Amber Gold

i

Autor: Googlemap/Wikipedia

z regionów

5 lat temu zapadł wyrok w sprawie Amber Gold. Tym żyła cała Polska

Dokładnie pięć lat temu zapadł wyrok w głośnej sprawie Amber Gold. 20 maja sędzia zaczęła go odczytywać, to jednak trwało kilka miesięcy, odczytać trzeba było 18 tysięcy nazwisk poszkodowanych. Co dalej działo się z Marcinem P. oraz Katarzyną P. uznanymi za winnych?

Wyrok w sprawie Amber Gold, gdzie winnych uznano właścicieli piramidy finansowej zmienił wiele w polskiej rzeczywistości. Po pierwsze prawo - już nie trzeba odczytywać wyroków w całości - wyrok ws. Amber Gold sędzia Lidia Jedynak, przewodnicząca składu sędziowskiego, odczytywała od 20 maja 2019 do października. Kilka razy w tygodniu stawiała się w często pustej sądowej sali, aby przez parę godzin odczytywać treść 30 tomów akt wyroku. W 2019 roku zmieniono przepisy i wyroki nie muszą już być odczytywane w całości.To nie jedyny rekord dotyczący tej sprawy. Wiele wskazuje na to, że rekordowo późno się zaczęła - w tej sprawie prowadzone jest kolejne śledztwo przeciwko Skarbowi Państwa. 

Liczba pokrzywdzonych również wprawia w zawrót głowy. Uznaje się, że to nie wszyscy, ale z imienia i nazwiska wskazano 18 tysięcy osób. 

Amber Gold było związane z Trójmiejskim rynkiem, siedziba znajdowała się w Gdańsku przy ul. Długie Ogrody w Gdańsku.

Dziś trwa śledztwo o którym szczegółach piszemy poniżej, Katarzyna P. wyszła już z więzienia, a Marcin P. zmienił nazwisko i jest już Marcinem P.-S., może starać się o zwolnienie warunkowe. 

Afera Amber Gold w Gdańsku

Marcin P. i jego żona Katarzyna P. w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukali w sumie ponad 18 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Oskarżenie dotyczy także prowadzenia działalności parabankowej i prania brudnych pieniędzy. Według prokuratury Katarzyna P. i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu.

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r. a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 proc. do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, a tysiącom klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy ani odsetek od nich.

Katarzyna P. i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł).

Kolejne śledztwo ws. Amber Gold

W 2024 roku sprawa Amber Gold ponownie wraca do sądu. Sąd Apelacyjny w Warszawie rozstrzygnie, czy państwo zapłaci odszkodowania poszkodowanym w jednej z najgłośniejszych afer III RP.

Sprawa dotyczy powództwa grupowego przeciwko Skarbowi Państwa, wytoczonego przez 204 poszkodowanych przez Amber Gold. Twierdzą oni, że gdyby organy ścigania właściwie zareagowały na sygnały o nieprawidłowościach w spółce kierowanej przez Marcina P., jej przestępcza działalność zostałaby ukrócona szybciej. Dotychczasowi klienci wycofaliby ulokowane pieniądze, a nowi nie zawieraliby umów.

Stanowisko to podzielił Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnym wyrokiem z 1 lipca 2022 r. (sygn. akt XXV C 1614/16), zasądzając na rzecz powodów ponad 20 mln zł. Wkrótce w tej kwestii wypowie się Sąd Apelacyjny w Warszawie...

 

Z uzasadnienia wyroku I instancji wynika, że sąd uznał za spełnione przesłanki odpowiedzialności deliktowej Skarbu Państwa. Przeanalizował również działania i zaniechania prokuratury, począwszy od grudnia 2009 r., kiedy to Komisja Nadzoru Finansowego w zawiadomieniu o możliwości popełnienia przestępstwa drobiazgowo opisała przedmiot działalności Amber Gold i związane z tym wątpliwości

- donosił na koniec kwietnia 2024 "Dziennika Gazeta Prawna".

W ocenie sądu, prokurator powinien był zażądać wydania przez spółkę dokumentów o 391 dni wcześniej, a w konsekwencji mógł przedstawić Marcinowi P. zarzuty już w lutym 2011 r.

W uzasadnieniu podano, że informacje o tym fakcie podawane przez media mogłyby spowodować masowe likwidowanie lokat i doprowadzić do utraty płynności finansowej oraz zaprzestania prowadzenia działalności przez Amber Gold w hipotetycznej dacie 1 marca 2011 r. Tymczasem spółka działała dalej. Dopiero 16 sierpnia 2012 r. prokurator postanowił przedstawić zarzuty jej prezesowi, co faktycznie poskutkowało masowym wypłacaniem pieniędzy przez klientów i upadłością Amber Gold. Poszkodowani odzyskali od syndyka tylko część pieniędzy, które ulokowali w piramidzie.

Bezprawne zaniechanie jednostek prokuratury doprowadziło zatem do powstania szkody majątkowej u członków grupy, którzy dokonali wpłat na rzecz Spółki w okresie od 1 marca 2011 r. do 16 sierpnia 2012 roku. (…) Gdyby prokuratura działała zgodnie z procedurą karną, z wysokim stopniem prawdopodobieństwa Spółka faktycznie zakończyłaby swoją działalność na przełomie lutego i marca 2011 r., a nie w sierpniu 2012 r. Tym samym członkowie grupy nie mogliby lokować swoich środków pieniężnych w produkty inwestycyjne oferowane przez Spółkę

- przedstawia gazeta. 

Wyrok w zakresie niewielkiej części oddalonych roszczeń zaskarżył reprezentant grupy poszkodowanych. Dalej idącą apelację złożył Skarb Państwa, reprezentowany przez Prokuratorię Generalną RP. Jak dowiedział się dziennik, w jej apelacji zostały podniesione zarzuty zarówno natury procesowej, jak i materialnoprawnej, w tym wskazano "brak podstaw do przypisania Skarbowi Państwa odpowiedzialności odszkodowawczej". Prokuratoria kwestionuje m.in. bezprawność zaniechań prokuratury oraz związek przyczynowy między postawieniem zarzutów prokuratorskich Marcinowi P. a zaprzestaniem działalności Amber Gold.

GALERIA: Juwenalia w Gdańsku. Koncertowa sobota, 18 maja 2024

Pomorskie. Kolejka przed budką z lodami. Uda się ją uratować?