sprawy handlowe nie będę się wtrącać. Oni muszą sami analizować rynek. To co mogło zrobić miasto, to zapewniło lepsze bezpieczeństwo, poprawiliśmy warunki, jest prąd i dach. Co oni robią? Nie widzę reklam w mediach społecznościowych, poza kilkoma stoiskami. Każdy musi sam próbować sprzedać swój towar. Daliśmy darmowe miejsca parkingowe, promocyjne ceny, podniesiony standard. Na pewne sprawy globalne jak zwyczaje zakupowe nie mam wpływu. Rozwija się sprzedaż internetowa, odczuwają to nie tylko na targowisku ale i w centrach handlowych. Trzeba spojrzeć na to w szerszej perspektywie”
– komentowała Hanna Pruchniewska.
Jak dodała, miasto zadbało również o atrakcyjne ceny dla handlujących. W każdy czwartek dla tych, którzy chcą sprzedawać swoje produkty na terenie targowiska, obowiązuje połowa ceny, np. za sprzedaż ze stałego stanowiska zadaszonego o wymiarach 3 x 3 m znajdującego się na targowisku zapłacimy nie 35 zł, a 17,50 zł. Możliwa jest też sprzedaży z „ręki, toreb, koszów w miejscu, którego obszar nie przekracza 1 m” – wtedy za dzień zapłacimy nie 10 a 5 złotych opłaty dobowej. Zdaniem miasta, ma to zachęcić nowych handlujących.
Handel w tym miejscu umiera? Pchli targ pokazuje, że nie
W miejscu puckiego „manhattanu” organizowane są cyklicznie wydarzenia pod nazwą Pchli Targ, które cieszą się dużą popularnością. Nie brakuje kupujących ale i wystawców. W tym miejscu odbywał się kilkukrotnie jarmark świąteczny. Nie brakowało kupujących, a jak dodaje burmistrz, handlujący chwalili sobie warunki. Mieli zadaszenie i prąd.
„Wszystkie tego typu rynki podupadają. Młodzi ludzie nie chcą handlować, mają swoje zawody, starsi poszli na emeryturę. Targowiska z warzywami, zdrową żywnościową, to jest przyszłość, nie z ubraniami. Tylko te miejsca są często otwarte raz w tygodniu” – powiedziała nam jedna z handlujących ubraniami na „manhattanie”.
Czy problemem jest zatem fakt, że pucki „manhattan” jest czynny codziennie, a my chętniej odwiedzamy tego typu miejsca kilka razy w miesiącu? Czy pucki „manhattan” ma jeszcze szanse wrócić do swoich najlepszych lat?
