Mateùsz Titës Meyer

i

Autor: Rafał Katzor Mateùsz Titës Meyer

Dla systemu jest niewidzialny. Mając takie imię, znikniesz w Polsce z radarów

2025-01-10 17:05

Dla większości systemów online, które opierają się na weryfikacji danych z dowodem osobistym, czyli systemów bankowych, urzędów internetowych i państwowych aplikacji, jest niewidzialny. Mateùsz Titës Meyer nie jest szpiegiem lub bezpaństwowcem. Nie widać go, bo ma kaszubskie znaki diakrytyczne w swoim imieniu.

W 2001 roku bracia Coen nakręcili świetny film pod tytułem "Człowiek, którego nie było". Ja miałem okazję porozmawiać z człowiekiem, którego nie ma - przynajmniej według szeroko pojętego "systemu".

Mateùsz Titës Meyer to Kaszuba z Wejherowa, który 12 lat temu dla banków i urzędów rozpłynął się w powietrzu. Wszystko przez to, że skorzystał z możliwości, którą gwarantuje mu obowiązujące w Polsce i Unii Europejskiej prawo, i postanowił zmienić znaki diakrytyczne w swoim pierwszym i drugim imieniu z polskich na kaszubskie.

Powiedz mi proszę, czy to od samego początku była batalia, czy jednak sama ta zmiana przebiegła bezproblemowo?

Mateùsz: Problemy były od samego początku. Pojechałem do swojego Urzędu Gminy, akurat była to gmina Linia, czyli jedna z trzech gmin, które w tamtym czasie, uznawały język kaszubski za język pomocniczy, czyli powiedzmy drugi urzędowy. Akurat pani naczelnik działu związanego z wydawaniem dowodów osobistych była też wyznaczonym urzędnikiem do kontaktu dwujęzycznego dla osób kaszubskojęzycznych. Wydawało mi się, że trafię na osobę, która będzie wiedziała na ten temat więcej niż ja.

Jak powiedziałem, że chciałbym, żeby w moim dowodzie osobistym był dane zapisane po kaszubsku, to ona spojrzała na mnie z niedowierzaniem, zastanawiając się pewnie, skąd mi taki pomysł przyszedł do głowy. Powiedziała mi, że to nie jest możliwe, bo dane w dowodzie osobistym są takie same, jak te w akcie urodzenia. To był argument, od którego się odbiłem na starcie. Powiedziała mi, że muszę pojechać do Urzędu Stanu Cywilnego do Wejherowa i spytać kierownika, jakie on miałby pomysły na rozwiązanie mojego problemu.

Dzisiaj patrzę na to krytycznie i uważam, że ścieżka, jaką mi wyznaczono, jest ścieżką mocno okrężną i nie do końca zgodną z zapisami prawnymi, bo ustawa o mniejszościach wprost mówi o tym, że jako członkowie społeczności mniejszościowej w Polsce mamy możliwość z korzystania z dokumentów osobistych z zapisem naszych imion i nazwisk zgodnie z alfabetem odpowiadającym językowi, którym się posługujemy. Z tym, że jest tam zapis, że jeżeli są to alfabety niełacińskie, czyli choćby cyrylica, to trzeba dokonać transliteracji na alfabet łaciński. Kaszubski jest jednak oparty na systemie łacińskim. Czyli powinno to działać w oparciu o deklarację. Tak to jednak niestety nie działa i trzeba iść okrężna drogą.

Jedyne, co mi zaproponowano, to złożenie wniosku do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o zmianę moich danych osobowych w akcie urodzenia, a de facto po prostu zmianę mojego imienia i nazwiska. Zazwyczaj, żeby to zrobić, trzeba udowodnić, że na przykład nasze nazwisko ma negatywny wydźwięk, ale ja powoływałem się na konkretne zapisy Ustawy o mniejszościach i na Europejską Kartę Języków, w której czytamy, że języki mniejszościowe i regionalne na terenie Unii Europejskiej są pod szczególną ochroną.

