- Film "Alarum" z Sylvesterem Stallone'em w roli głównej miał być thrillerem szpiegowskim osadzonym w Gdańsku.
- Zamiast autentycznego obrazu miasta, produkcja przedstawia kuriozalną wizję Gdańska jako górskiej mieściny z rosyjskojęzycznymi mieszkańcami.
- Obraz jet pełen nieścisłości geograficznych i kulturowych. Można zarzucić mu promowanie fałszywego wizerunku miasta.
- Sprawdź, dlaczego "Alarum" to filmowa katastrofa i jak bardzo rozmija się z rzeczywistością Gdańska
Stallone w Gdańsku? "Alarum" to filmowa katastrofa, która obraża miasto!
Stallone wciela się tu w agenta wysłanego do Gdańska, by zlikwidować byłego współpracownika (Scott Eastwood). Brzmi ciekawie? Problem w tym, że "Gdańsk" w "Alarum" to fantazja chorego umysłu, a nie odzwierciedlenie rzeczywistości.
Zapomnijcie o Złotej Bramie, Długim Targu i urokliwych uliczkach. W filmie Gdańsk to nie hanzeatycka perła Kaszub, tylko... leżąca nad jeziorem górska mieścina z ogołoconymi z liści drzewami, rodem z syberyjskiego Gułagu. Mieszkańcy posługują się językiem rosyjskim, a jedyny hotel – "SZCZĘŚLIWY PTACK" (?!) – świeci pustkami i brak w nim obsługi.
Wisienką na torcie są drewniane słupy w centrum miasta, ulica "PRZECHODNIA" (której próżno szukać w Gdańsku, ale znajdziemy ją w Nowym Dworze Gdańskim) i wszechobecny brak ludzi, poza Stallone'em, Eastwoodem, tajemniczą kobietą i bandą osiłków. Od czasu do czasu, w kadrze pojawiają się polskie flagi, żebyśmy nie zapomnieli, gdzie toczy się akcja (choć zapewne wielu widzów wolałoby zapomnieć).
Aha - do tego Gdańska można w kilka minut dolecieć helikopterem ze Słowacji.
Ten film zniechęca do Gdańska! Alarum to antyreklama stolicy województwo pomorskiego
"Alarum" to nie tylko filmowe nieporozumienie, ale wręcz antyreklama Gdańska. Twórcy zaserwowali nam obraz miasta, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i obraża jego mieszkańców. Jeśli szukacie dobrego kina akcji, omijajcie "Alarum" szerokim łukiem. Jeśli chcecie zobaczyć Gdańsk, kupcie bilet na pociąg – będziecie bardziej usatysfakcjonowani.
