Kim jest Anna Jopek?
Anna Jopek to pianistka, kompozytorka, improwizatorka i aranżerka. Studentka Akademii Muzycznej w Gdańsku. W kwietniu 2022 roku miała miejsce premiera jej debiutanckiego albumu „Insight”. Kompozycje łączą ze sobą muzykę klasyczną, współczesną, jazzową oraz muzykę ilustracyjną. Za to wydawnictwo dostała nominację do nagrody Fryderyki 2023 w kategorii „Jazzowy debiut roku”. Artystka koncertuje, bierze udział w prestiżowych konkursach i już szykuje się do kolejnych premier. W tym całym zgiełku znalazła czas, aby porozmawiać z nami na temat jej ostatnich sukcesów.
Jak powstał album 'Insight' Anny Jopek?
Weronika Holka: Minął ponad rok, odkąd się ostatni raz widziałyśmy. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz się spotkałyśmy, to byłam pod ogromnym wrażeniem tego, że jesteś taka młoda i tak twórczo się rozwijasz, co było słychać na albumie „Insight”. Dzisiaj dużo się u ciebie dzieje. Czy nie uważasz, że album „Insight” został dostrzeżony przez szerszą publikę na początku 2023 roku?
Anna Jopek: Kiedy myślę o tym, co było rok wcześniej, a co jest teraz, to dużo się pozmieniało. Jestem przede wszystkim bardzo wdzięczna za to, co zadziało się z albumem i na mojej drodze muzycznej. Jestem wdzięczna za debiut fonograficzny na Fryderykach 2023. To jest niesamowite, bo to było jedno z moich marzeń, aby znaleźć się na tej scenie, reprezentować coś swojego. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że wydanie tego albumu było dobrą decyzją, aby pójść za sobą. Jestem bardzo wdzięczna mojemu wspaniałemu zespołowi - Jakubowi Klemensiewiczowi przede wszystkim, z którym mogłam tworzyć te piękne impresie. Nagrywaliśmy to dwa lata temu i pamiętam, jaka byłam inna nagrywając, jaka inna byłam wydając, a jaka inna jestem teraz. Dużo wdzięczności, ale też pracy, trudności na drodze do tych wszystkich sukcesów.
WH: Opowiesz coś więcej o procesie twórczym. Zapewne były wątpliwości, jak to zawsze bywa przy debiutach. Jakie tobie towarzyszyły emocje?
AJ: Kiedy nagrywaliśmy ten album to było we mnie dużo rożnych myśli, chaosu. Byłam na kierunku Kompozycja i Aranżacja jazzowa i dużo pisałam. W pewnym momencie poczułam, ze chciałabym zamknąć pewną opowieść. Wahałam się,czy jestem na to gotowa, czy mój warsztat jest w porządku, bo cały czas jestem w procesie uczenia się, dojrzewania. Zaczęłam myśleć na temat płyty trochę inaczej niż jako byciu gotowym. Tak naprawdę, czy my w życiu kiedyś będziemy gotowi? To jest zasadnicze pytanie. Zainspirowała mnie rozmowa z moim nauczycielem fortepianu Sławkiem Jaskułke, który powiedział mi, żeby wydawać płyty i kolekcjonować je jako zapis swojego życia. Zawsze można coś poprawiać, nic nigdy nie będzie idealne, chyba ze zaakceptujemy, że to takie jest. Stwierdziłam, że chcę ten etap przedstawić w taki nieidealny sposób jaki był na tamten moment. W takim nie ideale tkwi piękno i autentyczność. Nagrywanie było dla mnie ciężkim etapem, bo nie byłam pewna rożnych rzeczy. Było dużo emocji. Zaufałam swojej instytucji.
WH: Było dużo ciężkiej pracy. Masz taką wdzięczność do wszystkiego i wszystkich, ale to też twoja ciężka praca i twojej ekipy.