Na rozpatrzenie wniosku czekałem kilka miesięcy, ale w końcu otrzymałem pozytywną odpowiedź z ministerstwa. Z tą odpowiedzią musiałem udać się do Urzędu Stanu Cywilnego, złożyć wniosek o zmianę aktu urodzenia i z nowym aktem urodzenia udałem się do swojego urzędu gminy, czyli ponownie do tej samej pani, u której byłem na początku tej drogi. Pani urzędniczka zdążyła zapomnieć o sprawie, ale jak wróciłem do niej z odpowiednimi dokumentami, to już nie miała wyboru i musiała działać.

Po zmianie danych na kaszubskie zniknął z systemu

Mateùsz: Po zmianie danych problemów zaczęło pojawiać się więcej. W zasadzie jedynym urzędem, który szybko przyjął do wiadomości, że mam kaszubskie znaki diakrytyczne w imionach, była skarbówka. Jeszcze zanim dostałem nowy dowód, to oni już wiedzieli, że z Mateusza zrobił się Mateùsz.

Skarbówka przyjęła tę zmianę do wiadomości, ale dla wielu podmiotów systemowych stałeś się niewidzialny. Wiem, że masz problemy z aplikacjami typu Internetowe Konto Pacjenta i że banki nie chcą Ci udzielać kredytu.

Mateùsz: Z początku nie odczuwałem dużej niewygody z powodu zmiany danych. Dochodziło do sytuacji, że na przykład moi pracodawcy, nie zważając na to, że mam kaszubskie znaki diakrytyczne w dowodzie osobistym, zapisywali moje imiona po polsku. Nawet organizacje kaszubskie nie chciały się przestawić i na przykład Zrzeszenie Kaszubsko Pomorskie wypisywało mi dyplomy, w których tłumaczyli moje dane na język polski.

To było absurdalne podejście, ale nie odczuwałem dyskomfortu związanego z taką zmianą. Wszystko się zmieniło, kiedy zaczęły rozwijać się różnego rodzaju narzędzia, szczególnie właśnie aplikacje służące weryfikacji danych w oparciu o dane z konta bankowego.

Miałem na przykład duży problem kilka lat temu u jednego operatora z wzięciem internetu, bo uznano, że jestem klientem o wyższym jakimś ryzyku przez to, że system nie był w stanie zweryfikować moich danych, które porównywałem na miejscu w salonie z danymi bankowymi.

Większość moich obecnych problemów związana jest z tymi systemami dwuetapowej weryfikacji danych. Żaden z banków w Polsce na dzień dzisiejszy nie stosuje znaków innych niż niepolskie. Banki w Polsce nie uznają nie tylko znaków kaszubskich, ale też niemieckich, czeskich, czy jakichkolwiek innych, co jest oczywiście łamaniem praw międzynarodowych.

Próbowałem podejmować kroki w różnych bankach, w których miałem konta, ale wszędzie mnie tylko przepraszano, bo odbijało się to od tego, że nie są w stanie założyć mi konta z takimi danymi osobowymi jakie posiadam. Proponowano mi, że mi spolszczą moje imiona i wtedy będę mógł korzystać z ich usług.

To prowadziło dalej do tego, że właśnie w takich systemach, jak Internetowe Konto Pacjenta, czy aplikacje typu mObywatel, czy profil zaufany - wszystkie początkowo były oparte na takiej dwuetapowej weryfikacji. Większość osób loguje się na tych aplikacjach za pomocą konta bankowego, a mi się to wciąż nie udaje, bo mam inne dane w koncie w banku i inne dane w dowodzie osobistym.

"W czasie pandemii nie mogłem zapisać się na szczepienie przeciw covidowi"

Mateùsz: To się odbijało u mnie przede wszystkim w czasie pandemii, bo nie mogłem zapisać się na szczepienie przeciw covidowi, bo nie mogłem się zalogować na portalu pacjenta. Profil zaufany w końcu udało mi się założyć, ale byłem w trzech placówkach wskazanych, jako takie miejsca w urzędach, w których można taki profil zaufany sobie założyć.

