Oddział covidowy w Sopocie przy ulicy 23 Marca działa niespełna tydzień. W ciągu jednak zaledwie siedmiu dni, wszystkie łóżka zostały zajęte, a w pomoc musieli zaangażować się pracownicy Centrum Geriatrii. – Miałam kilku reumatologów, skierowani zostali na kwarantannę. Ciągle ktoś wypada, a człowieka nie jest w stanie zastąpić żadna maszyna. Respirator to nie jest podłączenie i od tak, pacjent oddycha. To nie jest tak jak się ludziom wydaje. Na ten moment na naszym oddziale potrzebowałabym co najmniej czterech, profesjonalnych pielęgniarek i dwóch anestezjologów. To jest wręcz minimum byśmy mogli dobrze funkcjonować – tłumaczy Barbara Gierak-Pilarczyk.
Zachętą do pracy na oddziałach covidowych ma być podwójna pensja. – To wcale nie załatwi sprawy – dodaje Barbara Gierak-Pilarczyk. – Mamy w Polsce bardzo dużo prywatnych klinik i tam ci anestezjolodzy, od dawna, za godziwe pieniądze, po prostu mają pracę. I co najważniejsze, ta praca jest dużo, dużo lżejsza – mówi prezes placówki.
Na ten moment w województwie pomorskim dla osób chorych na COVID-19 dostępnych jest 15 respiratorów i ok. 600 łóżek.