Wicepremier skrytykował wystawę w Muzeum Gdańska. Ekspozycja poświęcona mieszkańcom Pomorza wcielonym do Wehrmachtu

2025-07-14 15:54

Wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz w poniedziałek na swoim profilu w mediach społecznościowych skrytykował wystawę „Nasi chłopcy”, której otwarcie miało miejsce w piątek w Gdańsku. Głos w sprawie zabrał także były szef MON Mariusz Błaszczak, oceniając, że to „otwarta realizacja niemieckiej narracji”.

Politycy skrytykowali wystawę o czasach II wojny światowej

W piątek w Galerii Palowej Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku otwarto wystawę „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, poświęconą losom dziesiątek tysięcy mieszkańców tego regionu, którzy zostali przymusowo wcieleni do niemieckiego wojska.

W poniedziałek wicepremier Kosiniak-Kamysz w serwisie X skomentował, że „wystawa w Muzeum Gdańska »Nasi chłopcy« dotycząca mieszkańców Pomorza Gdańskiego służących w armii III Rzeszy nie służy polskiej polityce pamięci. Podkreślił, że „nasi chłopcy, żołnierze i cywile, Polacy, bronili Ojczyzny przed nazistowskimi Niemcami do ostatniej kropli krwi. To oni są bohaterami i to im należą się miejsca na wystawach”.

Krytycznie o ekspozycji wypowiedział się także były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, który również na platformie X stwierdził, że jest „to jawna realizacja niemieckiej narracji, a prowadzą ją przecież instytucje, które powinny strzec polskiej pamięci historycznej”.

Dodał, że „tego rodzaju wystawy to próba przekłamania historii”, zaznaczając jednocześnie, że „Nasi chłopcy” bronili Polski i ginęli od niemieckich kul, a nie zakładali mundurów Wehrmachtu czy SS.

W swoim wpisie ocenił także, że „to nie jest tylko źle zorganizowana wystawa - to polityczna prowokacja i kolejny dowód, że »strażnicy pamięci« spod znaku Koalicji 13 grudnia realizują niemiecką agendę historyczną. Takie narracje są niebezpieczne: niszczą polską pamięć i rozmywają odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej”.

Na końcu zaapelował: „powiedzmy stanowcze NIE projektom, które zamiast bronić pamięć – zakłamują historię”.

Głos w tej sprawie zabrało muzeum.

- Wszystkie zależy od tego, jakie pytania postawimy. Musimy mieć na uwadze, że historia Polski, historia poszczególnych regionów w czasie wojny wymyka się kategorią zero - jedynkowym. Z perspektywy Warszawy, Łodzi to będzie, jak to, że każdy przejaw współpracy z Niemcami równa się kolaboracja. Natomiast na Pomorzu, na terenach Śląska, które zostały wcielone do III Rzeszy to jest temat tabu to jest temat przymusowej służby. Można postawić pytanie, w jaki sposób my powinniśmy o tych ludziach pamiętać? - mówił rzecznik Muzeum Gdańska dr Andrzej Gierszewski.

Historyk mówił o specyfice regionu pomorskiego, który zasadniczo różni się od Centralnej i Wschodniej Polski pod względem historycznym. Twierdził, że trzeba zapytać, czy oni są nas, czy nie nasi. Bardzo często osoby te pod koniec wojny kończyły służbę w armii polskiej na zachodzie Europy. Wielu Polaków w Wehrmachcie poddawało się aliantom przy pierwszej lepszej okazji. Dalej Andrzej Gierszewski zapytywał - czy powinniśmy ich wykluczać ze wspólnoty? Odpowiada - powinniśmy o nich pamiętać i umieć o nich rozmawiać.

Oryginalna wystawa. Temat przemilczany w minionych dekadach

W ubiegłym tygodniu muzeum, zapowiadając to wydarzenie, poinformowało, że na powierzchni 200 mkw. zgromadzono oryginalne przedmioty, fotografie, nagrania, instalacje artystyczne oraz prywatne pamiątki rodzinne. Wystawie towarzyszy także program wydarzeń o charakterze edukacyjnym i naukowym. Ekspozycja została podzielona na trzy główne części: „W Rzeszy”, „Ślady” oraz „Głos”.

Podkreślono wówczas, że wystawa ukazuje losy dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza, którzy – najczęściej wbrew własnej woli – trafili do armii III Rzeszy.

Trudna pamięć - niejednolita pamięć

Kurator wystawy, dr Andrzej Hoja z Muzeum Gdańska, w cytowanym komunikacie zaznaczył, że to opowieść o kimś bliskim, za kogo czujemy odpowiedzialność i o kim nie chcemy zapomnieć – a także, co może zaskakiwać, o nas samych.

„To opowieść o pokoleniach dorastających w cieniu przemilczeń, o potomkach, którzy próbują dziś zrozumieć decyzje swoich dziadków i pradziadków” - powiedział.

Zastępca dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, dr Janusz Marszalec, współtwórca wystawy, przypomniał, że wielu Pomorzan, którzy zdezerterowali i przeszli na stronę aliantów, po wojnie zdecydowało się pozostać na Zachodzie.

„Ci, którzy wybrali powojenną Polskę, a temat ich służby mógł wzbudzać podejrzenia – często palili dokumenty, niszczyli fotografie, ukrywali odznaczenia. Niektórzy, jak Tony Halik, budowali zupełnie inną wersję swojej wojennej historii” - powiedział.

Głos zabrał dyrektor placówki

Dyrektor Muzeum Gdańska, prof. Waldemar Ossowski, również cytowany w komunikacie, zwrócił uwagę, że najnowsza wystawa podejmuje temat doświadczeń, które były przemilczane zarówno w życiu publicznym, jak i w domach.

„Dla wielu mieszkańców Pomorza Gdańskiego temat służby w niemieckiej armii wydawał się zbyt niebezpieczny, by mówić o nim otwarcie – pozostał w ukryciu, co miało zapobiec kłopotom. W zaufanym środowisku nie stanowił tabu, jednak w wielu rodzinach wyparto go zupełnie” - ocenił.

Wystawa została przygotowana we współpracy Muzeum Gdańska, Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku oraz Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie. Powstała w oparciu o zbiory muzeów z Pomorza oraz pamiątki przekazane przez kilkadziesiąt rodzin z Gdańska i regionu.

Zobaczcie zdjęcia z wystawy