AJ: To była bardzo ciężka praca. O tym się nie mówi, kiedy nagrywamy album to na social mediach czy w życiu, widzimy efekt, czyli gotową płytę i nie patrzy się na czas spęczony na próbach, na uczenie się utworów, na czas zespołu, na wysyłanie tysiąca maili, dzwonienie, zgłaszanie się na konkursy. Gdy byłam nastolatką, to myślałam, że to wszystko samo przychodzi. Jest taki etap, że to samo się odpala. To ważne, aby wyjść z tym do ludzi. To jest mnóstwo godzin, zwątpień, płaczu. Kiedyś się wstydziłam o tym mówić, bo myślałam, ze jestem słaba psychicznie, że sobie z tym nie radze, bo przecież inni ludzie tego nie pokazują.
WH: O tych zwątpieniach i kryzysach głośno się nie mówi.
AJ: Ostatnio zrozumiałam to, że sukces to dla mnie wytrwałość i sama droga do celu. Pytanie - czym jest cel? Ważniejsze jest, żeby szukać niż żeby znaleźć.
WH: To nie jest tak, że my zwykli ludzie, artyści i wszyscy szukamy całe życie tego celu? Czy nie na tym polega życie, aby szukać swojej niszy, cieszyć się i spełniać marzenia?
AJ: Tak, oczywiście. Takie czynniki zewnętrzne nas napędzają do tego. Tylko problem tkwi w tym, że jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi podczas procesu, to będąc na końcu – spełnimy cel- to tak naprawdę jest to mniejszość życia, niekoniecznie musimy być szczęśliwi. Nagrywanie płyty i wydanie, kompozycje, próby, koncert premierowy to kwestia krótkiego okresu czasu, a przygotowujesz się miesiącami. To jest ciężkie pytanie, dlatego bo sama jeszcze nie do końca znam na nie odpowiedź.
WH: Mówiłaś, że album „Insight” to opis pewnego etapu twojego życia. Na tym albumie jest niezwykła dojrzałość. Chciałabym, abyś swoimi słowami opisała tę muzykę.
AJ: Ciężko opisać to słowami, dlatego też zdecydowałam się ująć to w muzyce, bo to jest coś co każdy ma indywidualnie. Tymi utworami chciałam, aby każdy słuchać mógł odkryć w sobie to, co jest nieodkryte. Jeżeli u kogoś mogło to wywołać płacz, śmiech, jakąś myśl i refleksję, to się cieszę. Nigdy nie chciałam specjalnie narzucać interpretacji. Co to jest Insight - w głąb w siebie? Przy pierwszym określeniu rodzi się mnóstwo pytań. To niesamowite, kiedy po koncertach osoby podchodzą i opowiadają kompletnie coś innego. Ta muzyka sprawiła, że komuś przypomniało się coś z dzieciństwa, ktoś zobaczył naturę, inny się przy tym zatrzymał. Uwielbiam ten moment, kiedy można porozmawiać ze słuchaczami po koncercie, z którymi tez tworzymy tę sztukę, bo jest muzyka improwizowana. Interpretacja jest kwestią indywidualną.
WH: Można powiedzieć, że tym albumem zrobiłaś takie lustro i słuchacz patrzy się w to lustro i widzi w nim coś ważnego. Dla każdego to jest coś innego. Ja widziałam naturę, powiew wolności, kiedy słuchałam twojej muzyki.
AJ: Myślę, że jest to jak najbardziej trafne określenie. To jest takie lustro i tak naprawdę każdy widzi co innego i to jest najpiękniejsze, że nie ma jednego przekazu. Koncertując, my za każdym razem gramy te utwory inaczej, bo one nigdy nie są takie same, a utwór tytułowy z płyty jest utworem całkowicie improwizowanym, wiec nawet to, co nagraliśmy na płycie, nigdy nie zagramy identycznie. Będąc w jakimś miejscu na koncercie, jesteśmy dla tych konkretnie osób z materiałem dla tych konkretnych słuchaczy. Ludzie swoją energią wpływają na to i to jest niesamowite, bo kiedy ja chodziłam na koncerty bardzo zwracałam uwagę na to, czy jestem częścią tej opowieści. Wydaję mi się, że ten materiał poniekąd będzie zawsze świeży i inny.
