Starania o wpisanie Stoczni Gdańskiej na listę UNESCO trwają od wielu lat, jednak dopiero złożony w 2020 r. wniosek przeszedł pozytywną weryfikację Centrum Światowego Dziedzictwa. Gdy wydawało się, że finał jest bliski, na horyzoncie pojawiły się kolejne problemy. W środę, 28 lipca, ma odbyć się głosowanie dotyczące wpisania Stoczni na listę UNESCO, tymczasem Międzynarodowa Rada Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych (ICOMOS) wydała negatywny raport w tej sprawie. - Z przedstawionej opinii dowiedzieliśmy się, że państwa komunistyczne będą bardzo zasmucone, jeśli stocznia zostanie wyróżniona, że Solidarność to dzieląca pamięć i że było to wydarzenie o charakterze lokalnym. A także, co najbardziej groteskowe, że Zimna Wojna się nie skończyła. Opinia ICOMOS jest skandaliczna, nie zgodzi się z nią żaden historyk, nie tylko polski, ale także ci zagraniczni, którzy zajmowali się historią Europy Środkowo - Wschodniej. Żądamy nowej opinii ICOMOS na podstawie nowej misji eksperta – powiedziała podczas konferencji prof. Magdalena Gawin, Generalny Konserwator Zabytków, podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Z opinią ICOMOS nie zgadzają się także władze Gdańska. - Tezy zawarte w raporcie ICOMOS wymagają sprostowania i komentarza. Nieprawdziwa jest teza, że Solidarność była jedynie lokalnym zrywem Polaków. Gdyby tak było, czy na tym placu spotykaliby się najważniejsi tego świata? Był tutaj George Bush, Ronald Reagan czy Margaret Thatcher. Wszyscy, którzy tu przyjeżdżają do Gdańska, niezależnie czy są królami, książętami, premierami czy prezydentami, przyjeżdżają tutaj, na ten plac, pod ten pomnik. Właśnie dlatego, że Solidarność miała charakter uniwersalny – podkreśla prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz.
Minister Magdalena Gawin zaznaczyła, że będzie dążyła do tego, by na odbywającej się właśnie sesji UNESCO zapadła taka decyzja, która pozwoli wrócić z wnioskiem i przedstawić do nowego rozpatrzenia.