- Są przypuszczenia, że jest to transportowa jednostka Karlsruhe, która jako ostatnia opuściła Królewiec w końcówce drugiej wojny światowej podczas zdobywania go przez armię radziecką. Natomiast, nie jesteśmy w stanie ciągle jeszcze potwierdzić, że rzeczywiście jest to ta jednostka. Podobnych statków transportujących wyposażenie i sprzęt w owym czasie było bardzo dużo i zalegają one dno Bałtyku - tłumaczy zastępca dyrektora Urzędu Morskiego do spraw oznakowania nawigacyjnego Jan Młotkowski.
Póki badacze nie zdołają rozczytać nazwy wraku, nie będzie wiadomo co to za statek. Wiemy już jednak co się na nim znajduje. - Z tego co wiemy jest tam troszkę ładunku rozrzuconego wokół wraku, skrzynie, jakieś pozostałości, szczątki. Narazie nie jesteśmy w stanie zdefiniować co w nich jest. Z tych, które do tej pory zostały zinwentaryzowane, wiemy, że tam są narzędzia, pozostałości dokumentacji. Natomiast dalsze prace będą kontynuowane w czerwcu - dodaje Młotkowski.
Istnieje prawdopodobieństwo, że legendarna bursztynowa komnata faktycznie znajdowała się na tym statku, jednak naukowcy studzą emocje - twierdzą, że szanse na to są raczej niewielkie.