W marcu Instytut Spraw Obywatelskich wystosował apel do ministerstw o zakaz używania w szkołach telefonów komórkowych. Wskazał, że urządzenia te uzależniają młodych ludzi i powodują m.in. problemy z koncentracją.
O ograniczenie dostępu do urządzeń cyfrowych dla najmłodszych przed rokiem wypowiedziało się też UNESCO, wskazując, że nadmierne korzystanie z nich wpływa na upośledzenie relacji społecznych wśród dzieci.
Zakazy albo ograniczenia związane z korzystaniem telefonów w szkołach wprowadza coraz więcej krajów, m.in. Niemcy, Francja, Grecja, Włochy czy Chiny.
O cyfrowym postępie, który może być zagrożeniem, wspomniał na spotkaniu z młodymi ludźmi na Campusie Polska Przyszłości w Olsztynie premier Donald Tusk. Mówił, że podczas niedawnego spotkania z premierem Indii Narendrą Modim okazało się, że mają "dokładnie te same obawy, te same wyzwania".
Jednak w Polsce na razie nie ma nawet planów zakazania wnoszenia telefonów do szkół. Rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak pytana podczas Campusu o te kwestie odpowiedziała, że ewentualne decyzje muszą być poprzedzone dyskusją z udziałem dzieci.
"Chciałabym, żeby na ten temat rozmawiać z dziećmi. Żebyśmy tworzyli polityki, które dotyczą dzieci z ich udziałem"
– mówiła. Dodała, że rozmowy o zasadach korzystania z telefonów powinny toczyć się w kręgu rodziców, nauczycieli i dzieci. Jej zdaniem udział dzieci w rozmowach zagwarantuje, że można będzie dojść do kompromisu.
Wskazała, że z telefonów dzieci korzystają non stop, stąd pojawia się pytanie: czy zakazujemy, czy edukujemy.
Minister edukacji nie ma wątpliwości
Barbara Nowacka w Radiu ZET stwierdziła, że polski system edukacji nie jest na to gotowy, a najważniejsza jest autonomia samej szkoły i rodziców.
System edukacyjny nie jest jeszcze gotowy na całkowity zakaz smartfonów. Autonomia szkoły i prawa rodziców są kluczowe w regulowaniu kwestii związanych z używaniem telefonów komórkowych
- powiedziała w Radiu ZET. Nowacka zauważyła, że omawiany problem nie dotyczy jedynie szkoły i wykracza daleko poza nią.