Anna Gawrońska: Tematy szkolne i wątek nauczycieli to bardzo duży obszar do rozmowy, dlatego postarajmy się je w miarę uporządkować. Może zacznijmy od tego, co już się stało. Czyli zamknięcia gimnazjów. Czy już można zauważyć tego skutki?
Marcin Dzierżawski: Też się zastanawiałem, w jakim kierunku ta nasza rozmowa może się potoczyć. Rozmowa o edukacji, to jest temat rzeka. Właściwie moglibyśmy zacząć teraz i skończyć za kilka godzin. Tutaj, jakby każde pytanie otwiera kilka kolejnych. Ale jeśli chodzi o samą likwidację gimnazjum. To skutki odczuwamy tu i teraz. Ale są też skutki długofalowe, które na ten moment trudno jest przewidzieć. Na pewno było to i nadal jest spore zamieszanie. Roczniki, które tej reformie podlegały odczuły to dosyć dotkliwie. Jeszcze problemów dodawała sytuacja pandemiczna. Nauka zdalna też się tak nieszczęśliwie nałożyła.
AG: Czy możemy już teraz ocenić tą reformę? Czy był to dobry krok czy raczej nie?
MD: Jak oceniać efekty? Dobrze byłoby ocenić efekty reformy w edukacji za kilka lat, ale to wymaga pewnego spokoju. A zmian było już tak dużo. Przy okazji samej matury widać, jak to wygląda. Mamy maturę nazywaną: starą, nową, poprzednią. Nazw jest tak dużo. Więc kiedy zaczynamy mówić o maturze, to właściwie trudno jest powiedzieć, kto jaką pisał. Jak się spotkamy w gronie znajomych, z lekko zróżnicowaną metryką, to okaże się, że każdy z nas pisał inną maturę. Zmiany możemy robić, ale musimy też mieć czas, żeby im się przyjrzeć ocenić, jak one funkcjonują. Dobrze też, gdyby te zmiany były konsultowane z ekspertami, praktykami. Gdyby też uwzględniać potrzeby młodzieży.
AG: A co z nauką zdalną? Nauka zdalna była i minęła. Szkoły powróciły do trybu przedpandemicznego. Czy nauka zdalna okazała się totalną klapą?
MD: W związku z pandemią, z doświadczeniami cyfrowymi zaczęliśmy dostrzegać pewne deficyty wśród uczniów. Deficyty w takich relacjach społecznych. W innych kwestiach Młodzi bardzo się rozwinęli. Najbardziej odczuł to obecny rocznik, który kończył kończył liceum. Ten już następny jest w mniejszym stopniu dotknięty. Jeśli chodzi o pewne kompetencje powoli, jakby wracamy na właściwe tory. I to nawet nie chodzi o jakieś braki w edukacji, bo to wszystko da się nadrobić przy odrobinie dobrej chęci i pracy. Myślałem o takich relacjach społecznych, umiejętności budowania tych relacji. Tutaj pewne deficyty były i widać, że Młodzi bardzo chętnie i bardzo szybko zaczęli sobie ten świat jakby odbudowywać.
AG: Czyli dzieci chcą przebywać ze swoimi rówieśnikami? W okresie pandemii, głównym motywem w mediach i na ustach polityków było to, że dzieci nie będą chętne do kontaktów rówieśniczych.
MD: Były oczywiście pewnego rodzaju ograniczenia związane może z brakiem pewności siebie, ale to było bardziej związane z charakterem danego dziecka, aniżeli z samą zdalną edukacją. Podczas tej nauki zdalnej wypracowaliśmy naprawdę kilka ciekawych rozwiązań. Okazało się, że pewnych rzeczy nie trzeba robić, aby szkoła dobrze funkcjonowała. Pewne rzeczy nieszczególnie były potrzebne. Albo, to co robiliśmy, można było zastąpić w jakiś sposób cyfrowy. Trochę mnie martwi, że wiele z tych, nazwijmy to zdobyczy, zaniechaliśmy. Zaczął się znowu tryb nauki stacjonarnej i to co było online zostało gdzieś odłożone.
AG: Może Pan tak konkretnie coś wymienić? Co to było? Które działania były świetnym rozwiązaniem, a teraz właśnie są zaniechane?
MD: Nauka zdalna ma pewno w jakiś sposób podzieliła nas, czyli nauczycieli i uczniów. Na pewno zmienił się proces nauczania. Nie musieliśmy nad uczniami stać, czuwać, doglądać. Wszyscy byliśmy zamknięci w swojej przestrzeni. Uczniowie musieli też popracować nad tą własną, wewnętrzną motywacją, żeby pewne rzeczy wykonać. Wydaje się, że był to ciekawy eksperyment. Jak się okazało eksperyment na pewien czas. Każdy z uczniów świadomie podchodził do swojego procesu edukacji. Pewnego rodzaju przywilej, możliwość zdobywania wiedzy, przekroczenia kolejnych etapów edukacji. Trochę tego mi brakuje. Mam wrażenie, że szkoła wpędza w takie poczucie niesamodzielności. Jest ten nauczyciel, to właściwie on za nas ogarnie wiele kwestii. A z kolei nauka zdalna, w wielu z nich obudziła taką właśnie motywację do tego, żeby sobie samodzielnie rozkładać i planować pracę. Widać było, jak niektórzy, dzięki tej nauce zdalnej mieli rezultaty. Jest to stracony potencjał, który można byłoby jakoś lepiej wykorzystać.
