Niezwykła historia z Pomorza. Kobieta uratowana przez przypadkowe osoby

i

Autor: UM Rumia

społeczeństwo

Opowieść jak z filmu. Tu ludzie nie byli obojętni, pomogli, teraz się spotkali

Straciła przytomność, mogła też stracić życie, ale stało się inaczej. Ta historia ma jedno szczęśliwe zakończenie: jej bohaterowie spotkali się, gdy "wszystko było już dobrze", padli sobie w ramiona i opowiedzieli co ich spotkało. Dziś piszę o tym, że ludzie nie są obojętni, niosą pomoc, a w życiu można mieć sporo szczęścia.

Uderzyła w słup w Rumi. Mogło skończyć się śmiercią

Ten wypadek mógł się skończyć tragicznie. Tylko szczęście, opatrzność lub inna siła wyższa sprawiła, że tak się nie stało. 12 grudnia na ulicy Grunwaldzkiej, czyli przelotowej drodze krajowej w Rumi kobieta straciła przytomność. Jej samochód bezwładnie uderzył w słup. Kobieta nie oddycha. O 6.30, wśród ciemności natychmiast udzielono jej pomocy.

Zauważyłam, jak pani z impetem zjechała na pas zieleni i uderzyła w słup. Bez wahania zatrzymałam się i zadzwoniłam po pomoc. Później zatrzymał się pan ratownik medyczny i mi pomógł. To była dla mnie pierwsza taka sytuacja, byłam troszeczkę zestresowana, ale pan ratownik przejął inicjatywę i wziął na siebie rozmowę z dyspozytorem straży pożarnej

- opowiada Anna Jaworek.

Ratownikiem medycznym, o którym wspomina rumianka, jest Jakub Sirocki. Także rumianin, pracujący w wejherowskim szpitalu. Właśnie w drodze do pracy zatrzymał się i wspólnie z Anną Jaworek wyciągnęli poszkodowaną z samochodu i zaczęli reanimować. 

Nie wszyscy są obojętni. Pozytywna historia z Rumi

Do dwójki osób, które nie pozostały obojętne dołącza kolejny mężczyzna - to strażak: Tomasz Zwoliński, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Wejherowie.

Jadąc do pracy, zauważyłem stojący na światłach awaryjnych samochód i od razu pomyślałem, że coś się stało. Drugi samochód stał na poboczu, uderzył w słup sygnalizacji świetlnej. Zjechałem na bok, podszedłem zapytać, czy mogę w czymś pomóc, bo jestem strażakiem. Pan Kuba już rozpoczął wykonywanie ucisków. Przejąłem głowę, udrożniłem drogi oddechowe i akcja trwała do czasu przyjazdu służb. Ruch był spory, ludzie jechali do pracy, ale bardzo dużo osób się zatrzymywało i w trakcie, kiedy trwała ta akcja, podchodziły i pytały, czy mogą jakoś pomóc. Akurat nie było już potrzeby, ale interesowały się i była to spora grupa. Były to osoby stosunkowo młode, czyli jednak świadomość wśród społeczeństwa jest duża, tak jak i chęć niesienia pomocy.

- relacjonuje Tomasz Zwoliński. 

Wśród osób, które pomagały znalazł się jeszcze jeden mężczyzna, wskazujący, że jest strażakiem ochotnikiem. W sumie pomocy udzielały więc osoby, które mają świetne przygotowanie i doświadczenie w ratownictwie. Ich działanie sprawiło, że poszkodowaną kobietę udało się uratować. Przypadek? Szczęście? Nic z tych rzeczy, to dobre przygotowanie i aktualna wiedza o prawidłowym przeprowadzeniu resuscytacji. Szczęściem było tu tylko miejsce uderzenia i to, że jadący samochód zatrzymał się na słupie i nie zostały poszkodowane inne osoby. Szybka pomoc przechodniów i później przyjazd karetki pogotowia sprawiły, że wypadek zakończył się "tylko" tygodniowym pobytem w szpitalu. Mogło być gorzej, ale to dobra historia, ze szczęśliwym zakończeniem! Poszkodowana kobieta to Anita Sierocka, która miała szczęście jeszcze raz - mogła podziękować za uratowanie życia.

Do tej pory moje życie toczyło się na wariackich papierach, wszystko szybko. Praca – dom, praca – dom, jeszcze remont miałam, trochę wcześniej byłam mocno przeziębiona, miałam gorączkę. Myślę, że to wszystko się skumulowało i stało się to, co się stało. Wstałam rano, przygotowałam się do pracy i… więcej nie pamiętam. Obudziłam się dopiero w szpitalu – opowiada Anita Sierocka, kobieta poszkodowana w wypadku.

Raport z tego zdarzenia dotarł do Urzędu Miasta Rumi, a po jego przeczytaniu burmistrz Michał Pasieczny zdecydował się zaprosić poszkodowaną i osoby, które uratowały jej życie. Spotkanie odbyło się 9 stycznia było okazją do podziękowań: tych oficjalnych i osobistych. 

W Rumi uratowali życie kobiecie po wypadku

Ogromne gratulacje i podziękowania z naszej strony. W tamtym momencie potrafiliście państwo skutecznie zadziałać, uratować ludzkie zdrowie i życie. To wspaniała rzecz. Myślę, że warto promować takie postawy i propagować podobne umiejętności wśród dzieci i młodzieży. Chcemy, żeby wasza postawa się udzielała innym, także wasze umiejętności i kompetencje. Jesteście wzorem obywatelskiej postawy, ale też kompetencji. Jeszcze raz ogromne gratulacje 

- powiedział podczas uroczystego spotkania burmistrz Michał Pasieczny.

Po tej sytuacji jestem bardziej odważna, nabrałam wprawy. Jeżeli będę jeszcze świadkiem takich zdarzeń, to na pewno udzielę pomocy – zapewnia Anna Jaworek, która jako pierwsza zareagowała.

Ratownik medyczny, który pojawił się na miejscu wskazuje, że Panią Anitę uratowało to, że szybko podjęto działania czyli rozpoczęto uciskanie klatki piersiowej, a później użyto defibrylatora. Dzięki tak szybkiej reakcji poszkodowana zachowała życie i zdrowie.

Powiem szczerze, że chyba pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, że mogę porozmawiać z osobą, której udzielałem takiej pomocy. To duża satysfakcja, że człowiek się zatrzymał, zareagował. Bardzo się cieszę, że z panią wszystko dobrze, jest cała i zdrowa – przyznaje Tomasz Zwoliński, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Wejherowie.

Spotkałam się z osobami, które mi pomogły. Podziękowałam im za to, że żyję, że uratowali mi życie i życzyłam im wszystkiego, co najlepsze. Teraz muszę na siebie uważać, nie pracować za dużo, zdrowo się odżywiać, po prostu dbać o siebie, no i czeka mnie rehabilitacja – podsumowuje Anita Sierocka.

Chciałoby się powiedzieć: więcej takich historii. Wszystko zależy jednak od nas - naszej znajomości zasad udzielania pierwszej pomocy i odwagi, w czasie kiedy przyjdzie nam użyć swojej wiedzy w praktyce i, być może, uratować komuś życie. 

Pomorskie. Nowe pociągi w Trójmieście. IMPULSY na trasie