Złośliwość rzeczy martwych - to dość popularne sformułowanie, którego używamy, kiedy narzędzia czy elektronika nie chce z nami współpracować. podobnie jest z kasami samoobsługowymi. Jak dobrze wiemy, potrafią się przycinać, często potrzeba wezwania obsługi, która rozwiąże dany problem. Te usterki często wykorzystują klienci sklepów.
Jak przytacza redakcja portalu wGospodarce.pl, właściciel sklepu żalił się, że klienci z premedytacją oszukują na kasach bezobsługowych, np. w takich, które instalowane są w Żabce. Jak ustalono, to "nie wyjątek, a przykra reguła"
„W kasach bezobsługowych ludzie nie płacą z premedytacją. Jak nie widzę jak oszukują, moja wina. Moja strata. Tysiące złotych miesięcznie. Przykładają karty i telefony. Pikają ale nie płacą. Nie mają pieniędzy na tych kontach. Albo nie wbijają pinów. I wychodzą. Po prostu wychodzą i udają że nic się nie stało Albo mówią, że są chorzy i to ich tłumaczy"
- pisze czytelnik portalu Miastokolobrzeg.pl, właściciel sklepu w Kołobrzegu.
Na wyżej wspomnianym portalu pojawiła się zaskakująca historia, która dotyczyła niezapłaconych zakupów.
Portal Miastokolobrzeg.pl przytacza tu historię, która rozsierdziła zarówno właściciela sklepu jak i innych czytelników. Kobieta w ciąży miała zrobić zakupy, zeskanować je w kasie samoobsługowej, po czym wyjść nie płacąc. Na miejsce została wezwana policja. Klientka ostatecznie zapłaciła, ale podobno jest to już stała praktyka klientów takich sklepów.
Redaktorzy portalu twierdzą, że z ich badania tematu wynika, że takie postępowanie to nie wyjątek, a reguła.
Takich historii ma być zdecydowanie więcej. Klienci myślą, że płacą, a później tłumaczą się, że karta nie zadziałała, że w telefonach nie było zasięgu i płatność nie poszła. Często po sprawdzeniu monitoringu okazuje się, że klienci celowo nie wpisują PIN-u przy zakupach za ponad 100 złotych, a zatem o błędzie maszyny nie ma tutaj mowy.