Anna Jopek i nominacja do Fryderyków 2023
WH: Powróćmy do nominacji do Fryderyków. Mówiłaś, że to jest dla ciebie spełnienie marzeń. Jaka była twoja reakcja, jak się o tym dowiedziałaś?
AJ: Miałam sen z tym związany i może to dziwnie zabrzmi, ale ja zawsze mam odwrotne sny. Kiedy coś mi się przyśni, że coś się nie udaje, to to się udaje. Przyśniło mi się, ze przeczytałam, że jestem nominowana do Fryderyków, zaczęłam chyba krzyczeć do moich rodziców, a potem powiedziałam - o nie, to chodzi o inną Annę. Po tym śnie miałam poczucie, że się uda. Pamiętam, że w dniu opublikowania nominacji miałam odkurzać dom. Odświeżałam telefon co 5 sekund. Najpierw nominacje pojawiły się na Instagramie i było do przewinięcia 5 zdjęć. Myślałam, że moje serce się zatrzyma, było bardzo dużo osób na A. Pomyślałam sobie - no to jak zmieści się jeszcze jedna osoba na A? Kiedy zobaczyłam swoje nazwisko, to nie mogłam oddychać. Położyłam się z tym odkurzaczem i ze 3 godziny nie byłam w stanie odkurzać (śmiech). Tylko dzwoniłam do wszystkich. Niesamowite. To były moje pierwsze emocje - odkurzacz i dziwny sen!
WH: Potem była gala w Gliwicach.
AJ: Pojechała ze mną Michalina i Dominika. Sama gala też była dla mnie niesamowita, bo nigdy nie byłam na Fryderykach. Byłam zestresowana, ponieważ nie do końca wiedziałam, jak to wygląda. Poznałam dużo nowych osób. Myślę, że to był fajny czas ku temu i dla mnie sama nominacja jest zwycięstwem. Zobaczyłam, że tyle osób na mnie postawiło. To niesamowite, stać obok tych znanych osób i reprezentować coś swojego, pierwszego.
WH: Czy ta nominacja poszerzyła Twoje grono odbiorców? Widzisz większe zainteresowanie Twoją muzyką?
AJ: Myślę, że tak. Na streamingach to się to pokazało, bo byłam na playliście Fryderyków 2023 i faktycznie zobaczyłam, że Spotify podskoczył.
WH: Czyli nominacja i cały szum wokół ciebie i Twojej płyty dodały ci większą motywację do działania?
AJ: Myślę, że tak aczkolwiek zawsze staram się pamiętać o tym, że to jest składowa. To nie jest tak, że ta nominacja się wydarzyła nagle. Nominacja kiełkowała już w momencie podjęciu decyzji o płycie, a nawet wcześniej, kiedy pisałam te utwory.
Anna Jopek i Ola Chaładaj łączą siły
WH: Powróćmy do tego, co się dzieje teraz. Koniec maja, szykuje się premiera kolejnego utworu. Opowiedz coś więcej o twoim duecie z Olą Chaładaj?
AJ: 30 maja będzie premiera naszego utworu „Born Anew”. Tego dnia ukaże się klip, który realizował Szymon Cieślak. Ten utwór opowiada o poszukiwaniu wewnątrz, widzę, że moje utwory opowiadają o poszukiwaniu. Pamiętam, że po tej całej ilości dużych rzeczy, intensywnego czasu, miałam taki kryzys w pisaniu utworów. To trwało pół roku. Pewnego dnia obudziłam się, usiadłam do piana i zagrałam piosenkę. Byłam zszokowana, bo zazwyczaj piszę muzykę instrumentalną i okołojazzową, a to po prostu była prosta melodia i od razu zadzwoniłam do Oli, ciesząc się, że mam taką myśl. Spytałam się, czy chciałby podjąć się napisania tekstu i zaśpiewać. Zgodziła się.
