Jako pierwsza o sprawie pisała "Gazeta Wyborcza". Gdańscy policjanci, działając w ramach czynności związanych ze śledztwem prowadzonym przez prokuraturę w Kartuzach, pojawili się w jednym z gdańskich banków. Tam spotkali się z dyrektorką rzeczonego oddziału, którą poprosili o wylegitymowanie się.
Realizując postanowienie prokuratora, policjanci mieli obowiązek ustalenia danych osoby, która udzieliła informacji
- przekazał nam asp.szt. Mariusz Chrzanowski, Oficer Prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.
Zaczęła się awantura
Kierowniczka oddziału nie chciała się wylegitymować. Doszło do spięcia pomiędzy policjantami a dyrektorką.
Pracownica placówki, z którą rozmawiali funkcjonariusze, pomimo wskazania podstawy prawnej i faktycznej oraz pouczenia o konsekwencjach kilkukrotnie odmówiła podania swoich danych, a także okazania dokumentu tożsamości
- wyjaśnia Chrzanowski i tłumaczy, że policjanci mieli prawo zażądać od kobiety wylegitymowania się.
W myśl obowiązujących przepisów Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia Policja ma prawo zatrzymać sprawcę wykroczenia, jeżeli nie można ustalić jej tożsamości
- czytamy dalej w oświadczeniu.
Tak właśnie się stało - kobieta została zatrzymana i przewieziona na komisariat. "Kobieta została zatrzymana i doprowadzona do komisariatu w celu ustalenia jej danych" - informuje rzecznik komendy miejskiej.
Przed doprowadzeniem policjanci dokonali sprawdzenia prewencyjnego, które nie jest czynnością przeszukania. Po zatrzymaniu policjanci odpowiadają za bezpieczeństwo osoby pozbawionej wolności i muszą mieć pewność, że nie ma przy sobie niebezpiecznych przedmiotów. W takim przypadku nie sporządza się protokołu
- czytamy w komunikacie.
Sprawa trafi do sądu
Sprawa będzie miała swoją kontynuację w sądzie. Polskie prawo mówi, że policjant ma prawo, a nawet obowiązek, wylegitymowania osoby, w przypadku gdy ustalenie jej tożsamości jest niezbędne do wykonania czynności służbowych. Funkcjonariusze utrzymują, że taka sytuacja właśnie miała miejsce, a pani dyrektor odmówiła wylegitymowania się.
W związku z powyższym nałożono na nią mandat karny za popełnione wykroczenie oraz pouczyli o prawie do odmowy przyjęcia, jednocześnie poinformowali, że w takim przypadku zostanie skierowany wniosek o ukaranie do sądu. Zatrzymana skorzystała z przysługującego jej prawa do odmowy przyjęcia mandatu
- czytamy w oświadczeniu.
Po czynnościach osoba została zwolniona i przekazano jej kopię protokołu zatrzymania osoby. Taki dokument musi zawierać dane, które określa art. 46 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Sygnatura została nadana w dalszym toku czynności. Całość materiałów została przesłana do sądu, w tym wniosek o ukaranie oraz zażalenie na zatrzymanie
- informuje rzecznik.
Chodziło o 20 złotych?
Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza", która rozmawiała z dyrektorką placówki. W tekście "GW" czytamy, że funkcjonariusze odwiedzili bank 9. października, by zwrócić banknot dwudziestozłotowy, który był sprawdzany w ramach śledztwa jako rzekoma fałszywka.
Kobieta twierdzi, że policjanci przyszli pod nie ten adres, pod który zostali wysłani. Dyrektorka twierdzi także, iż nie wylegitymowała się, bo jej imię i nazwisko były zapisane na plakietce, którą miała przypiętą do ubrania.
Kierowniczka w rozmowie z gazetą mówi, że nie podała swoich danych, bo nie chciała robić tego przy klientach, a bardziej ustronne miejsce było w tamtym czasie niedostępne.
Dodatkowo kobieta twierdzi, wbrew wersji policji, została przeszukana i nie otrzymała protokołu z przeszukania.
Art. 65 par. 2 kodeksu wykroczeń mówi, że "kto wbrew obowiązkowi nie udziela właściwemu organowi państwowemu lub instytucji, upoważnionej z mocy ustawy do legitymowania, wiadomości lub dokumentów co do okoliczności wymienionych w § 1." może otrzymać pouczenie lub karę grzywny w drodze mandatu karnego w wysokości do 500 zł. Policja może też skierować wniosek o ukaranie do sądu wobec sprawcy.