"Nie mogę wziąć żadnego kredytu"

Mateùsz: Później pojawiały się też problemy z wzięciem kredytu i to jakiegokolwiek - konsumenckiego, mniejszego, większego - w zasadzie bez różnicy u mnie było, jaka byłaby to kwota. Sprawdzałem to w wielu bankach i wprost dostawałem odpowiedź, że powodem odmowy są moje dane osobowe. Systemy nie są w stanie zweryfikować moich danych bankowych z tymi, które są w bazie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

W ubiegłym roku brałem kredyt hipoteczny i jeden z banków powiedział mi, że nie mają możliwości udzielenia mi kredytu ze względu na moje dane osobowe, aczkolwiek jeśli ja im pisemnie złożę moją deklarację i upoważnienie do tego, żeby bank posługiwał się moimi danymi osobowymi w formie, jaką system bankowych jest w stanie przyjąć, czyli bez kaszubskich znaków, to wówczas będę mógł otrzymać taki kredyt. Czyli musiałem takie pismo napisać i tak udało się obejść system.

"Nie mogłem wziąć udziału w Spisie Powszechnym"

Mateùsz: Paradoksem największym, który chyba mnie spotkał, był brak możliwości wzięcia udziału w Spisie Powszechnym w 2021 roku. To przecież jedna z najważniejszych dla nas Kaszubów okazji do zamanifestowania przynależności do naszej społeczności, która zdarza się raz na 10 lat. Paradoksalnie przez to, że korzystam z praw, które ten Spis Powszechny ma weryfikować, nie mogłem wziąć w nim udziału.

Czyli przez to, że korzystam z języka kaszubskiego na co dzień, nie mogłem się zalogować i zadeklarować, że z niego korzystam. Moje logowania były na początku odrzucane, bo rzekomo zawierały niepoprawne znaki, czyli moje znaki diakrytyczne.

Udało Ci się w końcu wziąć udział?

Mateùsz: Tak, po miesiącu się udało. Jednak ja, przeczuwając, że mogą z tym być problemy, brałem udział w spisach próbnych i w konsultacjach, które były wcześniej prowadzone. I zwracałem na to uwagę, zgłaszałem możliwość występowania takiego problemu w samym spisie. Zgłaszałem to na przykład na spotkaniu pracowników GUS-u, którzy zajmowali się właśnie przygotowaniem formularzy spisowych, z działaczami organizacji mniejszościowych z Polski, że takie problemy mogą być i należy zweryfikować, czy system jest w stanie przyjmować znaki niepolskie. Wówczas zapewniano mnie, że zostanie to zweryfikowane i nie będzie z tym problemu.

Problemy oczywiście były i dopiero po miesiącu słania pism formalnych i nagłośnieniu sprawy medialnie zostały one rozwiązane.

"Gdybym się uparł, mógłbym sparaliżować system bankowy w Polsce"

Myślałeś o tym, żeby jakoś radykalniej walczyć o swoje? Bawić się na przykład w pozwy?

Mateùsz: Konsultowałem sprawę z kilkoma kancelariami adwokackimi i proponowano mi kilka kroków prawnych, które mógłbym przedsięwziąć. Jednak cały czas próbuję znaleźć rozwiązania polubowne i kolejne osoby zainteresowane, które byłyby jakimiś pośrednikami w próbach dotarcia do osób decyzyjnych w bankach w Polsce w kwestii zmiany tego systemu  i wprowadzenia kaszubskich znaków.

To nie byłoby duże wyzwanie. Dla informatyka byłaby to kwestia 15 minut pracy, aby system polskojęzyczny powiększyć o system kaszubskich znaków diakrytycznych.

Jednak rzecznicy banków odpisują, lub nie odpisują, i ta naprawdę jest to tylko zabawa w nieustanne odbijanie piłeczki, a nic się tak naprawdę nie zmienia.

Jeden z prawników powiedział mi, że tak naprawdę mógłbym zablokować cały system bankowy w Polsce, gdybym zgłosił łamanie praw mniejszości  pod kątem właśnie Europejskiej Karty Języków do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. To skończyłoby się prawdopodobnie zablokowaniem całego polskiego systemu bankowego w Polsce, bo nie jest on przystosowany do unijnych wymogów prawnych. Wtedy nie tylko ja nie mógłbym korzystać z banków, ale żaden obywatel Polski by nie mógł.

Nie kusiło Cię, żeby tak pójść na całość i zawalczyć na ostro?

Mateùsz: Na razie nie. Może, gdy uznam, że jestem już tak bardzo tym systemem zmęczony i zdenerwowany, lub gdy system zupełnie mnie wykluczy, to się na to zdecyduję, ale na razie jakoś sobie radzę.

