Wypadek na S7 Gdąńsk, Borkowo

i

Autor: PAP

z regionu

Ekspert mówi o karambolu na S7. Wypadek okiem fachowca

2024-10-21 14:07

Biegły zbada ciężarówkę, która wpadła i zmiażdżyła samochody podczas wypadku, do którego doszło w piątkową noc pod Gdańskie. Na S7 zginęły 4 osoby, tragedia wciąż czeka na wyjaśnienie. Tymczasem zbieramy komentarze ekspertów, którzy badają przyczyny podobnych katastrof.

Wypadek z 18 października na S7 w Borkowie pod Gdańskiem wstrząsnął nie tylko Pomorzem, ale i całym krajem. 4 ofiary śmiertelne, a wśród nich dzieci. Kierowca tira, który uderzył w samochody nie przyznaje się do winy. W tej chwili policja niewiele mówi o przyczynach. Jedyne co wiadomo, to że ciężarówka wjechała w auta osobowe, doszło do karamboli i pożaru. Około godziny 23, rozpędzona do 89 km/h ciężarówka uderzyła w stojące w korku auta. Tir taranował je jedno po drugim, niektóre z nich stanęły w płomieniach. Łącznie w zdarzeniu uczestniczyło 21 pojazdów, w których jechało 56 osób. Bilans na 21 października to cztery ofiary śmiertelne oraz 15 rannych, 5 wciąż znajduje się w  szpitalu, 2 są w ciężkim stanie. 

Biegli wciąż sprawdzają, co mogło być przyczyną tej tragedii. W tej sprawie redakcja Super Ekspresu skontaktowała się z ekspertem od analizy i rekonstrukcji wypadków drogowych z firmy Crashlab.pl. Oto, co powiedział specjalista. 

Przyczyną takich wypadków jest bardzo często nieuwaga kierowcy. Kierowca ciężarówki, na logikę, miał idealną pozycję, umożliwiającą obserwację sytuacji na drodze przed pojazdem. Mamy informację, że kierowca nie korzystał z telefonu w trakcie zdarzenia. Nie jest to jednak jedyne urządzenie, które mogło odwrócić uwagę kierującego od sytuacji drogowej np. obsługa radia, nawigacji samochodowej. Wystarczy niestety nawet krótkotrwałe odwrócenie uwagi poprzez np. sięgnięcie po napój, lub coś do jedzenia. Niewykluczone także, że kierowca mógł być zmęczony. Jest szereg czynników, które powodują, że tak oczywisty manewr jak hamowanie nie został zrealizowany.

- mówi "Super Expressowi" Rafał Bielnik z Craslab.pl, ekspert, specjalizujący się w analizach i rekonstrukcjach wypadków drogowych.

Prawdopodobnie ciężarówka najechała na auta, które stały w tym miejscu w korku. Ruch był duży, bo tego dnia odbywał się mecz Lechii, to czas powrotu kibiców, a ruch spowalniają też remonty. Rozpędzony tir wjechał w auta i taranował je.

Do tego typu zdarzeń dochodzi regularnie, przy czym akurat ten był wyjątkowo tragiczny. Problem jest bardzo złożony i przyczyny tego typu zdarzeń są wynikiem wielu czynników. Paradoksalnie do takich wypadków dochodzi bardzo często w idealnych warunkach drogowych, w ciągu dnia, przy idealnej widoczności i suchej nawierzchni jezdni. Z zapisu tachografu pojazdu ciężarowego wiemy, że pojazd nie był hamowany przed uderzeniem. Ta informacja jest bardzo ważna. Kwestią otwartą jest to, czy brak hamowania wynikał z niewłaściwej obserwacji drogi przez kierującego, lub innych czynników mogących go rozpraszać, czy też hamowanie było niemożliwe z uwagi na awarię układu hamulcowego. Ustalenie tego wymaga jednak dogłębnej i szczegółowej analizy zgromadzonego materiału dowodowego, w tym przede wszystkim badań i opinii biegłych. W tym zakresie należy również ustalić, czy pojazd był wyposażony w systemy wspomagające kierującego tj. aktywny tempomat, lub tzw. asystenta hamowania. Często niestety systemy te są dezaktywowane przez użytkowników z uwagi na ich nieintuicyjne działanie

- mówi ekspert. Policja sprawdza też ciężarówkę, która najechała na stojące przed nią samochody.

Jak poinformował reporterów Radia Eska prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

We wtorek biegli ocenią stan technicznego tego tira, a także pozostałych samochodów. Celem, szczególnie jeżeli chodzi o ciężarówkę, jest ustalenie czy miała jakieś uszkodzenia, które mogły mieć wpływ na przebieg tego zdarzenia

- mówi w poniedziałek, 21 października. 

Ciężarówka ma zostać również zważona. Pozwoli to na ustalenie, czy nie doszło do jej przeładowania. Jeżeli okaże się, że pojazd był przeładowany, to będzie to dodatkowa okoliczność obciążająca dla kierującego.

Mateuszowi M. kierowcy tira, grozi do 15 lat więzienia.

Pomorskie Wypadek na S7 przyczyny zdarzenia

Po katastrofie na S7 w Borkowie k. Gdańska 37-letni kierowca tira usłyszał zarzuty ws. spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a piętnaście zostało rannych. Za to przestępstwo grozi do 15 lat więzienia.

Do karambolu doszło na S7 w Gdańsku, między wjazdem Lipce a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy.

Według wstępnych ustaleń policji, 37-letni kierujący pojazdem ciężarowym z naczepą najechał na tył poprzedzających pojazdów. Decyzją prokuratora mężczyzna został zatrzymany. Został przebadany na zawartość alkoholu przez policjantów, był trzeźwy. Zabezpieczono krew do dalszych badań.  Prokuratura ujawniła, że badania toksykologiczne nie wykazały obecności substancji psychoaktywnych. Z zapisu tachografu wynika, że w chwili zderzenia z innymi pojazdami tir poruszał się z prędkością 89 km/h, a na tym odcinku drogi dopuszczalna prędkość wynosi 80 km/h. Badania telefonu podejrzanego wykazały, że nie był używany w trakcie zdarzenia. Policjanci zabezpieczyli również do badań mechanoskopijnych pojazd, którym kierował 37-latek, sprawdzą, czy pojazd nie był przeładowany.

Prokurator zwrócił się do sądu o zastosowanie wobec podejrzanego Mateusza M.  środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. 

Sam mężczyzna w prokuraturze nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców. Jak podaje Fakt, Mateusz M. miał wyznać tylko, iż ma nadzieję, że to wszystko okaże się złym snem.

Pomorskie. Rekord w resuscytacji z WOŚP-em w Gdyni

QUIZ. Jesteś kibicem Ekstraklasy? Szybki test wiedzy o Arce Gdynia!

Pytanie 1 z 10
Jak nazywa się piłkarz, który w tym sezonie strzelił gola nr 500 w historii występów Arki Gdynia w Ekstraklasie?