AG: Nauka zdalna jednak minęła i nie wiadomo czy kiedykolwiek powróci. Nie ma chyba takich planów, a przejdźmy do tego, co jest w planach. Czyli nowe przedmioty. Wiadomo, sławny HiT. Ale teraz już minister Czarnek zapowiedział kolejny przedmiot maturalny, którym ma być zarządzanie. Co pan myśli o wprowadzeniu nowych przedmiotów, gdy już uczniowie mają ich dość sporo?
MD: Mam wrażenie, że te kwestie związane czy to z HiTem, czy teraz z biznesem i zarządzaniem, że to są jakby cały czas jakieś kwestie zupełnie poboczne. Tak jak pani sama wspomniała, problemem jest to, że uczniowie mają tych godzin bardzo dużo do zrealizowania w tygodniu. Oni są obciążeni przebywaniem w szkole. Wiadomo, że pewne przedmioty też wymagają ćwiczeń. Żeby opanować matematykę to bardzo dobrze byłoby wracając do domu, wykonać 2-3 zadania. Ale jak zsumujemy wszystkie godziny spędzone na nauce, to wychodzi na to, że ten młody człowiek ma czas tylko na jedzenie, spanie i to też nie zawsze. To jest jakby kwestia kluczowa, nad którą należałoby się pochylić. I tego bym też oczekiwał od pana ministra. Żeby przyjrzeli się, czy obecna siatka programowa pozwala uczniowi na rozwijanie jego mocnych stron. Czy szkoła jest taką przestrzenią, gdzie młody człowiek może przyjść i poszukać tego, co go interesuje. Czy do szkoły po prostu przychodzi i po 2/3 godzinach jest zmęczony, bo w nocy uczył się do sprawdzianu. Po powrocie do domu jeszcze liczy zadania z matematyki. A w ogóle to jeszcze wieczorem ma korepetycje z języka angielskiego. Nad tą kwestią trzeba by było się zastanowić. Trochę mnie martwi, ale chyba tak wygląda ten świat, że koncentrujemy się na tych najbardziej medialnych tematach. Że Czarnek, że Roszkowski i tutaj kręci się dyskusja. A cały czas nie mówimy o tym, co jest istotne.
AG: Ale czy niektórych przedmiotów nie uczymy się za szeroko. Może warto by zawęzić niektóre kwestie do tych najbardziej przydatnych. Wtedy zrobiłoby się miejsce na nowe, dodatkowe przedmioty?
MD: Polska szkoła trochę jakby idzie swoim torem. Jest ogólnoświatowa pandemia, udawajmy, że jej nie ma i jakoś to przejdziemy. Później wrócimy do tego, co było przed pandemią. Nastąpił gwałtowny rozwój cyfrowy, my nadal będziemy pisać kredą po zielonej tablicy, bo tak było do tej pory i jakoś sobie radziliśmy. No właśnie jakoś. Nie trzeba się uczyć wszystkich nazw rzek na świecie, bo może ich po prostu za chwilę nie być, bo wyschną. W związku z kryzysem klimatycznym będziemy mieli zupełnie inne wyzwania do podjęcia. Trochę tego mi brakuje, pewnej idei. Matura. Temat bardzo medialny. Mówimy o tym czy jest łatwa, czy trudna, ale nie mówimy nic o tym, co ta matura ma sprawdzić. Do czego nas przygotować. Czy ma być tylko przepustką na studia? Mam wrażenie, że nawet trochę się mówi o tej edukacji, ale gdzieś cały czas bardzo tak powierzchownie. Spotykam się ze znajomymi, którzy z edukacji mają kontakt, o tyle o ile ich dzieci do szkoły uczęszczają. Mam wrażenie, że ich wiedza na temat tego, jak szkoła funkcjonuje lub co w niej nie działa jest prawie zerowa. Każdy z nas dziecko tam posyła, a tak naprawdę jako społeczeństwo naprawdę nic o niej nie wiemy.
AG: To może wraz z rewolucją technologiczną warto zaczerpnąć modele szkół z innych krajów? Co Pan sądzi o modelu amerykańskim. Uczymy się tylko w szkole, a w domu mamy czas na swoje pasje i odpoczynek.