Gdybym miał też poczucie, że problem dotyczy szerszego grona, to bardziej by mi zależało na walce o taką zmianę. Ja sobie w pełni zdaję sprawę z tego, że skoro takie prawa istnieją, to nawet jedna osoba w państwie powinna móc z nich korzystać i nie powinno chodzić o skalę, ale ponieważ czuję, że jest to mój własny, prywatny problem, to łatwiej mi się pogodzić z tym, że jest, jak jest.

Wiesz co? Nie sądzę, że jest to tylko Twój problem. Ile może być osób, które chciały dać dzieciom kaszubskie imiona lub samemu wpisać sobie kaszubskie znaki diakrytyczne do dowodu, a zostały odstraszone przez Twój przypadek?

Mateùsz: Rzeczywiście, znam takie osoby. Jeden mój znajomy chciał nazwać córkę po kaszubsku, ale przez moje problemy poszukał takiego imienia, które nie zawiera żadnych kaszubskich znaków diakrytycznych, żeby nie miała ona kłopotów w przyszłości.

Jeszcze taka ciekawostka, że jak brałem ślub w zeszłym roku, a był to ślub w Urzędzie Stanu Cywilnego, to kierownikiem USC był wciąż ten sam urzędnik, który zajmował się moją sprawą. Dowiedziałem się, że przestrzega on inne osoby, które przychodzą z pomysłem zmiany swoich danych, przedstawiając im właśnie mój przypadek.

Więc może ta walka byłaby nie tylko w Twoim imieniu, ale także w imieniu wszystkich tych, którzy chcieliby nazywać dzieci po kaszubsku lub samemu mieć kaszubskie dane w dowodach?

Mateùsz: Być może. Może tak będzie, że w końcu zdecyduję się na bardziej radykalne kroki, ale to jeszcze nie jest ten moment.

Czy osoba z kaszubskimi znakami diakrytycznymi może dostać mandat lub pójść do więzienia? 

Dobra, a co z mandatami? Można wpisać mandat osobie, która ma kaszubskie znaki diakrytyczne w dowodzie osobistym?

Mateùsz: No właśnie bardzo mnie to ciekawi i czasem o tym myślę. Zastanawiam się, jak wyglądałaby sytuacja, gdybym stanął przed wymiarem karnym w Polsce i czy ten system karny by mnie obejmował, czy nie.

Przez ostatnie trzynaście lat nie miałem jednak takiej sytuacji, że byłbym legitymowany przez policję, nawet przez drogówkę, nie przekroczyłem prędkości i nie dostałem żadnego mandatu, więc nie wiem. Myślałem jednak o tym, co by było, gdyby zatrzymała mnie policja, a ja usilnie podawałbym te dane, które mam w dowodzie osobistym, a policjant nie byłby w stanie ich zapisać na mandacie. Czy mógłbym się wówczas odwoływać do sądu i powiedzieć, że to nie jestem ja?

Wiem, że włoski system nie ma problemu z kaszubskimi znakami diakrytycznymi, bo sprzedawałem samochód osobie, która niedługo później pojechała do Włoch bez przerejestrowania tego auta i przychodziły do mnie mandaty po włosku, ale z poprawnie zapisanymi danymi.

Co ciekawe, słyszałem też o sprawach, w których ludzie chcieli zeznawać po kaszubsku i to nie tylko w Polsce, ale też za granicą. No i szukano wówczas tłumacza. Tu pojawia się kolejny problem, bo nie ma kaszubskich tłumaczy przysięgłych. Dlaczego nie ma? Bo w gronie, które przyznaje tytuł tłumacza przysięgłego, muszą być tłumacze przysięgli z danego języka. Ponieważ nie ma kaszubskich tłumaczy przysięgłych, to nie ma kto przyznawać tego tytułu. Zamknięte koło. Jak obchodzono ten brak tłumacza? Tego nie wiem.

Kurczę, nie chcę Ci życzyć mandatu, ale to szalenie interesujące. Szkoda, że nie wiemy, czy jest to jakiś pomysł na uniknięcie kar. Dzięki wielkie za rozmowę!

Dzãka, do ùczëcô!

Celebryci, politycy i postacie historyczne. Oni wszyscy są Kaszubami [GALERIA]