WH: Czy planujecie z Olą nagrać album?
AJ: Myślałyśmy o albumie, zdecydowaliśmy się jednak pójść w inną stronę, czyli wydawanie singli i koncertowanie. Różnie jest z albumami. To piękne mieć fizycznie album i jestem tego zwolenniczką, ale stwierdzimy, ze zaryzykujemy, zrobimy coś nowego. Mamy tez kolejny projekt, który będziemy realizować z Miasta Gdańsk na kolejny utwór, mamy też przed sobą koncerty.
WH: Jak to jest z konkursami, w których brałaś udział wraz z Jakubem Klemensiewiczem? Dlaczego lubicie jeździć po całej Polsce i brać udział w tych jazzowych wydarzeniach?
AJ: Będąc w szkole muzycznej to nigdy nie byłam konkursowa. Nigdy nie udało mi się zając żadnego miejsca. Raczej mi to odradzano. Bardziej traktowałam konkursy jako koncert, ponieważ większość ma formę otwartą, czyli przychodzą ludzie. To wspaniała szansa na poznanie muzyków z całej Polski. Zaczęło się niewinnie od mniejszych konkursów i tak stwierdziłam, że będziemy próbować i stało się. Mieliśmy sprzyjające okoliczności. Dostawaliśmy się do finałów. Czasami miałam takie myśli, że większość składów jest z perkusją, kontrabasem, większych grup, grających muzykę jazzową. A my mały skład, muzyka koło jazzowa, filmowa i się zastanawiałam jak to będzie odebrane na konkursach. To nie jest przysłowiowe "show", ale tez wierzyłam w to, że naszą ogromną mocą jest granie czegoś subtelnie, prawdziwie, granie po swojemu.
WH: Opublikowałaś na Facebooku ciekawe przysienia na temat sukcesu. Można te słowa potraktować jako wsparcie dla młodych artystów. Co ciekawe, chcesz pokazywać inną stronę tego, co się dzieje w twoim muzycznym świecie. Nie same uśmiechy i sukcesy.
AJ: Bardzo mi zależy na tym, żeby to była autentyczna strona, bo w zasadzie każdy wie ze swojego prywatnego życia, że w życiu jest różnie. Wiadomo, że w social mediach widzimy zazwyczaj sam efekt. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem. Widzę, że z tego się wychodzi. Mało osób mówi o tym co jest po drodze. Wstawiając ostatni post bardzo chciałam wesprzeć wiele osób, które mierzą się z podobnymi problemami i myślami co ja, jakimiś załamaniami. Chcę powiedzieć – nie jesteście sami. Bardzo bym chciała, żebyśmy mogli po prostu się jednoczyć w tym, bo to jest nasza ogromna siła. Jako muzycy jesteśmy wszechstronni. Nie tylko zajmujemy się wydawaniem czegoś, czy komponowaniem, jesteśmy bookerami, zajmujemy się finansami promocją. Tego jest naprawdę bardzo dużo i nie jest to czasami łatwe. Tego się nie da uniknąć, ale chciałabym, żeby nie było porównywania się.
Plany Anny Jopek na przyszłość
WH: Jakie są twoje plany na najbliższy czas? Gdzie widzisz siebie za rok?
AJ: Oh rok, to jest tak naprawdę dużo i mało czasu (śmiech). Na pewno chciałabym dalej pogłębiać trasę koncertową związaną z albumem Insight, bo myślę, że nie dograłam go do końca. Jest jeszcze wiele wspaniałych miejsc, które możemy odwiedzić. Myślę, że pojawi się kilka projektów z Olą Chaładaj. Kto wie, może jakiś większy projekt, album. Nie chce tego powiedzieć ani wskazać daty, jeśli zamykamy się w roku, bo nie wiem kiedy to się wydarzy. Pomysły są, także jak to się w czasie rozłoży, to zobaczymy.
