- Dzwoniłem wyłącznie w celu przedłużenia recepty. Połączono mnie z innym lekarzem, który nagle potrzebował historii mojej choroby. Ostatecznie nie udało mi się załatwić leku – mówi mieszkaniec Trójmiasta. – Mój ojciec miał mieć teleporadę ok. 14:00. Nikt nie dzwonił, więc pojechaliśmy na zakupy. Lekarka zadzwoniła dwie godziny później, a mój tata musiał uczestniczyć w wizycie stojąc jednocześnie… na dziale z warzywami – opowiada swoją historię z teleporadą sopocianka.
Działania, w celu usprawnienia tego systemu, podjął Narodowy Fundusz Zdrowia.
- Fundusz sprawdził już funkcjonowanie ok. 8,5 tysiąca placówek. Weryfikujemy m.in. to, czy do placówki można się dodzwonić, sprawdzamy tryb pracy personelu, możliwość rejestracji do lekarza. Możemy potwierdzić, że w przypadku ¼ kontrolowanych placówek, te nieprawidłowości, zgłaszane przez pacjentów, potwierdziły się - mówi Sylwia Wądrzyk, rzecznik prasowy NFZ.
Na teleporady narzekają także sami medycy. Jak podkreślają - często muszą korzystać ze swoich prywatnych telefonów, a ich praca przeciąga się do późnego wieczora.