Choć wąż nie był jadowity, informacja o tym, że nie ma go w pudełku, w który podróżował w pociągu, zdziwiła pracowników PKP.
Pasażerka, która wiozła pakunek z wężami, w domu zorientowała się, że w transporterze jest tylko jeden - Po odebraniu zgłoszenia nie wiedzieliśmy, czy nie potraktować tego jako żart - przyznaje Marcin Józefowicz, rzecznik PKP SKM w Trójmieście.
W momencie kiedy kobieta do nas zadzwoniła, pociąg był w trasie, ale natychmiast została poinformowana drużyna pociągu, która na Stacji Końcowej w Lęborku skład dokładnie sprawdziła. Mało tego, na miejsce wezwano również straż pożarną i policję i wspólnymi siłami pracownicy przeszukali ten skład.
Na stacji w Lęborku pytona jednak nie znaleziono. Pociąg skierowano do bazy, gdzie ponownie został przeszukany z pomocą właścicielki gada, ale wciąż bez rezultatów.
W niedzielę wieczorem nadeszła wiadomość od pani, która zgubiła tego węża. Poinformowała nas o tym, że wąż został odnaleziony. Jak się okazało, spokojnie odpoczywał w trawie. Na wysokości przystanku Gdańsk Stocznia musiał uciec.
Pyton jak i wszyscy współpasażerowie są cali i zdrowi.