MD: Każdy model jest warty rozważenia. Każdy ma też jakieś swoje zalety. Pytanie, jaką my mamy ideę szkoły. Aby taki taki model wypalił, to ważni są rodzice i ich podejście. Rodzic musi być świadomy i musi umieć dziecku wytłumaczyć różne rzeczy. Dziecko musi mieć wsparcie od rodziców. Często jednak w Polsce szkoła jest jedynym kontaktem z wyższą kulturą czy możliwością zdobycia języka. Rodzina jest w trudnej sytuacji finansowej albo nie dysponują taką ilością wolnego czasu, żeby w to dziecko zainwestować. Na szkołę trzeba spojrzeć nie tylko z perspektywy naszego, mieszkańców dużego, dobrze rozwijającego się miasta, ale też uwzględnić potrzeby dzieciaków z innych regionów. Tutaj a propos pytania o likwidację gimnazjów. Dla tych dzieciaków z małych miejscowości gimnazjum to już była jakaś forma wyrywania się z domu.
AG: W Polsce jednak funkcjonuje nauczanie domowe...
MD: Może jeden model nie jest właściwy. Może kilka modeli to jest wyjście. Gdy rodzic czuje, że talenty dziecka w szkole nie są rozwijane, a odnajduje się w edukacji domowej to świetnie, że z tego korzysta. Dla kogoś innego edukacja domowa nie jest dobra, bo potrzebuje większej motywacji. Potrzebuje, żeby ktoś wskazał mu pewne rzeczy i wtedy czuje się lepiej w systemowym nauczaniu. Może to jest jakieś rozwiązanie, żeby modeli edukacji było więcej. Żeby one były bardziej dostosowane do regionów. Może samorządy powinny wpływać na politykę edukacyjną, a niekoniecznie zarządzana centralnie. Czy ktoś w Warszawie może ocenić, czego potrzebuje dziecko ze wsi spod Białegostoku? Ciężko jest nam to ocenić. Decentralizacja edukacji byłaby rozwiązaniem.
AG: Na koniec pytanie, które musi paść. Jest tematem zawsze aktualnym i na ustach wszystkich. Czy nauczyciel godnie zarabia?
MD: Myślałem o tym, że mogą paść takie trudne pytania i co bym odpowiedział. I sam sobie zadałem pytanie, czy lubię swoją pracę, i czy chciałbym ją kontynuować. To co zawsze chciałem robić, i to co zawsze mnie przy niej trzyma, to spotkanie z drugim człowiekiem. Coś wiem, coś potrafię i mogę im to przekazać. To jest coś naprawdę wartościowego. Język polski porusza wszelkie możliwe kwestie, dlatego dyskutujemy naprawdę o wszystkim. Ale wokół tej edukacji są takie kręgi. Biurokracji szkolnej czy polityki, która się w edukację miesza. No i właśnie dochodzimy do kwestii finansowych. Do czego doprowadzają niskie zarobki? Do tego, żeby ten nauczyciel szukał dodatkowej pracy, czyli korepetycji. Ideologicznie jestem przeciwnikiem korepetycji, bo to oznacza, że nasz system edukacji szkolnej po prostu nie działa. Ale pozwalają mi one opłacić rachunki, bo moje umiejętności są wyceniane 3-4krotnie więcej niż wycenia je budżet państwa. Wiem, że my w Polsce nie lubimy rozmawiać o o zarobkach innych grup społecznych. Zawsze uważamy, że ktoś inny ma za dużo, a my za mało. Ale wydaje mi, że podniesienie zarobków rozwiązałoby część problemów. Przede wszystkim więcej chętnych do pracy i można byłoby też dokonywać pewnej selekcji. Selekcji tych, którzy gorzej sobie radzą w zawodzie i tych którzy robią to lepiej. Ale nie możemy podnosić wymagań od osób, które dostają minimum. Oddajemy dziecko na 30 godzin w tygodniu i nauczyciel musi nauczyć, ale też zaopiekować się dzieckiem. Jako rodzice oczekujemy, że będzie ono tam też bezpieczne. W podobnej sytuacji są nauczyciele przedszkolni, którzy zarabiają jeszcze mniej niż ja. A osoby tam pracujące są naprawdę zaangażowane w rozwój dziecka. Wiem, bo sam mam 5-letniego syna, który niedługo pójdzie do szkoły. Zastanawiam się, jak jego edukacja będzie wyglądała. Ale co my możemy z tym zrobić? Co ja w tym względzie zrobiłem? No nic, mogę opowiedzieć to Pani i mam nadzieję, że to gdzieś wybrzmi. Że osoby z zewnątrz będą miały większą świadomość.
AG: Taki był cel, aby Pan opowiedział o tych prawdziwych problemach w polskiej szkole. Może uda nam się spotkać ponownie i porozmawiać o uczniach, bo to oni są tutaj najważniejsi.
MG: Zdecydowanie, to o uczniach trzeba rozmawiać. Te zmiany mają być dla nich. Dziękuję za rozmowę.
Jesteś świadkiem ciekawego zdarzenia w waszej okolicy? A może chcesz poinformować o trudnej sytuacji w Twoim mieście? Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy! Piszcie do nas na: [email protected]