Najtańszym sposobem na wakacje jest oferta last minute, choć i one są teraz droższe niż jeszcze rok temu.
Trafiają się złote strzały, ale są one niezwykle rzadkie. U nas pod koniec maja sprzedano za blisko 330 zł tzw. czerwcówkę all-inclusive na Riwierze Tureckiej. Dało się także znaleźć ofertę all-inclusive na Zakintos - ośmiodniowy pobyt w hotelu czterogwiazdkowym z wylotem z Warszawy za niecałe 500 zł
- mówi Jarosław Kałucki z Travelplanet.pl Gazecie Wyborczej.
Najpopularniejsze kierunki last minute
Jak zaznacza, Jarosław Kałucki średnia wartość aktualnych wyjazdów last minute to około 2,6 tys. zł.
Najpopularniejszym kierunkiem rezerwowanym na ostatnią chwilę jest Turcja - jest to około 40 proc. rezerwacji, a średnia wartość to blisko 2,6 tys. zł za osobę. Druga jest Grecja (18 proc., prawie 2,8 tys. zł od osoby), a podium zamyka Bułgaria (około 10 proc., trochę ponad 1,8 tys. zł od osoby). Poniżej ogólnej średniej plasują się też Albania i Tunezja (odpowiednio 3 i 5 proc. rezerwacji) - za oba te kraje wydamy około 2,2 tys. zł
– pisze dziennik.
A ma być tylko drożej. Ceny rezerwacji last minute będą rosły, bo sezon wysoki (lipiec/sierpień) dopiero się rozpocznie.
W Polsce all-inclusive się nie przyjęło
Jak się okazuje Polacy niechętnie wykupują all-inclusive na wakacje w Polsce. Jak podaje Jarosław Kałucki, nasz kraj jest dopiero na 11. miejscu, a średnia wartość rezerwacji to 1450 za osobę.
Wyjazd nad Bałtyk do obiektu czterogwiazdkowego to koszt blisko 1,5 tys. zł za osobę plus dojazd, plus koszt zaparkowania pojazdu, nad morzem, często drogi. W takim budżecie można wręcz przebierać w ofertach w Turcji lub Bułgarii
– mówi.