WH: Co cię napędza do działania? Jaka jest twoja siła napędowa? To jest sama muzyka czy może cel, chociaż już o celach mówiliśmy. Co sprawia, że ty chcesz siedzieć przy tym pianinie i robić tę muzykę? Zawsze mnie zastanawia, kiedy spotykam artystów, dlaczego wy to robicie?
AJ: Niesamowite pytania. Dlaczego my to robimy? Cieszę się, że zadałaś mi to zadałaś. Myślę, że przede wszystkim to, że dla mnie proces twórczy jest coś tak naturalnym jak oddychanie. Po prostu wiem, że bez tego nie mogłabym funkcjonować. Nie byłabym w stanie być spełniona. Wiem, że kiedyś może sztampowo powiedziałabym, że napędzają mnie sukcesy, ale nie jest tak do końca. Wydaję mi się, że przede wszystkim to, że tworzę to z ludźmi i dla ludzi.
WH: Trójmiasto jest specyficznym miejscem. Kiedyś naszła mnie taka refleksja, że Trójmiasto jazzem stoi. Tutaj jest dużo jazzu, pewnie też przez Akademię Muzyczną. Są fajni ludzie, z którymi robisz tę muzykę. Może to środowisko trójmiejskie napędza lub ma wpływ na to co robisz? Czy mogłabyś mieszkać np. w Poznaniu i też byś robiła tam, to co robisz tutaj?
AJ: Myślę, że gdziekolwiek bym nie była, to bym na pewno to robiła. Aczkolwiek w Trójmieście poznałam mnóstwo wspaniałych osób, które mnie zainspirowało i inspiruje. Z Jakubem Klemensiewiczem poznaliśmy się na Akademii. Tak jak z Olą Chaładaj – razem studiujemy. Pojawiło się dużo osób na mojej drodze, tak jak Emil z wytwórni, też się poznaliśmy na Akademii. Wydaję mi się, że byłoby inaczej bez Trójmiasta, czuje ze robiłabym to, co robię, aczkolwiek wiem, że będąc tu też wiele drzwi się przede mną otworzyło.
Anna Jopek a Anna Maria Jopek. Czy są rodziną?
WH: Ostatnie pytanie. Najgorsze z najgorszych, ale ono musi paść. Czy ty masz powiązania z Anną Marią Jopek? Ile osób o to cię pyta? Jak bardzo masz tego dosyć?
AJ: To jest chyba skala nieograniczona (śmiech). Fascynuję mnie to, że osoby naprawdę nie wiedzą, że to są dwie różne osoby. Jest to da mnie trochę zabawne, bo jeżeli ktoś fascynuje się Anna Marią Jopek, to wie, że Anna Maria to są nieodłączne części. Dużo osób do mnie pisze, chociaż widzi, że jest Anna Jopek. Ostatnia była taka śmieszna historia związana z hotelem i pobytem w Gliwicach na Fryderykach. W moim pokoju leżały dwie kartki, na których było napisane - witamy panią Annę Marię Jopek. A na drugiej kartce było wydrukowane jej zdjęcie. Kiedy przyszłam się zameldować, to widziałam dziwnie miny pań w recepcji. Chyba zauważyły, że przyszła osoba 20 lat młodsza, bo jak wiemy Anna Maria Jopek jest ode mnie starsza. Pamiętam, że te panie nawet nie poprosiły mnie o dowód. Były tak zmieszane, ale kiedy weszłam do pokoju to chyba zrozumiałam dlaczego. Jest tych sytuacji multum. Marzy mi się spotkanie z Anną Marią Jopek na scenie, zrobimy sobie zdjęcie i pokażemy, że jesteśmy innymi osobami. Jeszcze jej osobiście nie spotkałam. Zdarzyło się nam pozdrawiać. Wiemy o swoim istnieniu.