- Takie akty wandalizmy zdarzają się średnio co drugi dzień. W ubiegłym roku było ich 177, w tym roku do końca października 136. Mimo, że pudła naszych pojazdów są pokryte warstwą antygraffiti, usunięcie skutków takiej dewastacji sporo kosztuje. Umycie pociągu po czwartkowym incydencie kosztowało ponad 3000 złotych - mówi Tomasz Złotoś, rzecznik spółki SKM w Trójmieście.
W ubiegłym roku na zmywanie farby Szybka Kolej Miejska wydała prawie 700 tysięcy złotych, w tym roku jest to już ponad 600 tysięcy. Skutki tego typu aktów wandalizmu nie ograniczają się tylko do kosztów czyszczenia pojazdów.
- Jeżeli pojazdy są w myciu lub w malowaniu, to w tym samym czasie nie wożą pasażerów. Nie zdarzyło się wprawdzie, żebyśmy musieli z tego powodu odwoływać pociągi, ale mogły zdarzyć się sytuacje, że pociąg, zamiast składać się z dwóch jednostek, jechał pojedynczo, co oczywiście przekłada się na spadek komfortu pasażerów, którzy jadą wtedy w ścisku.
Wandale najczęściej malują po burtach lub czole pociągu. Walka z kolejowymi graficiarzami jest bardzo trudna, gdyż nawet jeśli uda się doprowadzić sprawcę przed sąd, sprawy te często są umarzane, ze względu na tzw. znikomej szkodliowści społecznej.